ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Kiss ─ Sonic Boom w serwisie ArtRock.pl

Kiss — Sonic Boom

 
wydawnictwo: Roadrunner Records 2009
 
1. Modern Day Delilah [3:37]
2. Russian Roulette [4:34]
3.Never Enough [3:26]
4. Yes I Know (Nobody’s Perfect) [3:02]
5. Stand [4:50]
6. Hot and Cold [3:36]
7. All For The Glory [3:51]
8. Danger Us [4:22]
9. I’m An Animal [3:47]
10. When Lightning Strikes [3:43]
11. Say Yeah [4:28]
 
Całkowity czas: 42:46
skład:
Paul Stanley –guit, voc / Gene Simmons – bg, voc / Tommy Thayer – guit / Eric Singer – dr
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,4
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,2
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,2
Album jakich wiele, poprawny.
,3
Dobra, godna uwagi produkcja.
,5
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,4
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,2

Łącznie 26, ocena: Album jakich wiele, poprawny.
 
 
Ocena: 4 Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
09.01.2010
(Recenzent)

Kiss — Sonic Boom

Ostatnie lata działalności Kiss naznaczyło coś, co nazywam „syndromem Tiny Turner”, czyli „ od kilku(nastu) lat żegnam się ze sceną i fanami, ale jakoś ostatecznie pożegnać się nie mogę”. Pamiętam, że wydana dokładnie przed 11 laty świetna płyta „Psycho Circus” Kissów miała być tą „pożegnalną” w ich dorobku. Wsłuchiwałem się w nią z zachwytem. Byłaby świetną kodą w ich niecodziennym dorobku. Czuło się powiew świeżości i trudno było się nie zachwycić soczystymi, rockowymi melodiami z tego krążka. Potem nastąpiła ciągnąca się latami seria „pożegnalnych” tras koncertowych. W końcu z trwogą dotarła do mnie informacja o realizacji kolejnego studyjnego albumu...

Niestety „Sonic Boom” razi bezkompromisowością i bezradnością twórczą muzyków. Kolejne utwory brzmią niemal tak samo i po kilkunastu minutach najzwyczajniej w świecie słuchacza zaczynają boleć uszy.

Otwierający „Modern Day Delilah” jest zdecydowanie najlepszym utworem z całego zestawu. Potem niestety jest tylko gorzej. „Russian Roulette” nie wyróżnia się praktycznie niczym; ani chwytliwego refrenu, ani fajnego riffu, ani zapadającej w ucho melodii. „Never Enough” sprawia wrażenie jakby Paul Stanley nasłuchał się „Back In Black” AC/DC i zapragnął stworzyć coś identycznego. Wszystko w tym utworze, począwszy od nieciekawego gitarowego riffu poprzez linię melodyczną, kojarzy się z „ejsidici’owym” banałem. Dalej jest jeszcze gorzej; zapowiadające się we wstępach nieźle „Stand” czy „Danger Us” w kolejnych minutach odsłuchu najzwyczajniej w świecie rozczarowywują. Jeśli ktoś narzekał na przesadną cukierkowatość kiss’owych ballad pokroju „Beth” czy „I Finally Found My Way” z upływem kolejnych minut trwania „Sonic Boom” będzie tęsknił nawet za takim urozmaiceniem w zestawie.

Wprawdzie końcówka płyty troszkę wynagradza niedostatki pierwszej części krążka, jednak ani „I’m An Animal”, gdzie sposób śpiewania Gene’a Simmonsa kojarzy mi się nieodpracie ze Steve’m Lukatherem z najlepszej płyty Toto „Kigdom Of Desire”, ani „When Lightning Strikes” z fajnym refrenem, nie są w stanie wyrównać proporcji do przynajmniej „przyzwoitych”.

Ktoś kiedyś powiedział, że trzeba wiedzieć kiedy zejść ze sceny. Może niekoniecznie w glorii chwały, ale kończąc na przynajmniej przyzwoitym poziomie. Niestety, w przypadku panów Stanley’a i Simmonsa wygląda to na zjadanie własnego ogona i pastiszowanie samych siebie.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.