Przystanek Kanada odcinek XVI: Nasze plemię (Our Tribe).
Szalona sinusoida, przedstawiająca związek Stephen Stills-Neil Young, ponownie przeskoczyła z jednego ekstremum w drugie. Dopiero co panowie w harmonii i spokoju (burzący harmonię Crosby i Nash zostali grzecznie wyproszeni, co okroiło Crosby Stills Nash & Young do The Stills-Young Band) nagrali razem udany album, zaczęła się trasa koncertowa (ciesząca się sporym zainteresowaniem) i… no cóż – nietrudno się domyśleć, co się stało: panowie znów się pokłócili i Young porzucił Stillsa (o czym Stephen dowiedział się za pośrednictwem telegramu), który musiał dokończyć trasę solo.
Tymczasem Neil postanowił nieco poleniuchować. Zwłaszcza że wytrwałe zaloty pod adresem niejakiej Pegi Morton przyniosły efekt i Neil ponownie wstąpił w związek małżeński. Co prawda nowy materiał powoli powstawał, ale… do jego ukazania się miało jeszcze minąć sporo czasu. W tzw. międzyczasie Neil przekopał swoje archiwa. Efekt owych poszukiwań słuchacze poznali w postaci kolejnego premierowego albumu – „American Stars ‘n’ Bars”.
Album zbierał nagrania z czterech różnych sesji. Całą pierwszą stronę wypełniły nagrania z kwietnia 1977, zarejestrowane z Crazy Horse, Benem Keithem, skrzypaczką Carole Mayedo i wokalistkami Lindą Ronstadt i (wtedy zaczynającą karierę) Nicolette Larson. Mimo udziału muzyków Szalonego Konia – tą stronę czarnego krążka wypełniły nagrania nawiązujące wprost do przebojowego „Harvest”, przy okazji niejako zapowiadające kolejną płytę Younga. Tak wypadał już otwierający całość “The Old Country Waltz” – bogata, gładka produkcja, countrujące „zaśpiewy” gitary pedal steel, skrzypce, ciepły nastrój, słodkie kobiece chórki… Nieco bardziej rockowo pobrzmiewa “Saddle Up The Palomino”, choć nadal to bliżej country czy folku niż rocka. I tak sobie płynie ta muzyka, bez pośpiechu, ciepło, łagodnie; mocniejsza, elektryczna gitara pojawia się dopiero w zamykającym ten zestaw „Bite The Bullet”.
Otwierający stronę B „Star Of Bethlehem” (listopad 1974, sesja „Homegrown”) kontynuuje folkowo-country’owy nastrój (choć już bez udziału skrzypaczki, za to z Emmylou Harris). Potem mamy o półtorej roku młodszy, nagrany przez Younga solo „Will To Love” – tajemniczy, bardzo klimatyczny, z powoli snującymi się, delikatnymi dźwiękami gitary akustycznej, opowiadający o miłości i wierności za pośrednictwem dość nietypowej metafory – wyruszającego w górę rzeki łososia. Całość zamykają dwie kompozycje zarejestrowane z Crazy Horse w listopadzie 1975: zwięzłe „Homegrown” i najlepszy fragment płyty, kolejny Youngowy epik – „Like A Hurricane”. Napędzany dynamicznym, rytmicznym gitarowym warkotem i harmoniami wokalnymi, natychmiast stał się żelaznym punktem koncertów Neila.
Trudno coś zarzucić poszczególnym utworom (w sumie każdy reprezentuje co najmniej dobry poziom), jednak płyta jako całość wyszła mocno chaotycznie (co nie dziwi, jako że sklejono ją z kilku różnych sesji). Mamy tu swoisty przekrój przez całą dotychczasową stylistyczną różnorodność Younga - od kameralnych, oszczędnych akustycznych utworów przez efektownie zaaranżowaną mieszankę folku, rocka i country po surowe gitarowe grzanie. Gdy „American Stars ‘n’ Bars” trafił na rynek – na ulicach robotniczych dzielnic Londynu wybuchła punkowa rewolucja. Neil na razie skupiał się na nagraniu „Comes A Time” – kontynuującej folkowo-country’ową linię „Harvest” – ale nie pozostał obojętny na nową muzykę. W roku 1978 wyruszył na wyczerpującą trasę wraz z Crazy Horse – a co z niej wynikło, o tym w odcinku XVII: Zorza polarna (Aurora Borealis).