ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Anekdoten ─ Vemod w serwisie ArtRock.pl

Anekdoten — Vemod

 
wydawnictwo: Virta 1993
 
1. Karelia [7:20]
2. The Old Man & The Sea [7:50]
3. Where Solitude Remains [7:20]
4. Thoughts In Absence [4:10]
5. The Flow [6:58]
6. Longing [4:50]
7. Wheel [7:50]
8. Sad Rain [10:14]
 
Całkowity czas: 56:58
skład:
Nicklas Berg – guit, mell
Anna Sofi Dahlberg – cello, mell, voc
Jan Erik Liljestrom – bass, voc
Peter Nordin – perc
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,5
Arcydzieło.
,3

Łącznie 13, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
10.05.2016
(Recenzent)

Anekdoten — Vemod

Z Anekdoten miałem niemały problem w czasach kiedy się ukazała ich debiutancka płyta. Byłem wówczas kajtkiem żyjącym ideałami, również tymi muzycznymi. Motto ‘im oryginalniej tym lepiej’ było swego rodzaju wyzaniczkiem mojej ścieżki poznawania muzyki. Stąd w czasach liceum miałem niezły dylemat słuchając „Vemod”, fajnie brzmi, ale wtórne to strasznie do granic dobrego smaku. Zapewne stąd twórczość tej szwedzkiej kapeli została przeze mnie wówczas odrzucona.

Jednakże czasy nastały inne. No, może nie tyle czasy, co przebieg. Horysznemu za kilka wiosen stuknie czterdziecha. Tak więc zmieniły się nie tyle ideały, co podejście. Luźniejsze i bardziej zdroworozsądkowe. Po prostu zdrowsze. Stąd powrót do debiutanckiego krążka Anekdoten okazał się po latach nadwyraz miłym doświadczeniem.

Szwedzi nawet nie próbowali ukrywać swoich fascynacji. Przedział „Larks’ Tongues In Aspic”/”Starless And Bible Black”/”Red” nawet dla kogoś średnio obcykanego w karmazynowym temacie wydaje się bardziej, aniżeli oczywistym źródłem inspiracji po pierwszym przesłuchaniu „Vemod”. To tak jakby Nicklas Berg i ferajna podnieśli pałeczkę, którą Fripp upuścił w połowie lat 70-tych i nieśli ją przez kolejnych kilka lat.

Jedyne co rózni obe kapele to kilka - mniej lub bardziej znaczących - szczegółów brzmieniowych i kompozycyjnych. Szwedzi odrzucli dość bliskie Królowi improwizacje, skupiając się na bardziej zwartej formie muzycznej. Ponadto, ciężkość brzmienia w wielu fragmentach „Vemod” wydaje się być niezwykle istotnym elementem muzycznej charakterystyki Anekdoten, do której Mistrz Fripp nie przywiązywał specjalnej wagi przy tworzeniu dzieł King Crimson. Słychać to chociażby w takim „Where Solitude Remains” w którym to basowy riff otwierający kompozycję niemal wgniata słuchacza w glebę. Innym przykładem jest  „The Flow”; niepokojąco brzmiąca gitara, ostry dźwięk gwizdka i równie konkretna jazda do niemal ostatniej minuty kompozycji.

Jednakże trudno uznać „Vemod” za płytę monotonną. Poszczególne utwory nie są zrobione na przysłowiowe jedno kopyto i urozmaiceń jest przynajmniej kilka. Niezwykle ciekawy jest taki „Wheel” – mroczny, senny z niepokojąco brzmiącą linią melodyczną rodem z horroru. Do tego jeszcze ta trąbka niezbicie kojarząca się z crimsonowym „One More Red Nightmare”... W „Longing” z kolei  nostalgiczy nastrój umiejętnie kreowany jest przez gitarę akustyczną i wiolonczelę. Również na akustyczne brzmienie postawiono w nieco chybionym „Thoughts In Absence”, ale nawet tutaj w pozornej monotonii słuchacz z pewnością odnajdzie kilka intrygujących momentów jak chciażby ciepły, przygaszony śpiew, czy też gitarę w której pobrzmiewają gdzieś echa z płyty „Lizard” (wiadomego zespołu).

Nie można również zapominać o utworach takich jak „Karelia” i „The Old Man And The Sea”; konkretnych kobyłach, ciekawie rozbudowanych i po mistrzowsku odegranych. Zwłaszcza w nich karmazynem jedzie na kilometr, ale dla mnie to absolutnie nie jest żaden zarzut. Jest konkretnie z wykopem i pomysłowo. A to się liczy.

Utworowi „Sad Rain” (dodanemu jedynie w japońskiej wersji wydawnictw, jednakże dziś nieodłacznie kojarzonemu z płytą) należałoby poświęcić osobny akapit. W końcu to wspaniała, podniosła kompozycja z niezwykłą dawką emocji; co by nie mówić, ściskający za gardziel melotron wyciska łzy mocniej niż imadło. Ktoś może się znów przyczepić, że odwołań do King Crimson (a zwłaszcza nieśmiertelnego „Starless”) jest aż nadto, jednakże nie jest tak do końca. O ile ten karmazynowy klasyk ma kilka rwanych momentów i niespodziewanych zmian tempa, o tyle „Sad Rain” wydaje się być bardziej spójny, a przejścia w kolejne cześci kompozycji mieć bardziej płynne.

Jednak nie ma sensu jakiekolwiek dogłebne analizowanie podobieństw i różnic. Ważna jest sama muzyka, a ta jest tutaj absolutnie wspaniała. Umiejętnym imitatorem też trzeba umieć być. A to Anekdoten udało się znakomicie. Lepiej być kimś kto ciekawie wykorzystuje patenty Mistrzów i tworzy własną muzykę, aniżeli kimś kogo szczytem marzeń jest granie w tribute band’zie.

A Anekdoten z pewnością takowym nie jest...

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.