Ładnie to sobie nasi niemieccy sąsiedzi wymyślili. Zaoferowali swoim sympatykom dwa wydawnictwa prezentujące ten sam koncert. DVD "Posthumous Silence - The Show" oraz podwójny koncertowy album "Leaving Backstage - Live In Kampnagel”. Tak jednak pokombinowali, że prawdziwy wielbiciel muzyki Sylvan musi zaopatrzyć się i w jedną, i w drugą rzecz. Dlaczego?
DVD, którego niewątpliwą zaletą zawsze będzie nie tylko możliwość usłyszenia ale i zobaczenia kapeli, zawiera niestety tylko fragment występu grupy z 2007 roku. Na szczęście ów brak rekompensuje wypasiona liczba bonusów. Podwójne CD, które jest przedmiotem tej recenzji, prezentuje z kolei cały wspomniany występ. No i bądź tu człowieku mądry „co tu wziąć”? Skok kapeli na kasę? Niezupełnie. Muzycy Sylvana i tak grali w otwarte karty. Nic mnie bardziej nie denerwuje, jak sytuacja, w której artysta wypuszcza najpierw na rynek koncert audio a pół roku później z tym samym nagraniem ukazuje się płytka DVD. Tu przynajmniej mamy coś za coś albo jak kto woli – „dla każdego coś miłego”.
Z punktu widzenia miłośnika dźwięku, który dodatkowe obrazki uważa za zbyteczny drobiazg, "Leaving Backstage” jest idealnym rozwiązaniem. Zawiera występ jaki dał Sylvan 1 września 2007 roku w Hamburgu w sali Kampnagel. Grupa świętowała wtedy 10 – lecie swojej działalności i trzeba przyznać, że faktycznie przygotowała się do tego solidnie, co możemy usłyszeć na dwóch pomieszczonych w pudełeczku blaszkach. Na pierwszym dysku słuchamy w całości najlepszego w dyskografii formacji albumu „Posthumous Silence”. Muzycy doprawdy zadbali aby całą prezentację owego konceptu cechował pietyzm i wierność wszelkim muzycznym szczegółom. Dlatego też zatrudnili drugiego gitarzystę, Guido Bungenstocka (tak na marginesie, w roli pierwszego wiosłowego występował wtedy po raz… pierwszy z Sylvanem, Jan Petersem), wiolonczelistkę Stephanie Hundertmark oraz chórzystów w osobach Petra Schechtera, Miriam Schell (znana choćby z Rain For A Day) i Stefanie Richter. Miałem przyjemność słyszeć „Posthumous Silence” w całości na żywo, dokładnie dwa lata temu, podczas koncertu grupy w Poznaniu. Już wtedy prezentacja krążka, choć znacznie skromniejszymi środkami, mogła zaimponować. Na „Leaving Backstage” brzmi to naprawdę pięknie. I nie piszę tego tylko dlatego, że mam słabość do kapeli Marco Gluhmanna. Muzycy postarali się precyzyjnie oddać klimat albumu.
Drugi dysk to już przegląd najbardziej znanych, wartościowych i lubianych utworów z całej dyskografii zespołu. Jest zatem i potężny „Lost”, znakomity i przejmujący „This World Is Not For Me” czy wreszcie kończąca zazwyczaj ich koncerty suita “Artificial Paradise”. Oczywiście – chirurgiczna precyzja muzyków w odtwarzaniu kolejnych kompozycji może delikatnie rozczarowywać. Wszak po rockowych występach oczekujemy zazwyczaj inności i zaskoczenia. Uważne ucho słuchacza odnajdzie jednak i tu pewne „odchyłki od normy” – choćby brak łkającej, postrzępionej gitary w „So Easy” czy… klasyczne fałsze Marco Gluhmanna w „Lost”, nie poprawione na szczęście w studio.
W sumie mocna rzecz. Tym bardziej, ze to pierwsze koncertowe wydawnictwo kapeli. Warto się skusić.