ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Kiss ─ Hotter Than Hell w serwisie ArtRock.pl

Kiss — Hotter Than Hell

 
wydawnictwo: Casablanca 1974
 
"Got to Choose" (Paul Stanley) – 3:52 Lead vocals - Paul Stanley/ "Parasite" (Ace Frehley) – 3:03 Lead vocals - Gene Simmons/ "Goin' Blind" (Gene Simmons, Stephen Coronel) – 3:34 Lead vocals - Gene Simmons/ "Hotter Than Hell" (Stanley) – 3:30 Lead vocals - Paul Stanley/ "Let Me Go, Rock 'n' Roll" (Stanley, Simmons) – 2:16 Lead vocals - Gene Simmons/ "All the Way" (Simmons) – 3:17 Lead vocals - Gene Simmons/ "Watchin' You" (Simmons) – 3:45 Lead vocals - Gene Simmons/ "Mainline" (Stanley) – 3:50 Lead vocals - Peter Criss/ "Comin' Home" (Frehley, Stanley) – 2:37 Lead Vocals - Paul Stanley/ "Strange Ways" (Frehley) – 3:20 Lead vocals - Peter Criss
 
Całkowity czas: 33:28
skład:
Gene Simmons - bass guitar, lead vocals/ Paul Stanley - rhythm guitar, lead vocals/ Ace Frehley - lead guitar/ Peter Criss - drums, vocals
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,2
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,12
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,8

Łącznie 29, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
27.04.2008
(Recenzent)

Kiss — Hotter Than Hell

 

 

 

Kiss!

Czy ten portal może upaść jeszcze niżej? Bądźmy optymistami. Może!

Ale tak trochę poważniej. A czego by nie Kiss? Wymalowani jak małpy, przebrani jeszcze gorzej. Gene Simmons obdarzony najdłuższym jęzorem w show-biznesie, a Paul Stanley “zaliczył” ponoć ponad tysiąc panienek. Do tego czołg na scenie. Do tego to esesmańskie podwójne “S” w nazwie (gdyby nie to, że obaj liderzy są Żydami, to pewnie za to by im jaja urwano) – Tyle przeciętny zjadacz muzyki wie o Kiss. Przeciętny czytelnik naszego portalu pewnie ociupinkę więcej. Gene Simmons powiedział kiedyś, że wymalowanie sobie gęb farbą było warte kilkadziesiąt milionów dolarów. Ale sam makijaż nie wystarczy, żeby przez ponad trzydzieści pozostawać jednym z najpopularniejszych zespołów rockowych. Co oprócz ekscentrycznego image’u? Muzyka. Prosta, głośna, łatwo wpadająca w ucho. Trudno nazwać ją odkrywczą, czy wybitną. Ale Kiss to kopalnia rockowych przebojów, do tego świetny koncertowy band. Widziałem trochę nieco nieoficjalnych materiałów z różnych występów jeszcze z lat siedemdziesiątych – zawsze oprócz przebieranek było mocno, soczyście, rockandrollowo. Tak jak powinno być na rockowym koncercie.

 Nie zawsze jednak było tak słodko. Kiss dość szybko zdobyli sobie popularność jako atrakcja koncertowa, ale nie przekładało się to na wyniki sprzedaży płyt. Dopiero koncertowy “Alive” zmienił tą sytuację i kariera zespołu nabrała odpowiedniego rozpędu. Wcześniej nagrali trzy albumy studyjne, które jak wspomniałem nie odniosły oszałamiających sukcesów na listach przebojów. A rekordy niepopularności bił “Hotter Than Hell”, który dotarł tylko do setnego miejsca na liście Billboardu, a w szacowne złoto przyoblókł się dopiero w 1977 roku. Tak marnie nie poszło żadnej innej płycie Kiss. Najbardziej winna była w tym wypadku sama wytwórnia – zawiodła dystrybucja, promocja i płyta de facto padła. Paradoksalnie jest to jedna z najlepszych płyt grupy. Mroczniejsza i cięższa od pozostałych, tych bardziej rock’n’rollowych, nagranych w latach siedemdziesiątych. Do podobnego grania zespół wrócił dopiero w latach dziewięćdziesiątych na albumach “Revenge” i “Psycho Circus”.

 “Hotter Than Hell” jak na owe czasy był to rasowy hard-rock. Żadnego “słodzenia” – sekcja i gitary. I tylko jedna ballada – “Going Blind”, za to o ciekawej, niebanalnej melodii. “Parasite”, “Hotter Than Hell”, “Got to Choose”, “Watching You”, “Strange Ways” – świetne riffy, bluesowy feeling, często ozdobione zaskakująco ciekawymi solówkami zapewne w wykonaniu Ace Frehleya – prawdziwe killery, pełne rockowej energii. A “Let Me Go, Rock’n’Roll” trafił do żelaznego repertuaru koncertowego. Tylko żal , że to tak kryminalnie krótkie – nieco ponad pół godziny.

 To album praktycznie z tej samej półki co współczesne mu “Not Fragile” Bachman Turner Overdrive, debiut Montrose, dwa pierwsze Bad Company (z tym BC może powinienem trochę uważać, ale powiedzmy, że to prawie ta sama półka). Byłem dosyć zaskoczony, że kiedyś Kiss oprócz imprezowego rock’n’rolla potrafiło nagrać coś znacznie ciekawszego i o większym ciężarze gatunkowym. A zaczęło się od “Strange Ways”, które usłyszałem w jakimś sklepie. Kiedy na pytanie – “A co to tak ładnie gra?” – usłyszałem , że Kiss, to się bardzo zdziwiłem. A kiedy posłuchałem całej płyty, to byłem jeszcze bardziej zdziwiony. Myślę, że jeszcze parę osób, które znają ich głównie z różnych składanek też pewnie przeżyje coś podobnego. Dobrego hard-rocka nigdy w domu za dużo. Radzę spróbować tego Kissa. Co by nie powiedzieć - klasyka.

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.