ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Young, Neil ─ Zuma w serwisie ArtRock.pl

Young, Neil — Zuma

 
wydawnictwo: Reprise Records 1975
dystrybucja: Warner Music Poland
 
1. Don’t Cry No Tears (Young) [02:35]
2. Danger Bird (Young) [06:54]
3. Pardon My Heart (Young) [03:47]
4. Lookin’ For A Love (Young) [03:16]
5. Barstool Blues (Young) [03:00]
6. Stupid Girl (Young) [03:12]
7. Drive Back (Young) [03:33]
8. Cortez The Killer (Young) [07:31]
9. Through My Sails (Young) [02:40]
 
Całkowity czas: 36:28
skład:
Neil Young – Guitar, Vocals. Frank Sampedro – Rhythm Guitar. Billy Talbot – Bass, Vocals. Ralph Molina – Drums, Vocals. Tim Drummond – Bass. David Crosby – Vocals. Stephen Stills – Bass, Vocals. Graham Nash – Vocals. Russ Kunkel – Congas.
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,4

Łącznie 6, ocena: Arcydzieło.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
23.12.2012
(Recenzent)

Young, Neil — Zuma

Przystanek Kanada odcinek XIV: Trzej amigos (The Three Amigos).

Po ukończeniu pracy nad „On The Beach” Neil Young znalazł się w pewnym stopniu w kropce. Okres osobistych rozliczeń, których owocem były albumy „Time Fades Away”, „On The Beach” i jeszcze nie wydany „Tonight’s The Night”, zakończył się – i Neil zaczął się rozglądać, w którym kierunku zrobić kolejny krok. Nagrywał z Elliotem Mazerem akustyczny album „Homegrown” – ale płyta ta ostatecznie trafiła na półkę (nagrane kompozycje ujrzały światło dzienne na różnych albumach studyjnych). Przyjął zaproszenie od Crosby’ego, Stillsa i Nasha, były koncerty, panowie zaczęli nawet nagrywać na Hawajach nowy album i… skończyło się tak jak zawsze (w czym wydatnie pomógł fakt, że oprócz Neila cała reszta traktowała reunion wyłącznie jako okazję do nabicia sobie i tak pokaźnych kabz, powtarzając „Dla sztuki już graliśmy…”). Gdy „Tonight’s The Night” trafił w połowie 1975 na rynek, Neil realizował kolejny projekt – tym razem, jak się okazało, wybrał właściwą ścieżkę. Zebrał znów razem Crazy Horse – z nowym gitarzystą Frankiem Sampedro w miejsce nieżyjącego Danny’ego Whittena – i zaczął pracę nad nową płytą. Nowe kompozycje uzupełnił starszy materiał i – na dwa dni przed 30. urodzinami Neila album „Zuma” trafił na rynek.

Skoro po sześciu latach Neil wrócił do współpracy z Crazy Horse – fani oczekiwali powrotu do grania w klimacie znakomitej płyty „Everybody Knows This Is Nowhere”. I dokładnie tak się stało: choć nadal mamy tu do czynienia z surowym rockowym graniem – jest ono nieco bardziej dopracowane, doszlifowane (jak na Younga i CH oczywiście), nie jest już tak chropowate jak na trzech poprzednich albumach. Także teksty – choć nadal mało optymistyczne – są wyraźnie mniej mroczne i przygnębiające. Materiał zebrany na „Zumie”, oprócz nagrań z Crazy Horse, zawierał też balladę stworzoną podczas pracy nad „Homegrown” – „Pardon My Heart” i zarejestrowane wspólnie z Crosbym, Stillsem i Nashem poczas nieudanej sesji na Hawajach „Through My Sails”.

Lwią część płyty Neil stworzył jednak we współpracy z Crazy Horse – i porównania do „Everybody Knows” bynajmniej nie są tu wcale nie na miejscu. Nie brakuje tu zwięzłych kompozycji, opartych na solidnych gitarowych riffach i mocnej pracy sekcji, przypominających nieco „Cinnamon Girl”: takie jest choćby otwierające całość „Don’t Cry No Tears” czy „Barstool Blues”. Gdzieś pośrodku utknęło kolejne akustyczne cudeńko – „Pardon My Heart”. Gwoździem płyty na pewno są jednak kolejne dwa Youngowskie epiki – ballady „Danger Bird” i „Cortez The Killer”. Obie rozwijają się niespiesznie, dając Youngowi czas na popisanie się gitarowymi solówkami – sprzęgającymi się, surowymi i w tej surowiźnie zwyczajnie pięknymi. Obydwa trwają zaledwie po siedem minut – w przypadku „Corteza” zadecydował o tym problem techniczny (ostatnia zwrotka się nie nagrała; Neil skomentował, że „i tak jej nie lubił”). Na koncertach potrafiły trwać i po dwadzieścia minut… Powstała płyta może nie tak doskonała jak poprzedniczka, ale nadal znakomita, bardzo żywa, czadowa i energiczna. A całość wieńczy delikatny, subtelny „Through My Sails”. Z typowymi dla CSNY miękkimi harmoniami wokalnymi.

Właśnie, Crosby Stills Nash & Young na razie kolejnej płyty się nie doczekali, bo Young znów się skłócił ze Stillsem. Po wydaniu „Zumy” Neil szykował się do kolejnej trasy, gdy pojawiło się zaproszenie od dawnego kompana – i Young znów wszedł do studia wspólnie ze Stephenem Stillsem. Co z tego wynikło – o tym w odcinku XV: Sypiając z wrogiem (Sleeping With The Enemy).


 

(Nie, żebym wymagał od Neila ścisłej wiedzy historycznej, jednak śpiewanie, że cywilizacja Azteków - jedna z najbardziej przerażających i brutalnych w historii - nie znała wojny czy nienawiści, to lekka przesada.)
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.