Sobota z SBB – odcinek XXXIX.
Ostatnia (niestety) część „kolorowej serii” dokumentuje koncert z Opola z 28 czerwca 1976. W przeciwieństwie do wcześniejszego o dwa lata występu wydanego wcześniej – tym razem nikt zespołowi nie przeszkadza w występie, SBB jest gwiazdą – i stosownie do tego jest traktowany przez organizatorów.
Znów mamy do czynienia z bardzo interesującą dla fana płytą: koncerty z roku 1976 nie doczekały się wcześniej udokumentowania, w przeciwieństwie do występów z lat późniejszych czy roku 1974. A mamy tutaj interesującą, przejściową setlistę: Lakis zaczyna zasiadać za bębnami i wdawać się w pojedynki perkusyjne z Piotrowskim, pojawiają się – wplecione w długi, swobodny strumień muzycznej świadomości – temat z utworu „Wolność z nami”, „Światłowód”, „W kołysce dłoni Twych”, solówki basowe i perkusyjne… Mamy też – rok później zastąpione przez fragmenty „Follow My Dream” – wtedy wciąż premierowe, nie wydane na płycie suity „Odejście” i „Wołanie o brzęk szkła” (tu w pełnej 21-minutowej wersji, później przedstawiane w okrojonej postaci jako „Born To Die”) oraz „Świetlik” (nieco zmodyfikowany „Światłowód”). Jest „Z których krwi krew moja” – ograniczona do części wokalnej i krótkiego fragmentu rozbudowanej w oryginale części instrumentalnej, wypływająca płynnie z zespołowej improwizacji. Do tego wyraźnej zmianie ulega brzmienie zespołu: coraz większą rolę w muzyce SBB odgrywają syntezatory, choć brzmienie nie jest jeszcze tak przesycone elektroniką jak choćby rok później.
Koncert został nagrany i doczekał się emisji radiowej, choć w okrojonej wersji – wycięto zeń najbardziej zaskakujący pomysł Skrzeka: w pewnym momencie na estradzie pojawił się… ludowy zespół Bierawianie, wykonujący piosenki ludowe z akompaniamentem Minimooga (i – momentami – także perkusji). Publiczność (a także – nie poinformowani wcześniej – Lakis i Jerzy) przyjęli pomysł z mieszanymi uczuciami. Tym niemniej dobrze, że taka ciekawostka doczekała się udokumentowania.
Szkoda natomiast, że przynajmniej przez jakiś czas kolejne archiwalne występy zespołu nie ujrzą światła dziennego. Choć płyty wydawano w limitowanym, niewielkim nakładzie – paradoksalnie, nie znalazły wystarczającej liczby chętnych wśród fanów, w związku z czym wydawca zakończył „kolorową serię”. Spora strata.
Za tydzień: odcinek XL. Jak na razie – ostatni.