ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Amarok ─ Hope w serwisie ArtRock.pl

Amarok — Hope

 
wydawnictwo: Oskar 2024
 
1. Hope Is (4:44)
2. Stay Human (5:52)
3. Insomnia (6:06)
4. Trail (7:07)
5. Welcome (5:16)
6. Queen (5:15)
7. Perfect Run (5:50)
8. Don't Surrender (6:59)
9. Simple Pleasures (7:34)
10. Dolina (3:09)
 
Całkowity czas: 57:55
skład:
Michał Wojtas - vocals, electric & acoustic guitars, keyboards, percussion, e-drum (1)
Kornel Popławski - bass, violin, cello, lead vocals (6)
Marta Wojtas - backing vocals, gong, percussion
Konrad Zieliński - drums, lead vocals (5)
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,2

Łącznie 6, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
08.04.2024
(Recenzent)

Amarok — Hope

Gdy po wydaniu trzech albumów grupa Amarok zniknęła na 13 lat i powróciła w 2017 roku z niezwykle udaną płytą Hunt, rozpoczęła niezwykle intensywny okres w swoim artystycznym rozwoju. Od tego czasu, praktycznie co dwa lata, projekt stworzony przez Michała Wojtasa, oddawał do rąk fanów nowy album, za każdym razem oferując płyty ambitne, przemyślane, niebanalne ale też niewolne od melodycznej nośności.

Pisałem na naszych łamach o wszystkich trzech albumach nagranych przez Amarok po 2017 roku (Hunt, The Storm, Hero) i za każdym razem oceniałem te płyty w naszej artrockowej skali na 8, czyli jako pozycje bardzo dobre. Za każdym razem jednak miałem poczucie, że muzycy delikatnie podnoszą sobie poprzeczkę. I wydany ledwie w miniony piątek Hope jest kolejnym krążkiem w ich dyskografii, na którym się nie cofają, a wręcz przeciwnie, prą do przodu, proponując odbiorcy dzieło zdecydowanie inne, najbardziej różnorodne, a jednak czerpiące z ich dotychczasowej, muzycznej spuścizny.

Bo gdyby ktoś mi kazał zwięźle opisać Amarok na podstawie dotychczasowych płyt użyłbym haseł: ilustracyjność, ambient, trip-hop, nowoczesna elektronika, folk, orientalność, world music. Powtarzając je jednym tchem przy Hope miałbym poczucie, że wprowadzam potencjalnych słuchaczy w błąd. Oczywiście, drobne refleksy wszystkiego, co powyższe, tu są. Trudno też uciec Wojtasowi od dość ekspansywnej elektroniki, do której ewidentnie ma słabość. Jednak to głównie album bardzo dobrych, konkretnych, wyrazistych kompozycji, czasami - można wręcz powiedzieć - piosenek! Zresztą, to bardzo naturalna ewolucja w ich brzmieniu, bo podobne zmiany zauważałem już pisząc o Hero.

Hope jest przede wszystkim żywy, momentami energetyczny, niezwykle rockowy. Spójrzmy choćby na otwierający całość Hope Is z hipnotyzującym i odhumanizowanym wokalem Marty Wojtas, w którym mocne gitarowe riffy bezwzględnie pachną Porcupine Tree. Nie jest to wszak zarzut, bo dawno nikt tak ciekawie i po swojemu (przynajmniej w Polsce) nie zbliżał się do Jeżozwierzowych klimatów. A jest jeszcze Trail w drugiej części też przynoszący miód dla uszu fanów formacji Stevena Wilsona. A skoro o tym ostatnim mowa – finał Don't Surrender jest dla mnie odległą wariacją na temat przecudnych końcowych minut Wilsonowej kompozycji The Raven That Refused To Sing.

Okej, żeby nie było, iż kwartet z Warszawy bawi się tu li tylko w jakieś kopiowanie. Świetny Stay Human zachwyca piękną ascetycznością, z początku wyrażoną tylko głosem i gitarą. Potem intensywnie narasta i ujmuje wokalnymi harmoniami, też zresztą położonymi na mocnych gitarach. Początek Insomni przynosi to, co już u nich znamy – szlachetną, gitarową formę we Floydowo-Knopflerowym stylu, która zresztą powraca w dalszej części utworu, szybko jednak zostaje tam skontrowana ponownym uderzeniem gitarowego żaru. Wspomniany już Trails początkowo kompletnie zmienia atmosferę – jest elektroniczny, syntetyczny i taneczny. Dokłada do tego, dzięki instrumentom perkusyjnym, nieco brzmienia world music. Zupełne zaskoczenie przynosi Welcome – mroczny, zimny, troszkę taki cold wave’owy, z chłodnym, jakby bezwiednym wokalem Konrada Zielińskiego, co wywołuje u mnie odczucie spotkania się tu… Clan Of Xymox z psychodelią i progresem. Ale, ale! Dlaczego ta kompozycja brzmi inaczej? Bo to utwór napisany właśnie przez Zielińskiego, co tworzy moim zdaniem nową, fantastyczną jakość w Amaroku. Tej „nowej jakości” jest tu zresztą więcej. Bo kolejny numer Queen został przygotowany przez Kornela Popławskiego, który też w nim śpiewa. Niezwykle duszny, trochę oniryczny, surowy, brudny, a przez partie wokalne jakby „knajpiany”, przynosi dodatkowo odjechane skrzypcowe solo. Następny Perfect Run razi transem, hipnotycznością i faktycznie może być pomocny podczas morderczego biegu, zaś w samej atmosferze gdzieś w oddali przywołuje mi bardziej energetyczne kompozycje God Is An Astronaut. O przepięknej balladzie Don't Surrender już krótko wspominałem. Zatrzymam się zatem jeszcze tylko na końcówce płyty z najspokojniejszym w zestawie Simple Pleasures oraz z jedyną tu kompozycją zaśpiewaną po polsku, jakby przez to bardzo słowiańską w formie, Doliną.

Piękna płyta, dodatkowo ozdobiona, jak to zwykle w Amaroku, zapamiętywalnymi melodycznymi tematami i porywającymi solówkami gitary, od których trudno się uwolnić. No i są jeszcze teksty Marty Wojtas wieńczące trylogię albumów na literę „H”. Tym razem przynoszące oczywiście… nadzieję.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.