ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu King Crimson ─ Epitaph Volume One & Two w serwisie ArtRock.pl

King Crimson — Epitaph Volume One & Two

 
wydawnictwo: Discipline Global Mobile 1997
 

Volume One (73:00):
1. 21st. Century Schizoid Man 07:08
2. In The Court of the Crimson King 06:28
3. Get Thy Bearings 06:00
4. Epitaph 07:28
5. A Man, A City 11:42
6. Epitaph 07:45
7. 21st. Century Schizoid Man 07:45
8. Mantra 3:45
9. Travel Weary Capricorn 03:17
10. Improv - Travel Bleary Capricorn 02:23
11. Mars 08:54

Volume Two (50:34):
1. In The Court of the Crimson King 07:24
2. Drop In 05:15
3. A Man, A City 11:44
4. Epitaph 08:20
5. 21st. Century Schizoid Man 08:03
6. Mars 09:43

 
Całkowity czas: 123:34
skład:
Robert Fripp: guitar / Ian McDonald: woodwind, keyboards, mellotron, vocal / Greg Lake: bass guitar, lead vocal / Michael Giles: drums, percussion, vocal / Peter Sinfield: words & illumination
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,4

Łącznie 13, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
12.02.2009
(Recenzent)

King Crimson — Epitaph Volume One & Two

W roku 1997 praktycznie każdy z występujących na żywo składów King Crimson doczekał się udokumentowania audio bądź wideo. Skład z lat 1981-1984 dokumentowały dwie kasety VHS, aktualny wtedy skład – podwójne trio – improwizowany zestaw „THRaKaTTaK” i koncert z Argentyny, do tego jeszcze DVD z Japonii. Skład z Wettonem i Brufordem pozostawił po sobie płytę „USA” oraz piękny, czteropłytowy wybór nagrań live „The Great Deceiver”. King Crimson czasów Collinsa, Burrella i Wallace’a miał – fakt, wtedy trudno osiągalny – zestaw „Earthbound”. A pierwszy skład, z Lake’em, McDonaldem i Gilesem? No właśnie – tu była luka wydawnicza. Robert Fripp postanowił wydać obszerny zbiór nagrań koncertowych King Crimson z roku 1969, by zapełnić tę lukę, a przy okazji boleśnie naciągnąć najwierniejszych fanów. Ale o tym w swoim czasie.
 
„Epitaph” to cztery płyty. Kilka sesji dla BBC, kilka ważnych koncertów. Efektowny przekrój działalności koncertowej składu Robert Fripp – Ian McDonald – Greg Lake – Michael Giles. Zestaw bardzo dobrze pokazuje, jak ten zespół nabierał siły. Jak potężniał z koncertu na koncert. Wystarczy pierwsza płyta zestawu: nagrania dla BBC, już pokazujące ogromny potencjał King Crimson AD 1969, acz nieco jeszcze zachowawcze, i późniejsze o kilka miesięcy nagrania ze Stanów Zjednoczonych: mocniejsze, bardziej agresywne. Co do repertuaru: dochodzi kilka rzeczy, których nie wydano na płytach Crimson do tej pory. Tak jak rozbudowana o improwizacje, odjechana wersja „Get Thy Bearings” Donovana. Jak nieco orientalna zespołowa kompozycja (improwizacja?) „Mantra”. Jak „Drop In” – utwór jeszcze z czasów efemerycznej formacji Giles Giles And Fripp. Jak zaśpiewana przez Milesa dość błaha piosenka „Travel Weary Capricorn”. Jak „A Man A City” – czyli wczesna wersja „Pictures Of A City”. Czy wreszcie jak efektowna adaptacja „Marsa, zwiastuna wojny” z suity „Planety” Gustawa Holsta.
 
Płyta ta pokazuje też słabości tego składu King Crimson. Ci muzycy byli znakomitymi wykonawcami – ale dużo gorszymi improwizatorami. Dość posłuchać improwizacji stanowiących przejście od „Travel Weary Capricorn” do „Marsa”: takie sobie instrumentalne brzdąkanie, bez polotu. To jeszcze nie ten skład Karmazynowego Króla, który improwizacje wyniesie na wyżyny rockowego grania. Ciekawiej wypadają improwizowane wstawki w „Get Thy Bearings” czy „A Man A City”.
 
Najciekawiej w całym zestawie wypada płyta nr 2. Zapis ostatniego koncertu tego wcielenia King Crimson, 14 grudnia 1969 w Fillmore West w San Francisco. Najlepszy dowód, że ten zespół rósł w siłę z koncertu na koncert… „Schizofrenik” nigdy wcześniej nie wypadł tak porywająco. (Dodajmy do tego dedykację dla ówczesnego wiceprezydenta USA Spiro Agnewa – wyjątkowo nielubianego przez ówczesną młodzież, czemu trudno się swoją drogą dziwić). I to piorunujące zwieńczenie w postaci „Marsa”. I Ian McDonald żegnający się na koniec z publicznością smutnym „Goodbye”… Piękny koncert.
 
Na tym kończy się wersja podstawowa „Epitaph”. Zainteresowani fani mogą sobie zamówić kolejne dwie płyty do kompletu (oczywiście nie za darmo…). I tu mamy do czynienia ze świństwem ze strony Frippa. Płyta numer trzy zawiera bowiem chyba najbardziej bootlegowany koncert tego składu – występ w sierpniu 1969 na festiwalu w Plumpton. Pirackich płyt z tym materiałem było sporo, w tym znany chyba wszystkim fanom „The Return Of The Crimson King – A Live Performance By King Crimson”. Do tego wersja z „Epitaph” ma iście bootlegową jakość dźwięku… Jednym słowem Robert oficjalnie wydał znany od dawna materiał, nic nie dodając do niego. „The Night Watch” zawierał przynajmniej kompletny zapis koncertu, do tego w porządnej jakości dźwięku… A fan niestety musiał kupić Plumpton, jeśli chciał koncert z Chesterfield. Zresztą nawet oceniany sam z siebie koncert robi takie sobie wrażenie: porządne wykonanie „Schizofrenika”, „The Court Of The Crimson King”, mocno rozciągnięta w czasie „Mantra”, trochę fajnego jamowania w środku „A Man A City”, niezła improwizacja przed „Marsem”… i tyle. Żadna rewelacja.
 
Koncert z Chesterfield jest lepszy. Choć został przedstawiony w wersji okrojonej: dwa utwory wypadły podobno z uwagi na problemy z melotronem. Znając Frippa, za parę lat ukaże się „Live In Chesterfield 1969” tym razem w pełnej wersji. Bo czemu nie?… Tu zwraca uwagę bardzo rozbudowane „Get Thy Bearings” – chociaż w jamowaniu panowie chwilami się gubią i nie bardzo wiedzą co zrobić ze sobą. No i „Mars” – wyjątkowo z wokalnym popisem Lake’a.
 
Jak wypada cały zestaw? No cóż – mam wrażenie, że okrojenie go do dwóch pierwszych płyt byłoby bardzo dobrą decyzją. Bo te dwie pierwsze płyty to – mówiąc potocznie – sam miód. Pomijając przekręt z płytą z Plumpton – trzecia i czwarta płyta po prostu nie wnosi nic nowego. Lepiej było wydać zamiast tego choćby słynny koncert z Hyde Parku 5 lipca 1969 plus na płycie czwartej zestaw najciekawszych wykonań poszczególnych utworów z różnych koncertów.
 
Generalnie – ciekawy dokument, który mógł być jeszcze ciekawszy. Dwie płyty znakomite, dwie płyty niezłe. Stąd nieco zaniżona ocena.
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.