Nie ostygło jeszcze niedawne wydawnictwo koncertowe RPWL, a już kwintet z Bawarii może pochwalić się swoim 12 licząc rejestracje live albumem zatytułowanym „Wanted“. Zespół pozostał jednak przy produkcjach koncepcyjnych – po bardzo udanym merytorycznie i ciekawie zrobionym muzycznie „Beyond Man And Time“,  tematycznie opartym o fundamentalne dzieło niemieckiego filozofa F. Nietzschego  „Tako rzecze Zaratrusta...“,  muzycy bliżej przyjrzeli się innej ciekawej i głośnej postaci  epoki XIX w. – włoskiemu rewolucjoniście Giuseppe Garibaldiemu.

Prawdę mówiąc o RPWL nie można mówić jak o pionierach muzycznych horyzontów. Są mistrzami klimatu, którym dopieszczają publiczność od czasu debiutanckiego „God has failed“. Muzyka RPWL to swoista mieszanka klasycznego progresywnego stylu przełomu lat 70tych i 80tych, cechująca się czystą. nieskażoną  improwizacjami formą oraz mocnym wpływem późno-gilmourowego  wcielenia Pink Floyd, Hawkwind czy Focus.  Są jednym z tych zespołów, które znalazły swoją niszę. „Wanted“ nie jest tutaj wyjątkiem. Z jednej strony muzyka jest na tyle charakterystyczna i rozpoznawalna iż wydawałoby się zespół zacznie zjadać swój ogon. Tematyka kolejnych albumów zaczyna spychać muzykę do roli treści ilustracyjnej, wspomagającej warstwę liryczną. Warto tu wspomnieć o  utworze "Revelation", całkowicie instrumentalnym, który już na wstępie streszcza zawartą w kolejnych utworach tematykę albumu. Ostre wejście riffowe i sample ilustrujące to faktycznie dźwięki odnoszą się do epizodów z życia Galibardiego jako przywódcy Włochów – wojny przeciw Francji, ograniczenia terytorialnego państwa papieskiego  ...  sam utwór po mocnym rozgrzaniu marszowym przechodzi w długie typowo flodyowskie pasaże na hammonda i gitarę, kończąc się marszem  do "Swords & Guns".  Te okrzyki marszowe przypominają Hell March  autorstwa Franka Klepackiego, podobieństwo trudno przeoczyć choć raczej jest przypadkowe. Sam utwór sprawa wrażenie podzielonego na 2 części  - nośnika lirycznego, w który wpleciono szeroki pejzaż  z mocnym solo klawiszowym -  nie powiem, brzmi  to wyśmienicie.

Także ciekawostką może być próba porównania  utworu „A Clear Cut Line“ do „Nanib“ E.Aarseta  - takie przynajmniej  miałem skojarzenia po pierwszym przesłuchaniu.  Ta krótka 2,5 miutowa etiuda pełna jest smaczków zbliżonych do twórczości norweskiego  instrumentalisty – to przenikające drganie dźwięku,  instrumenty perkusyjne w rytmie bicia serca.  Ale to nie jedyne porównanie, które narzuca się  w muzyze najnowszej produkcji bawarczyków. To także charakterystyczne zagrania gitarowe dla wczesnego Lenny’ego Krawitza w „Disbelief“.  Ta mikstura nie ma schematu, utwory są zróżnicowane muzycznie,  w tym dwa mają charakter potencjalnych przebojów -  tytułowy „Wanted“ oraz „Perfect Day.“ Najdłuższy kawałek – „The Attack“, może zaskoczyć rozmachem – ale do tego muzycy RPWL zdążyli już nas przyzwyczaić. Całość zaś  delikatnie zamyka „A New Dawn“, będący swoistym manifestem antywojennym.  Słuchając go miałem przed oczami występ RPWL z CK Zamek w Poznaniu w 2003 r.  Pomimo upływu ponad dekady żywo wróciły mi w pamięci obrazy z końcowego utworu zamykającego występ zespołu ...

 Co by o muzyce i  o tych delikatnych wstawkach  nie powiedzieć - nadal zespołowi ciężko byłoby się wyprzeć swojego stylu, cała produkcja jest tak charakterystyczna, iż nawet nie mając dłuższy czas styczności z twórczością niemieckiego kwintetu – macie 100% pewność trafienia.  Pomimo tego godzina z „Wanted“ nadal należy do najmilszych doświadczeń, jakie mnie spotkały na przestrzeni ostatnich miesięcy.