Eponymus II to drugi już album kanadyjskiej formacji Spaced Out. Z pczym to można porównać? Nie wiem jak powinien brzmieć progressive-jazzrock jak to zespół się opisał, ale nasunęło mi się kilka porównań. Moje pierwsze skojarzenia to charakterystyczna gra gitary basowej jakże podobna do tej jaką nas poczęstował Błażej Domański w debiucie Chimery. Ale i dalej każdy kto lubi muzykę czysto-instrumentalną, dobre żywiołowe granie pełne niespodziewanych zwrotów rytmiczno-melodyjnych, czy komu podobały się dokonania King Crimson, After Crying, Anekdoten, Lizard czy właśnie Chimery chyba będzie zadowolony.
Muzyka łączy w sobie dobre cechy emocjonalnego grania i twórczej inwencji młodych kanadyjczyków. Aby nie było dość utwory są utrzymane w konwencji ... jammu - raj dla miłośników takiego grania. Z lekka czuć zapach psychodelii z dodatkiem groove'a i dobrego jazzowego mieszania.
Sięgając po ten album nie skazujemy się na kolejny nudny zespół próbujący wejśc na scenę ale na całkiem ciekawe zestawienie i nowoczesne brzmienie. Utwory są utrzymane w zróżnicowanej konwencji aranżacji oraz brzmieniu, dużo efektów i dźwięków nie-instrumentalnych ale i próby symfonizacji- nic tylko słuchać i się zachwcać. Może zrażać neo-pompatyczna okładka ale wierzcie mi muzyka naprawdę zrobiona ze smaczkiem. ósemeczka !