Nieco zaskakująca to płyta jak na Dead Can Dance.
Zaskakująca: bo kto śledził poczynania duetu Gerrard – Perry od początku, bez trudu zauważał wyraźny zwrot w muzyce zespołu. Rozwijane od płyty „Spleen And Ideal” obszerne, dogłębne poszukiwania w obrębie europejskiej tradycji muzycznej, w tym muzyki epoki średniowiecza, która tak bardzo fascynowała Perry’ego, zostały tu zastąpione przez eksplorację muzyki świata. Zostały zsunięte na dalszy plan, choć nadal w niektórych kompozycjach wyraźnie się przebijają, choć nadal ta europejska tradycja kulturalna odgrywa tu swoją rolę (nie tylko pod względem muzycznym - zarówno sam tytuł, jak i niektóre kompozycje nawiązują do greckiej mitologii, do opowieści o Tezeuszu, a "The Wind That Shakes The Barley" to irlandzka pieśń powstańcza z roku 1798). Ale na pierwszym planie jest tutaj muzyka etniczna różnych części świata.
“The Ubiquitious Mr. Lovegrove”, na przykład, jest bogato zaaranżowany: dźwięki typowe dla hinduskiej ragi, różne instrumenty perkusyjne, dalekowschodnie inkrustacje, różne dziwne instrumenty dęte i ten charakterystyczny głos Brendana. „Yulunga”, z dominującą Lisą, to przede wszystkim fantastyczny popis wokalny, o brzmieniu łączącym muzykę Aborygenów z nieco arabskimi brzmieniami. „The Carnival Is Over” ma nieco „pozytywkową” aranżację, ładnie ożenioną z etnicznymi dodatkami. „Ariadne” i „Saldek” to dwie miniatury, ta pierwsza delikatna, eteryczna, ta druga to wokaliza połączona z transowym, plemiennym pulsem bębnów. „Toward The Within” jest jak dziwna modlitwa: elementy ragi, bębenki, transowy rytm, chwilami ocierający się o średniowieczne chorały śpiew… Na sam koniec pojawia się jeszcze coś z brzmień bliskowschodnich. „Tell Me About The Forest (You Once Called Home)” to dość typowa dla Brendana, podniosła pieśń. „The Spider’s Stratagem” znów ma w sobie elementy ragi (powtarzane wielokrotnie krótkie fragmenty), łącząc je z uduchowionymi wokalizami Lisy. „Emmeleia” to z kolei krótka, niesamowicie zaśpiewana przez Lisę, przypominająca modlitwę pieśń a cappella. Na sam finał mamy, zaaranżowaną trochę jak średniowieczna modlitwa, adaptację kompozycji duetu Kurt Weill – Bertold Brecht. Zarazem jest to fragment płyty najbardziej zbliżony do wcześniejszych dokonań Dead Can Dance.
Zaskakująca to płyta. Zapowiadająca bardzo ładną, osadzoną w podobnej stylistyce, ale jednak nieco słabszą płytę „Spiritchaser”. Zarazem pierwsza płyta, którą Gerrard i Perry nagrali w całości sami, bez dodatkowych muzyków. Do tego nagrali osobno, bo Gerrard tworzyła w Australii, a Perry w Irlandii. Ciut temu albumowi brakuje do arcydzieł na miarę „Within The Realm Of A Dying Sun” czy „Aion”, ale jest to płyta bardzo udana.