ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Orchestral Manoeuvres In The Dark ─ Architecture & Morality w serwisie ArtRock.pl

Orchestral Manoeuvres In The Dark — Architecture & Morality

 
wydawnictwo: DinDisk 1981
 
1. The New Stone Age (McCluskey) [03:19]
2. She’s Leaving (McCluskey, Humphreys) [03:29]
3. Souvenir (Humphreys, Cooper, Hughes) [03:38]
4. Sealand (McCluskey, Humphreys) [07:44]
5. Joan Of Arc (McCluskey) [03:50]
6. Joan Of Arc (Maid Of Orleans) (McCluskey) [04:12]
7. Architecture & Morality (McCluskey, Humphreys) [03:40]
8. Georgie (McCluskey, Humphreys) [03:22]
9. The Beginning And The End (McCluskey, Humphreys) [03:44]
 
Całkowity czas: 37:04
skład:
Andy McCluskey – Synthesizer, Mellotron, Bass Guitar, Guitar, Rhythm Programming, Acoustic and Electronic Percussion, Reed Horns, Organ, Vocals. Paul Humphreys – Piano, Synthesizer, Mellotron, Acoustic & Electronic Percussion, Organ, Rhythm Programming, Radios, Melodica, Vocals. Malcolm Holmes – Drums, Acoustic and Electronic Percussion, Bass Synthesizer. Martin Cooper – Saxophone. Michael Douglas – Synthesizer, Piano, Electronic Organ.
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,14
Arcydzieło.
,3

Łącznie 19, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
20.01.2013
(Recenzent)

Orchestral Manoeuvres In The Dark — Architecture & Morality

OMD z płyty na płytę rozwija się, dorasta, z jednej strony – ciągle eksperymentuje z brzmieniami, ze strukturą utworów, z instrumentacją, z drugiej – coraz lepiej panom wychodzi pisanie ładnych, pastelowych, melodyjnych, nienachalnie przebojowych piosenek. Do tego na albumie „Architecture & Morality” obie te drogi rozwoju zespołu przeplatają się ze sobą niezwykle płynnie i harmonijnie, dając w efekcie niezwykle intrygującą płytę. Dodajmy jeszcze do tego ciągle rozwijające się brzmienie – elektroniczne dźwięki stają się coraz bardziej wyszukane, coraz bardziej urozmaicane, przestają już brzmieć archaicznie. A gdy jeszcze uzupełnimy cyfrowe brzmienia o poczciwy melotron…

“The New Stone Age” wypada wręcz agresywnie: monotonny, świdrujący mózg puls automatu perkusyjnego, wwiercające się w mózg, szorstkie partie syntezatorów i prawie skandowany, wściekły śpiew… Sporo ciekawych eksperymentów z formą pojawia się w „She’s Leaving”: dość melodyjnej balladzie o kolażowej konstrukcji, zgrabnie złożonej z różnych, pozornie odległych od siebie elementów, z których bodaj najistotniejszy to moment, gdy na placu boju na chwilkę zostaje jedynie głos nucący tytułową linijkę – pojawia się wtedy jakieś dziwne, zaskakujące napięcie. „Souvenir” to zgrabna próbka przebojowego OMD: w gruncie rzeczy prosty syntezatorowy riff obudowany różnymi dodatkowymi brzmieniami (w tym melotronem), ładna, dość prosta melodia, ciepłe, pastelowe brzmienia syntezatorów.… „Sealand” to rzecz jakby z innej bajki. Jakby imitujący bicie serca puls syntezatorowego basu, powoli rozwijająca się, dość atroficzna melodia, budowana głównie przez oszczędne partie syntezatorów. Nawet gdy w pewnym momencie pojawia się partia wokalna, całość dość skutecznie obchodzi melodię, stawiając zdecydowanie na grę nastrojów, na klimat, w czym pomaga choćby ocierająca się o ambient końcówka. Potem jest „Joan Of Arc”. Pierwsza z dwóch. Z intrygującym wstępem i analogiczną kodą, w której użyto ludzkich, bajkowo brzmiących głosów (z melotronu?). Dość dynamiczna, przebojowa, z chwytliwym refrenem. Druga „Joanna D’Arc” zaczyna się znów od melotronowych „czarów”. Od różnych dziwnych dźwięków z elektronicznych skrzyneczek. Dopiero gdzieś po minucie pojawia się rytm, z ciekawie wkomponowanym efektem werbla. I tak całość zaczyna się sobie płynąć, na eterycznych, syntezatorowo-melotronowych podkładach. Kontrastuje z nim utwór tytułowy: kolaż pełen różnych nietypowych dźwięków, tak wokalnych, jak i elektronicznych, zwieńczony ładną kodą z udziałem – znów – poczciwego taśmowca. „Georgia” oszczędną elektroniką przypomina dwa pierwsze albumy zespołu. Podobnie wypada „The Beginning And The End”. W którym dodatkowo oszczędne elektroniczne brzmienia i proste rytmy automatu perkusyjnego obudowano choćby ciepłymi melotronowymi dźwiękami…

Najlepszy album OMD. Bez żadnego ale.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.