ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Transatlantic ─ SMPTe w serwisie ArtRock.pl

Transatlantic — SMPTe

 
wydawnictwo: InsideOut Music 2000
 
1. All of the above (30:59) 2. We all need some light (5:45) 3. Mystery train (6:52) 4. My new world (16:16) 5. In held ('Twas) in I (17:21)
 
Całkowity czas: 77:14
skład:
Neal Morse - vocals, keyboards, acoustic & electric guitars ; Mike Portnoy - drums, back vocals; Roine Stolt - vocals, acoustic & electric guitars, mellotron, percussion; Pete Trewavas - bass, bass pedals, back vocals;
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Niezła płyta, można posłuchać.
,2
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,8
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,15
Arcydzieło.
,269

Łącznie 298, ocena: Arcydzieło.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
10.07.2000
(Recenzent)

Transatlantic — SMPTe

Pośród obecnego "wysypu" przeróżnych "progresywnych supergrup", efektów tej współpracy oczekiwałem chyba z największym zainteresowaniem. Spotkali się tu liderzy dwóch doskonałych grup art-rockowych, aspirujących (zasłużenie!) do progresywnej pierwszej ligi, czyli Roine Stolt (The Flower Kings) i Neal Morse (Spock's Beard), oraz członkowie dwóch zespołów w tej lidze sie znajdujących, a zatem Pete Trewavas (Marillion) i Mike Portnoy (Dream Theater). Początkowo animator całego projektu, Mike Portnoy, zaprosił do niego Jima Matheosa z Fates Warning, jednak ten miał zbyt dużo obowiązków, żeby znaleźć czas na nagranie tej płyty. Sięgnięto więc po Roine Stolta, którego nagrania z The Flower Kings Mike bardzo ceni (podobno uważa Stardust We Are za jedną z najlepszych płyt roku 1998). Wspólne sesje odbyły się na przełomie czerwca i lipca 1999 roku. W większości przypadków panowie poznali się osobiście dopiero wtedy! Późniejsze dogrywki, miksowanie, utrudnione ze względu na odległości, jakie dzielą domy poszczególnych członków, przeciągnęło datę wydania płyty aż do końca marca. Również długo ważyła się sprawa nazwy dla grupy - początkowo miał to być "SMPTe" - komunikacyjny kod używany w studiu, a jednocześnie inicjały członków, potem wybrano nazwę "Second Nature", aż w końcu stanęło na "Transatlanticu" - całkiem adekwatnym, jako, że członkowie grupy pochodzą po połowie z obu stron Atlantyku...
Tyle historycznego wstępu. Od tygodnia wreszcie mogę cieszyć się ta płytą. Połączony talent wszystkich członków grupy dosłownie eksploduje. Pod względem kompozycyjnym płytę zdominował Neal Morse, który dostarczył najdłuższy utwór All Of The Above oraz dwa krótsze We All Need Some Light i Mystery Train. Pierwszy z wymienionych to doprawdy wyśmienita suita, łącząca wiele dynamicznych, porywających tematów z fragmentami bardziej kameralnymi, w tym partią włączoną do utworu przez Trewavasa (Camouflaged In Blue), a wszystko okraszone kilkoma znakomitymi solówkami Stolta i pełnymi werwy wokalami Morse'a. We All Need Some Light to łagodna, typowa dla Morse'a ballada w stylu chociażby Distance To The Sun. Za popowa? Mi się podoba, przede wszystkim ze względu na piękne, delikatne partie gitary akustycznej. A głosu Morse'a mogę słuchać w każdych ilościach. Pewne obiekcje mam za to przy trzecim utworze, Mystery Train. Melodia jest zbyt toporna, a jedyny ciekawy fragment pojawia się, gdy na plan pierwszy wychodzą Portnoy z Trewavasem i całkiem ciekawie kombinują.
Po trzech utworach Morse'a mamy znakomity kawałek przygotowany przez Stolta, My New World. Zbliża się on do jakości All Of The Above, szczególnie w drugiej dynamicznej części, z fantastycznymi solówkami Morse'a, a przede wszystkim Stolta. Wcześniej Stolt udatnie podrabia Steve'a Howe, co dodaje kompozycji Yesowego charakteru. Śpiewają tu na przemian Morse i Stolt.
Doskonałym zakończeniem jest cover starego utworu Procol Harum In Held (Twas) In I. Na jego nagranie uparł się podobno Portnoy, i, choć był to jeden z ulubionych utworów Stolta w czasach jego młodości, pozostała dwójka w ogóle go nie znała! A jednak wykonanie nie pozostawia nic do życzenia. Doskonale spisuje się tu sekcja rytmiczna, nadająca temu utworowi o wiele bardziej rockowego, agresywnego charakteru. Porzucono udziwnione w oryginale fragmenty z "muzyką cyrkową", przez co utwór zyskał na spójności. Głos Morse'a bardzo upodabnia się do Gary Brockera, ale w kilku momentach do głosu dochodzą po kolei wszyscy muzycy - i świetnie to wypada. Całość - podobnie jak w oryginale - kończy się przepięknym solem na gitarze.
Opisałem po kolei wszystkie utwory, w większości bardzo je chwaląc, ale teraz wypadałoby się zastanowić nad ogólną oceną płyty. Nie będzie ona raczej jakimś przełomem w historii progresywnego rocka. Mając niewiele czasu na wspólną pracę, muzycy w naturalny sposób oparli się na tkwiących w nich inspiracjach. Mocno słychać tu Yes, ale i The Beatles. Wszechobecne na płycie brzmienie organów Hammonda również cofa nas w muzyczną przeszłość. Transatlantic jest po prostu bardzo dobrą płytą, utrzymaną w tradycyjnym stylu rocka symfonicznego. Nazywanie jej arcydziełem byłoby przesadą, bo nie wszystkie momenty są tu jednakowo udane. Powiedzmy, że jest to przymiarka do prawdziwego arcydzieła, którym ma szansę stać się planowany już kolejny album Transatlantic.
Jeśli chodzi o wpływ poszczególnych muzyków na kształt płyty, Neal Morse, jako główny kompozytor i wokalista, w nieunikniony sposób dominuje na płycie. Wiele fragmentów nie byłoby od rzeczy na płytach Spock's Beard. Mimo tego każdy z muzyków dysponuje na tyle rozpoznawalnym stylem, że wnosi do brzmienia płyty swoją cząstkę. Od studyjnych produkcji Spock's Beard czy The Flower Kings różni Transatlantic szczególna żywiołowość w wykonaniu i mniejsze dążenie do perfekcji aranżacyjnej. Słychać, że gra jest przede wszystkim przyjemnością dla muzyków. W tym przypadku przekłada się to bezpośrednio na przyjemność dla uszu słuchaczy.
 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.