Debiutant w naszym recenzyjnym dziale, choć już nie z debiutancką płytą. Bo formacja rozpoczęła działalność w 2012 roku, jeszcze jako Paranoja Hotel, i ma na swoim koncie koncertówkę Live in A Propo’s Club, EP-kę Siła jest w nas i wreszcie pierwszy pełnowymiarowy studyjny album Pytania. Mają też muzycy w swojej biografii występy na prestiżowych bluesowych festiwalach i parę wysokich miejsc w muzycznych rankingach i podsumowaniach.
Do ich drugiej płyty podszedłem zupełnie „na czysto”, nie słuchałem bowiem wspomnianych Pytań, jednak jak można wyczytać w albumowej książeczce Stara Droga jest zarówno muzyczną, jak i liryczną kontynuacją debiutu. Tym razem nie usłyszymy saksofonu, który zastąpiła druga gitara. Tyle.
A z jaką muzyczną materią się tu mierzymy? Dla tych, którzy uważnie przeczytali pierwszy akapit, nie będzie to niespodzianką. Bo Paranoja siedzi w szeroko rozumianym bluesie i blues rocku. Takim szczerym, prawdziwym, do tego zaśpiewanym po polsku. Choć mającym czasami taką korzenność i ducha amerykańskiego, wiejskiego Południa, czasami coś z B.B. Kinga, ale też z naszego kultowego Dżemu. Jednak nie o naklejanie stylistycznych łatek tu chodzi, bo sami muzycy zwykle tego nie lubią, bardziej o wskazanie pewnego kierunku, w którym muzycy zmierzają. A grają po swojemu, tak jak im w duszy gra i serducho podpowiada. Nie pod publikę, bardziej dla siebie.
Co im z tego wychodzi? Zwykle solidne, zapamiętywalne rockery, z klasycznie brzmiącymi gitarowymi riffami, energetycznie pędzące do przodu (patrz rozpoczynające wszystko kompozycje Stara Droga, Na luzie (Dzidziuś), bądź News i panika, czy Hej dziewczyno). Potrafią też ładnie zwolnić (i to trzykrotnie), jak choćby w najładniejszej tu balladzie Dzień z przepięknym - przez chwilę - gitarowym unisono w stylu Wishbone Ash. A skoro przy gitarach jesteśmy, trudno nie zauważyć solowych popisów w Metropolis, Kasynie życia, Na końcu drogi (Autoportret), czy w Gdzie mieszka blues?. W tym ostatnim, lekko „skradającym się” i najdłuższym w zestawie utworze, solowa figura ma dosyć luźną formę i może być doskonałą bazą do koncertowej improwizacji. Co jeszcze warto wyróżnić? Mające dwa oblicza Kasyno życia ze stonowanymi zwrotkami i szybszym refrenem, albo mający nieco jazzowej subtelności Miałem sen.
Wsłuchując się w teksty można odnieść wrażenie, że Stara Droga jest swoistym konceptem, spiętym klamrą dwóch utworów z „drogą” w tytule. Bo tą drogą jest tu życie i o spojrzeniu na nie, ale też na otaczający nas dziś świat jest ten album. Czasami o odcięciu się od wszystkiego i szukaniu wyciszenia (Stara Droga, Metropolis), o bolesnym, miłosnym wspomnieniu (Dzień), mediach szukających sensacji (News i panika), współczesnych czasach naznaczonych pogonią za pieniędzmi, wyścigiem szczurów i brakiem zasad (Crazy time), czy wreszcie o słabości do ukochanego bluesa, który wraz z miłością jest najważniejszy (Gdzie mieszka blues?). Cóż, polecam fanom mądrego, rodzimego bluesa. Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album. I taka też ocena.