ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Lizard ─ SPAM (2023) w serwisie ArtRock.pl

Lizard — SPAM (2023)

 
wydawnictwo: FARNA Records 2023
 
1. Spam #1 [9:18]
2. Spam #2 [8:44]
3. Spam #3 [6:08]
4. Spam #4 [7:36]
5. Spam #4 (2023 version) [8:23]
6. Spam #5 [8:52]
7. Spam #5 (2023 version) [8:48]
8. Spam #6 [12:28]
 
Całkowity czas: 70:17
skład:
Damian Bydliński - vocal, guitar, guitar synthesizer; Janusz Tanistra - bass guitar; Daniel Kurtyka - guitar (2023); Paweł Fabrowicz- keyboards (2023); Mariusz Szulakowski - drums & percussion, programming; Krzysztof Maciejowski - violin & keyboards (2006)
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,2
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,0

Łącznie 4, ocena: Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
 
 
Ocena: 8++ Arcydzieło.
20.12.2023
(Recenzent)

Lizard — SPAM (2023)

"Czas się podnieść, z łóżka wstać
niech muzyka zacznie grać. (...) "

Tym cytatem rozpoczynałem w maju 2006 roku recenzję pierwszego wydania albumu. SPAM ukazał się 27 marca 2006 roku, w galopującym cyklu wydawniczym, który był dodatkowo napędzany umową z firmą płytową. Efektem tej gonitwy była z jednej strony wytężona praca całego zespołu nad kształtem powstałej wtedy płyty, ale z drugiej strony przyczyniło się do nagrania rewelacyjnej i najdoskonalszej płyty długogrającej w ówczesnym dorobku Lizard. W 3ciej dekadzie tego wieku, w oczekiwaniu między kolejnymi krążkami spod znaku szmaragdowego jaszczura, fani są częstowani zremasterowanymi wydaniami wcześniejszych produkcji zespołu.  I tym razem muzycy Lizard postanowili utrzymać cykl remasterów i po 17 latach od premiery wzięli na tapet jedną z najciekawszych płyt wydanych w pierwszym dziesięcioleciu tego wieku.  Premiera miała miejsce 25 listopada – zbiegło się to z koncertem zespołu w Studiu im. Budki Suflera w Lublinie, na wspólnej scenie ze Stick Men. Za wydanie wzięło się wydawnictwo Farna Records, znane m.in. z serii Zenithów Macieja Mellera. Efektem jest nie tyle pojedynczy album, ile także box dla kolekcjonerów, który zawiera zarówno oryginalne jak i zremasterowane nagrania w formie dwóch płyt winylowych. Płyta ma zupełnie inną okładkę niż wydanie z 2006r, box za to wyróżnia się odmienną oprawą graficzną. W pudełku jest także wersja CD obu, single oraz szereg dodatków związanych z zespołem. Box wygląda bardzo zachęcająco, ale my jako recenzenci możemy na takie rzeczy popatrzeć jak na klocki Lego przez szybkę w Pewexie, gdyż limit wyczerpał się praktycznie na pniu i za chwilę będzie bardzo łakomym kąskiem na wszelakich aukcjach zbieraczy płytowych.

Tym razem krążek zawiera 8 utworów.  6 utworów (SPAM#1 – SPAM#6) zostało zremasterowanych, dodatkowo SPAM#4 i SPAM #5 zostały nagrane od nowa, w aktualnym składzie z Pawłem Fabrowiczem na instrumentach klawiszowych oraz Danielem Kurtyką na gitarach. Za obie aranżacje odpowiedzialny już był Paweł Fabrowicz, za remix całości wziął się Marcin Piekło, a remaster końcowego materiału wyszedł spod ręki Roberta Szydło. Te odświeżone ścieżki są pełne drobnych smaczków, które wychodzą przy porównaniu z oryginalnym wydaniem. Gitary są pełniejsze, nie są już tak schowane, skrzypce też nie brzmią tak sucho, choć pozbawione charakterystycznego echa (delay a’la Kanion - 1.25 min w SPAM#4 na oryginale) to na całym albumie wchodzą w ostrą dyskusję z tymi wysuniętymi gitarami. Za to zawsze uwielbiałem ten album, za ten charakter i dialog instrumentów. Za to wspaniałe odniesienie do muzyki KC, za to odwołanie się do Crimsonowskiego „Larks' Tongues in Aspic 1/2” oraz „Starless & the black bible” i to w stylu godnym Davida Crossa i Roberta Frippa.  Krzysiek Maciejowski mistrzowsko ciął smyczkiem po strunach, słychać każdy delikatny poślizg włosia o struny, co zostało jeszcze mocniej podkreślone w procesie remixu i masteringu. A że remix miał miejsce, to jest słyszalne także po delikatnych zmianach, jakie nastąpiły w stosunku do oryginałów. W kilku miejscach pojawiają się dodatkowe klawisze, uwypuklają dopełnienia perkusyjne, pierwotnie schowane gdzieś w tle, czy dodatkowe gitarowe wstawki (Spam#2, 5 min), które w efekcie ubogacają tę z pozoru idealną produkcję. Te drobne zmiany powodują, że to nie jest ten sam album, słucha się go zupełnie inaczej. Właściwie można go słuchać non-stop i odnajdywać takie drobne różnice – a tu zabawa będzie długa. Warto dodać, że muzyka idealnie obroniła się przed upływem czasu, miło słucha się obu wersji albumu, ale nowsza, ta zremasterowana  wersja wcale nie zastępuje oryginału!

Tradycją remasterów powoli staje się dodawanie jakiegoś bonusowego utworu, który został nagrany współcześnie.  Paweł Fabrowicz wziął się za rearanżację dwóch utworów – Spam#4 oraz Spam#5 i obydwa są właśnie tymi bonusowymi. Zmiany są obszerne i dające w zasadzie nowe kompozycje w stosunku do zarówno oryginałów jak i zremasterowanych wersji.  Miejsce skrzypiec zajęła gitara już w wykonaniu Daniela Kurtyki i soczyste, absolutnie fantastyczne popisy klawiszowe autorstwa Pawła Fabrowicza. Także zabawy z efektami, które fajnie współgrają i pozwalają spojrzeć na tę muzykę z zupełnie innej perspektywy. Pojawiają się także charakterystyczne solówki i plamy klawiszowe, przybliżające nowsze wersje utworów do stylu Mistrza i Małgorzaty.

A co można napisać o treści albumu, oprócz skopiowania tutaj mojej recenzji z 2006r? Ta zmiana pokazała, jak ponadczasową produkcją okazał się album SPAM. Jej charakter właściwie został niezmienny. Choć tu raptem minęło 17 lat, to jest to absolutnie fantastyczny, rewelacyjny album, a zmiany dopełnione przez muzyków i zespół realizatorów tylko powodują dłużej utrzymujące się dreszcze, a po tych zmianach muzykę chce się słuchać jeszcze bardziej, jeszcze raz i znowu kolejny raz. A mówi się, że doskonałego nie wolno dotykać. Ale zawsze coś można zmienić na jeszcze lepsze …

„(...)jedno słowo może być wstępem do złej gry
jedno słowo może mieć połamany rytm
jedno słowo może dać powód czynom złym (...)”

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.