Najsłynniejszy koncertowy album Doors nosił nazwę "Absolutely Live". Trochę wbrew rzeczywistości: niczym Frank Zappa, Bruce Botnick z zespołem kleił kolejne utwory z fragmentów różnych koncertowych wykonań, z tego komentarz Jima, z tego gitarowe solo, z tego przebitkę bębnów, i tak dalej… Płyta z koncertem z Bostonu mogłaby się nazywać właśnie „Absolutely Live”. Żywe, surowe nagranie z koncertu, bez jakichkolwiek poprawek, cięć i nakładek. Słychać ciche rozmowy muzyków między utworami, naradzających się, jaki utwór zagrać teraz. Słychać problemy z miksowaniem na żywo dźwięku koncertowego w pierwszym koncercie: w pierwszej zwrotce "Alabama Song" Morrisona w zasadzie nie słychać, czasem na chwilę gubią się gdzieś organy, czasem na chwilę milknie gitara... Słychać dyskusje muzyków z tłumem i skandowanie publiczności, gdy nagle wyłączono grupie prąd. Czysta żywa prawda.
No cóż - Jim na koncercie był kompletnie pijany. I to słychać. Choćby w "Break On Through", gdzie panowie muszą grać wstęp dość długo, zanim Morrison zdoła się skupić na tyle, żeby w końcu zacząć śpiewać… W innych fragmentach płyty śpiewa w wyraźnie niechlujny, zdradzający naprawdę solidne zamroczenie alkoholem sposób… Pozwala sobie też na ryzykowne żarty z publicznością – w pewnym momencie (przypomnijmy - rok po incydencie w Miami) pyta publiczność, czy ktoś ma ochotę zobaczyć jego genitalia... (sądząc po reakcji publiki, chętnych nie brakowało…) Do tego ciekawostki: w finałowym, ostrzej zagranym niż na "L.A. Woman" "Been Down So Long" Manzarek chwyta za gitarę, a Krieger gra na gitarze basowej.
Na dobrą sprawę oficjalny bootleg. Ciekawy dokument, zapis koncertu The Doors AD 1970 z całym dobrodziejstwem inwentarza: mniej psychodelicznym, bardziej ciążącym w stronę cięższego, urockowionego bluesa repertuarem, niezbornymi improwizacjami, pijanym Morrisonem miotającym się między mamrotaniem a chwilami naprawdę znakomitymi – i tym jedynym w swoim rodzaju klimatem, klimatem koncertu The Doors. Album interesujący, tyle że w sumie przeznaczony głównie dla fanów The Doors. Nowi w temacie raczej niech zaczną od płyty "Absolutely Live".