Trzy lata trzeba było czekać na nowy, czwarty już album śląskiej formacji Here On Earth. Napisałem o „czekaniu”, bo ja naprawdę czekałem. Ich poprzedni krążek Nic nam się nie należy zrobił na mnie tak duże wrażenie, że był chyba najczęściej przeze mnie słuchanym albumem 2022 roku i chyba też ulubionym spośród wszystkich polskich wydawnictw tamtego okresu. Potem jeszcze posłuchałem tego materiału na kilku koncertach i…
…i oto jest. Zaświat. Nagrany w nieco okrojonym składzie, już bez klawiszowca, Dawida Czekirdy, choć w dalszym ciągu z dużą rolą elektroniki, za którą odpowiada gitarzysta, ale i współkompozytor utworów, Piotr Krasek.
Jaka jest ta nowa płyta? Odpowiem nieco kontrowersyjnie – dokładnie taka, jakiej oczekiwałem. Swoista muzyczna kontynuacja Nic nam się nie należy, a może nawet jej… druga odsłona. Za mocno? Bo pewnie w tym momencie wielu czytelników może odebrać to, jako pewną formę zarzutu: „cóż to za zespół, który nie otwiera nowych drzwi, nagrywa podobną płytę?” Spokojnie! Nie do końca taką samą.
Bo dla mnie Here On Earth znalazło na Nic nam się nie należy swoją muzyczną drogę. Ktoś może powiedzieć – swój styl. Zupełnie inny, niż na .In.Ellipsis., czy Thallium. I nie chodzi tu tylko o śpiewanie w języku polskim, choć to niezwykle ważny wyróżnik tworzący pewną bliskość z polskim odbiorcą, szczególnie w tak otwartych i bezpośrednich niekiedy tekstach wokalisty Krzysztofa Wróbla. A jakie są cechy tego ich muzycznego DNA? Potężne, ciężkie, jednak niezwykle atmosferyczne i klimatyczne kompozycje oparte na mocnych, gitarowych riffach, łagodzone, albo uzupełniane wyrazistą elektroniką. Ponadto to utwory ozdobione przejmującymi, niekiedy wzniosłymi melodiami o dużej nośności i atrakcyjności. I oni pięknie te kontrastowe światy potrafią połączyć, jak mistrzowie nieco tylko podobnego grania z Katatonii, czy Evergrey.
Mnóstwo tu mam rzeczy, które mi się podobają. Zabierz mnie, Poczekaj, Czas przygasłych świateł, Dom, Oddech, Kogoś będzie brak, to chyba moje ulubione nagrania (właśnie zauważyłem, że to 6/10, czyli więcej niż „pół perfekcyjnej płyty”). No a co z tą „nie do końca taką samą płytą”? Proszę bardzo, zaskakuje już otwierający całość Zabierz mnie, w którym majestatyczne i pełne harmonii partie wokalne dodają ogromnego ducha słowiańskiego folku. Nie można też zapomnieć partiach growlu w Kogoś będzie brak, czy krzyku w Bezkresie i Echu, za które odpowiada Przemysław Nowakowski.
I jeszcze trochę o słowach, które - jak zwykle u nich - są bardzo istotne. Jest zatem o wzajemnych relacjach i bolesnych niekiedy uczuciach (Zabierz mnie, We mnie, w tobie, Poczekaj, Kogoś będzie brak). Co ciekawe, w utworze We mnie, w tobie Wróbel pisząc o uczuciach odwołuje się do pogodowej natury i zjawisk, zaś w Kogoś będzie brak, do muzyki (chcę odnaleźć tę melodię, naszych ciał harmonię). Powraca oczywiście tematyka pokazujące bezsensowność religii i związanych z nią zachowań i rytuałów (Dzyń, dzyń, Bezkres), czy wreszcie, w Czasie przygasłych świateł, krytyka współczesnego społeczeństwa i ludzi, którzy czują się wszechwiedzący i nieomylni dzięki social mediom (Gdy wiedzy brak pogarda szerzy się, naukowcem każdy z nas przed ekranu szkłem, nastał czas krzyczących mocno głów, co życia ważny sens odczytują z wróżb).
Czas na konkluzję. Jak zatem odczytywać to – po części – wejście przez zespół do tej samej rzeki? Osobiście odbieram je jako niezwykle trafny i celowy zabieg zespołu świadomego już swojej pewnej wyrazistości. Dlaczegóż jej nie ugruntować i podkreślić? Mocny i mądry album.