ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Anekdoten ─ Until All The Ghosts Are Gone w serwisie ArtRock.pl

Anekdoten — Until All The Ghosts Are Gone

 
wydawnictwo: Virta 2015
 
1. Shooting Star (10:10)
2. Get Out Alive (7:32)
3. If It All Comes Down to You (5:52)
4. Writing On the Wall (9:03)
5. Until All The Ghosts Are Gone (5:07)
6. Our Days Are Numbered (8:36)
 
Całkowity czas: 46:20
skład:
- Nicklas Barker / vocals, guitar, Mellotron, keyboards; - Anna Sofi Dahlberg / vocals, Mellotron, violin, synthesizers; - Jan Erik Liljeström / vocals, bass guitar; - Peter Nordins / drums, percussion
And:
- Per Wiberg / keyboards; - Theo Travis / saxophone, flute; - Marty Wilson-Piper / guitars
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,3
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,5
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,7
Arcydzieło.
,3

Łącznie 21, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
10.06.2015
(Recenzent)

Anekdoten — Until All The Ghosts Are Gone

Jeszcze nigdy tak długo nie czekaliśmy na nowa płytę Anekdoten.  Zwykle było to cztery lata, a teraz aż osiem.  Widocznie tyle czasu potrzeba było grupie, żeby ten nowy materiał przygotować. Może i dobrze, że się nie śpieszyli. Terminy ich nie gonią, bo swoją działalność muzyczna traktują hobbystycznie (ale poważnie), zarabiając na życie w zupełnie inny sposób.

Kiedy dowiedziałem się, że ma się ukazać, to zastanawiałem się jaka będzie. Pierwsze cztery były znakomite, ale na piątej coś zaczęło szwankować. Co prawda nie na tyle, żeby uznać „A Time of A Day” za nieudane, ale nie było tak dobre jak te poprzednie. Może zespół też to zauważył i postanowili, że dopóki nie będą mieli czegoś naprawdę dobrego, to nie będą wchodzić do studia.

Czy warto było tyle czekać? Szczerze mówiąc – nie wiem. Bo nie czekałem. To nie to, żebym w ogóle zapomniał o Anekdoten, ale nawet słuchając ich poprzednich płyt nie zastanawiałem się, dlaczego nie ma tej następnej. Tyle się u mnie działo, że akurat dłuższa przerwa w ich działalności nie zaprzątała zbytnio mojej głowy. A ci, co jednak czekali? Myślę, że nie są zawiedzeni. „Until The Ghosts Are Gone” jest to dokładnie takie Anekdoten, jakie wszyscy lubimy – ciężki, melodyjne, z „zawiesistymi” klawiszami.

Jeden mój kolega przytomnie zauważył, że album spinają dwa mocniejsze, bardziej pokombinowane utwory – „Shooting Star” i „Our Days Are Numbered”, a środek, wypełniony jest nastrojowym klimatem, pełnym mellotronowego sosu. Ciekawe i niepozbawione racji spostrzeżenie.  Z tym, że te dwa, które są tą wspomniana klamrą nie są wcale takie mocne, a ta reszta   wcale nie taka łagodna.  W tych jednych zdarzają się chwile delikatnej zadumy, a w drugich czasami zajazgocze gitara, albo perkusista ostrzej przejedzie po garach. A cała muzyka z tej płyty sobie po prostu płynie w pewnym niespiesznym tempie, tylko czasami fale są większe („Shooting Star”), a czasami mniejsze („Writing on The Wall”). Nowe Anekdoten nie zaskakuje, bo jest to jednak to staromodne granie inspirowane King Crimson z okolic „Red”. Jednak też zaskakuje, bo pojawiają się miejscami nuty, które nazwałbym nowofalowymi, albo bardziej współcześnie, indie-rockowymi – troszkę  „jaśniejsze” wokale, trochę gitarowego zgiełku, wcale nie progresywnego, fajnie wszystko od czasu do czasu uzupełniane przez Travisa na „dmuchanych” (wyjątkowo urokliwe „If It All Comes Down to You”).

Właściwie  to jestem na początku drogi, jeżeli chodzi o poznawanie „Untill…”. Musi zająć to trochę czasu i nawet nie chodzi o ilość odsłuchów, a raczej właśnie o ten czas, żeby się to wszystko mogło w głowie odpowiednio „przetrawić”. Zupełnie inaczej mi się tego słuchało po raz pierwszy, kiedy chciałem się zorientować, co to w ogóle jest – taki  odsłuch na kodowanie, podoba się – nie podoba, z lekkim niepokojem, czy aby czegoś nie zawalili (bo byłoby szkoda). Okej, nie zawalili, kamień spadł z serca i kolejny raz można było już słuchać na spokojnie, delektując się różnymi smaczkami, których na tym krążku znajdziemy od groma i nie do przerobienia za pierwszym, czy drugim razem. Teraz, w czasie pisania tej recenzji słucham tej płyty po raz kolejny i po raz kolejny mam wrażenie, że słucham czegoś nowego, albo kolejnej, nowszej wersji, czegoś co już słuchałem.

Czuje się, że „Untill…” nie jest dziełem debiutantów. Brakuje tu tej błyskotliwości wcześniejszych płyt z lat dziewięćdziesiątych. Jednak debiutanci zwykle nie potrafią tak dokładnie przemyśleć i dopracować swojego dzieła, a właśnie doświadczenie, dojrzałość słychać tu dobrze i te ponad dwadzieścia lat grania właśnie tak procentuje – większa świadomość tego, co się chce, co się robi, większy spokój i cierpliwość.

Powrót mistrzów w dużym stylu. Cholernie dobra płyta.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.