Uważany za autuera we Francji (autora filmów, którego dzieła odzwierciedlają jego własną wizję artystyczną), twórcę horrorów w Anglii, filmowca w Niemczech, oraz wałkonia i głupka w USA, niezależny hollywoodzki reżyser John Carpenter stworzył w 1978 roku pierwszy w swojej karierze slasher[1]. Słowo to oznacza w języku angielskim „ciąć, rozcinać” bądź „podrzynać gardła” i świetnie obrazuje to, co książę ciemności amerykańskiej kinematografii uwiecznił na rolce filmowej obrazu Halloween.
Źródłem artystycznej inspiracji dla mrożącej krew w żyłach opowieści o bezwględnym zabójcy opiekunek do dzieci, psychopacie Michaelu Myersie, była Psychoza Alfreda Hitchcocka, osnuta wokół powieści przyjaciela korespondencyjnego H.P. Lovecrafta, Richarda Blocha. Ilustrująca film Carpentera ścieżka dźwiękowa nie tylko zdradza wpływy muzyki Bernarda Herrmanna – autora soundtracku do ww. obrazu twórcy Ptaków – do której zresztą przyznaje się w wypowiedziach dla prasy sam reżyser, ale ujawnia również fascynację Trylogią dolara Ennio Morricone (Michael Kills Judith, The Shape Lurks, The Shape Stalks) oraz otwierającymi płytę Tubular Bells Mike’a Oldfielda linearnymi minimalistycznymi dźwiękami (Halloween Theme – Main Title). Notabene, ów charakterystyczny fragment Dzwonów rurowych basisty Kevina Ayersa (współzałożyciela kanterberyjskiej grupy fusion Soft Machine) przyprawia od roku 1973 o dreszcz grozy widzów Egzorcysty w reżyserii Williama Friedkina.
Porównywalną aurę złowieszczości, mroku i chłodu, jaką przypisuje się również pozbawionej ludzkich emocji postaci Myersa, zarysowuje główny motyw muzyczny, będący efektem odrobionej bezbłędnie lekcji gry na bongosach, jakiej udzielił młodemu wówczas Carpenterowi jego ojciec-muzyk[2]. Utrzymany w metrum 5/4 syntezatorowy beat z otwierającej płytę Halloween ścieżki pozostaje do dziś jednym z najbardziej rozpoznawalnych motywów dźwiękowych w historii muzyki filmowej.
Nie mniej interesującym zabiegiem, jakiego z pomocą odpowiedzialnego za m.in. programowanie syntezatora Dana Wymana dokonał reżyser-kompozytor, było odtworzenie z wykorzystaniem języka elektroniki w Michael Kills Judith nieskończonego odgłosu krzyku wyzwolonych seksualnie ofiar Myersa. Pierwszą z nich staje się baraszkująca w sypialni ze swoim chłopakiem siostra Michaela Judith. Gdy tylko gaśnie światło w ich pokoju, odzywa się muzyka. Towarzyszy ona wrzaskom doznającej w wieczór Halloween „przebudzenia seksualnego” nastolatki[3]. Przypominającą akt kazirodczy scenę z filmu można odczytać jako karę za moralnie naganny występek siostry[4]. Zresztą niemal wszystkie ofiary ściganego przez doktora Sama Loomisa (Donald Pleasance) bezwzględnego zabójcy w chwili mordu uprawiały seks bądź miały zamiar go uprawiać. Wyjątkiem jest postać niani Laurie Strode (Jamie Lee Curtis), obowiązkowa, skryta, choć często nadgorliwa w stosunku do swych podopiecznych, którzy najchętniej spędziliby ten świąteczny czas inaczej niż pod jej surową kuratelą. To jej niepozorna osoba jest ostatnim celem ataku psychopaty, który zostaje zniweczony przez doktora Loomisa, pełniącego rolę nemezis prześladowcy. Potwora, jak nazywa go Laurie, nie udaje się jednak unicestwić. Po raz drugi wymyka się z rąk psychiatry ginąc w mroku nocy (pierwszy raz ma miejsce, gdy na początku filmu odjeżdża z piskiem opon z miejsca zbrodni spod psychiatryka, w którym spędził 15 lat).
Podobnie nieśmiertelna jak postać Myersa, którego nie sposób zabić, jest sama muzyka na albumie Halloween. Napisana w dwa tygodnie, tania, minimalistyczna, zwięzła i nieco tandetna, mimo wszystko cieszy miłośników twórczości filmowca z L.A. od prawie czterech dekad. Halloween był pierwszym horrorem, jaki stworzył i jego trzecim z kolei autorskim filmem, który ilustrowała muzyka jego własnej koncepcji. W odróżnieniu od głównego bohatera slashera, który zdaniem doktora Loomisa jest wcieleniem zła w czystej postaci, dźwięki, płynące do nas z ekranu podczas projekcji obrazu Carpentera, nie tyle spływają czystą dobrocią, co napawają pożądaną grozą – nieodzownie pozytywnym składnikiem każdego dobrego horroru. W końcu kto z koneserów filmów grozy nie lubi się bać bezpiecznie?
------------------------------------------------------------
[1] Michelle Le Blanc, Colin Odell, John Carpenter, Harpenden 2011, s. 12.
[2] Gilles Boulenger, John Carpneter: The Prince of Darkness – An Exclusive Interview with the Director of "Halloween" and "The Thing", Los Angeles 2003, s. 106.
[3] Ian Conrich, David Woods, The Cinema of John Carpenter: The Technique of Terror, Londyn 2004, s. 58.
[4] Ibid., s. 58.