ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Young, Neil ─ Unplugged w serwisie ArtRock.pl

Young, Neil — Unplugged

 
wydawnictwo: Reprise 1993
dystrybucja: Warner Music Poland
 
1. The Old Laughing Lady (Young) [05:15]
2. Mr. Soul (Young) [03:54]
3. World On A String (Young) [03:02]
4. Pocahontas (Young) [05:06]
5. Stringman (Young) [04:01]
6. Like A Hurricane (Young) [04:44]
7. The Needle And The Damage Done (Young) [02:52]
8. Helpless (Young) [05:48]
9. Harvest Moon (Young) [05:20]
10. Transformer Man (Young) [03:36]
11. Unknown Legend (Young) [04:47]
12. Look Out For My Love (Young) [05:57]
13. Long May You Run (Young) [05:22]
14. From Hank To Hendrix (Young) [05:51]
 
Całkowity czas: 65:36
skład:
Neil Young – Vocals, Guitar, Piano, Pump Organ, Harmonica. Nils Lofgren – Vocals, Guitar, Autoharp, Accordion. Ben Keith – Dobro. Spooner Oldham – Piano, Pump Organ. Tim Drummond – Bass. Oscar Butterworth – Drums. Astrid Young – Backing Vocals. Nicolette Larson – Vocals. Larry Cragg – Broom.
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,3
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,1

Łącznie 7, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
14.04.2013
(Recenzent)

Young, Neil — Unplugged

Przystanek Kanada odcinek XXX: Pewnego razu zimą (Una volta de l’inverno).

Podczas gdy przez świat muzyki przetaczał się z hukiem grunge, Neil Young – wielka inspiracja dla tuzów gatunku (wymieńmy choćby muzyków Pearl Jam i Kurta Cobaina) – chwilowo odłożył gitarę elektryczną do kąta. Podczas gdy fani grunge odkrywali dla siebie jego elektryczne albumy, Neil znów rozsmakowywał się w kameralnym, stonowanym graniu – takie były jego koncerty w roku 1992, taki był „jesienny”, melancholijny album „Harvest Moon”, taki był utwór „Philadelphia”, nagrany dla potrzeb tak samo zatytułowanego filmu i nominowany do Oscara. Wzrost popularności Neila przenosił się na ciekawe propozycje koncertowe – między innymi MTV (wtedy jeszcze nadające muzykę…) zaprosiło go do zagrania koncertu w ramach cyklu MTV Unplugged. Koncert z 7 lutego 1993 został zarejestrowany i w czerwcu tegoż roku (w nieco okrojonej wersji – wypadły „Sample And Hold”, „Dreamin’ Man”, „War Of Man” i „Winterlong”) ukazał się na płytach; pojawiła się też dostępna na VHS wersja z obrazem.

Przygotowany przez Younga i jego zespół repertuar był bardzo przekrojowy, obejmujący całą karierę Neila: od znanego jeszcze z Buffalo Springfield „Mr. Soul”, przez „Helpless” pamiętający debiut CSNY i „Long May You Run” z jedynego albumu The Stills/Young Band po nagrania z „Harvest Moon”. Nie zabrakło tu klasyków: obok wymienionych utworów było „Pocahontas”, „The Needle And The Damage Done”, „Like A Hurricane”. Do tego odświeżono kilka mniej znanych utworów („World On A String”, „Look Out For My Love”) Był premierowy „Stringman” (pochodzący jeszcze z roku 1976) i fragment eksperymentalnej, synthpopowej płyty „Trans” – „Transformer Man” (dowodzący, że pod przesyconym elektroniką brzmieniem czaiły się tam ładne melodie i udane kompozycje, przytłoczone nowoczesnymi dźwiękami)… Czasem te kompozycje wykonano po prostu w oszczędnej, akustycznej wersji, czasem mocno ingerowano w aranżację („Like A Hurricane” wykonane w bardzo intrygującej wersji z dominującymi dźwiękami organów piszczałkowych i harmonijki ustnej)…

Jednym słowem – zestaw marzeń dla fana Neila Younga. Tyle, że album należy niestety do mniej interesujących koncertowych dokonań Kanadyjczyka. Mimo dobrej obsady personalnej, ciekawego repertuaru i interesujących aranżacji – wyszła płyta dziwnie letnia, zagrana przez muzyków towarzyszących Neilowi jakby bez zaangażowania, mechanicznie, rutynowo. Zresztą praca nad „Unplugged” przebiegała w wyjątkowo ciężkiej atmosferze (ostatecznie trzeba było zagrać drugi koncert, bo pierwszy wypadł słabiutko i nie nadawał się do publikacji). W efekcie otrzymaliśmy album dobry, na pewno godny poznania, ale niestety pozbawiony tej iskry szaleństwa, tak typowej dla Younga na żywo; album jedynie dobry, podczas gdy była szansa na dużo, dużo więcej.

„Unplugged” rozczarowało Neila Younga w większym stopniu niż publiczność i krytyków (album był komercyjnym sukcesem, spotkał się też z ciepłym, acz niezbyt entuzjastycznym przyjęciem recenzentów). Neil doszedł do wniosku, że pora na pewien czas dać sobie spokój z kameralnym graniem i wrócić do rockowego, zgiełkliwego wymiatania z Crazy Horse. Gdy w listopadzie 1993 rozpoczął pracę nad kolejnym albumem studyjnym – nie mógł wiedzieć, że pracy nad płytą będą (znów) towarzyszyć wyjątkowo ponure okoliczności. O czym w odcinku XXXI: Szczęki życia (Jaws Of Life).

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.