ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Transatlantic ─ Kaleidoscope w serwisie ArtRock.pl

Transatlantic — Kaleidoscope

 
wydawnictwo: InsideOut Music 2014
dystrybucja: EMI Music Poland
 
1. Into The Blue [25:13]
I. Overture
II. The Dreamer and the Healer
III. A New Beginning
IV. Written in Your Heart
V. The Dreamer and the Healer (Reprise)
2. Shine [7:28]
3. Black As the Sky [6:45]
4. Beyond The Sun [4:31]
5. Kaleidoscope [31:53]
I. Overture
II. Feel the Lightning
III. Black Gold
IV. Walking the Road
V. Desolation Days
VI. Lemon Looking Glass
VII. Feel the Lightning (Reprise)
 
Całkowity czas: 75:43
skład:
Neal Morse - keyboards, acoustic guitars, percussion, vocals
Mike Portnoy – drums, vocals
Roine Stolt - electric guitars, vocals,
Pete Trewavas - bass, vocals

Guests:
Chris Carmichael — cello
Rich Mouser — pedal steel guitar
Daniel Gildenlöw — vocals
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,5
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,19

Łącznie 32, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
23.01.2014
(Recenzent)

Transatlantic — Kaleidoscope

Tylko niespełna pięć lat kazali panowie z Transatlantic czekać na swój kolejny studyjny album. To „tylko” wynika oczywiście z faktu, że na poprzedni krążek, The Whirlwind, fani wyglądali aż lat osiem. Muzycy mieli zatem po raz kolejny sporo czasu i nie dziwi, że już tradycyjnie obdarzyli miłośników swoich dźwięków blisko 80 – minutowym kolosem z niewielką ilością nagrań.

Powiedzmy sobie od razu – nie jest to krążek na miarę swojego poprzednika, dla mnie szczytowego osiągnięcia Transatlantic, wydaje się także słabszy od SMPT:e i Bridge Across Forever. Czy to znaczy, że Morsowi, Stoltowi, Portnoyowi i Trewavasowi wyszedł słabszy album? Nie. Klasa muzyków i ich umiejętności nie pozwalają na wypuszczenie kompletnego gniota, jednak to album absolutnie przewidywalny w konstrukcji i muzycznych rozwiązaniach, powielający schematy zawarte na poprzednich krążkach.

Zacznijmy od najważniejszych nagrań – dwóch suit, które spinają album. W 25 – minutowej i podzielonej na pięć części Into The Blue, rozpoczętej niepokojącym, lekko kosmiczno – ambientowym wstępem, przenikają się - na zasadzie kontrastu  - bardziej spokojne i wyciszone momenty z tymi z rockowym pazurem. Tradycyjnie mamy główny – trzeba przyznać udany - motyw melodyczny, który powraca co jakiś czas, by przybrać w finale bardziej patetyczną formę. W międzyczasie otrzymujemy solowe popisy na gitarze i klawiszach oraz zabawę z przetworzonym wokalem, tak jak to zrobił Roine Stolt w kompozycji Pandemonium z Banks Of Eden swojego The Flower Kings. Warto zauważyć, że we fragmencie suity zatytułowanym Written in Your Heart gościnnie pojawił się Daniel Gildenlöw z Pain Of Salvation, związany wszak od lat z Transatlantic.

Bardziej udana wydaje się, trwająca ponad pół godziny, suita tytułowa. Bardziej udana, gdyż bardziej różnorodna i zawierająca więcej smaczków. Jej początek to tradycyjna, pełna energii, Transatlanticowa jazda. Później zaś możemy usłyszeć na wokalu nie tylko Morse’a, ale i Stolta i Trewavasa. Gdy zaczyna śpiewać Stolt i pojawiają się charakterystyczne dla The Flower Kings harmonie wokalne przenosimy się niemalże na któryś z ostatnich krążków grupy. W połowie kompozycji z kolei mamy klimacik rodem z Floydowskiego Us And Them, a gdy za śpiewanie bierze się basista Marillionu robi się jakby beatlesowsko. Siły kompozycji dodaje naprawdę ładne gitarowe solo pomieszczone w drugiej części Kaleidoscope.

Album uzupełniają trzy krótsze utwory. Promujący album Shine to zgrabna, nastrojowa ballada, z dobrą melodią i takowym gitarowym popisem, jednak z nóg nie zwala. Szczerze mówiąc, sympatyczniej słucha mi się balladki For Such A Time, która znalazła się na… bonusowym dysku The Whirlwind. W żywym Black As The Sky muzycy jeszcze raz odkurzają Beatlesowskiego ducha, zaś w najkrótszym, nastrojowym i przejmującym Beyond The Sun są najbardziej ascetyczni rezygnując z perkusji i ograniczając się tylko do głosu i klawiszowego akompaniamentu Morse’a oraz delikatnego podkładu wytworzonego przez gości - Chrisa Carmichaela na wiolonczeli i Richa Mousera na Pedal Steel Guitar. Ten ostatni utwór sprawia zresztą wrażenie swoistego wstępu do opus magnum płyty, wspomnianej siedmioczęściowej suity Kaleidoscope.

Wielkich zaskoczeń zatem nie ma. Muzyka Transatlantic w dalszym ciągu silnie naznaczona jest solowymi dokonaniami jej założyciela Neala Morse’a i okraszona wpływami pozostałych muzyków. Dotychczasowych fanów z pewnością Kaleidoscope nie rozczaruje, bo przynosi kawał dobrze już sprawdzonego grania wysokiej próby. Specjalna edycja albumu zawiera dodatkowy dysk z nowymi wersjami klasycznych kompozycji takich artystów jak Yes, ELO, Procol Harum, Focus, The Moody Blues, King Crimson, Elton John i Small Faces. Ale o tych nagraniach może przyjdzie jeszcze czas napisać.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.