ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Electric Light Orchestra ─ Face The Music w serwisie ArtRock.pl

Electric Light Orchestra — Face The Music

 
wydawnictwo: Jet Records 1975
 
1. Fire On High (Lynne) [05:31]
2. Waterfall (Lynne) [04:12]
3. Evil Woman (Lynne) [04:30]
4. Nightrider (Lynne) [04:26]
5. Poker (Lynne) [03:32]
6. Strange Magic (Lynne) [04:40]
7. Down Home Town (Lynne) [03:55]
8. One Summer Dream (Lynne) [05:46]
Bonus Tracks: 9. Fire On High Intro (Early Alternative Mix) (Lynne) [03:20]
10. Evil Woman (Stripped Down Mix) (Lynne) [04:57]
11. Strange Magic (US Single Edit) (Lynne) [03:25]
12. Waterfall (Instrumental Mix) (Lynne) [04:15]
 
Całkowity czas: 52:36
skład:
Jeff Lynne – Guitar, Vocals, Backing Vocals
Bev Bevan – Drums and Percussion, Backing Vocals
Richard Tandy – Piano, Moog, Guitar, Clavinet
Kelly Groucutt – Bass, Vocals, Backing Vocals
Mik Kaminski – Violin
Hugh McDowell – Cello
Melvyn Gale – Cello.
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,6
Arcydzieło.
,3

Łącznie 15, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
30.12.2017
(Recenzent)

Electric Light Orchestra — Face The Music

Skoro dziś 30 grudnia – no to trzeba coś napisać o płycie Elektrycznej Orkiestry Kameralnej.

 

„Face The Music” zwykle uchodzi za jedną ze słabszych płyt ELO. Nawet autor niniejszego tekstu kiedyś tak ją określił, za co niniejsyzm posypuje głowę popiołem. Jest to raczej płyta pechowa – bo z jednej strony „Eldorado” i „On The Third Day”, z drugiej „A New World Record”, „Out Of The Blue”, „Discovery” i „Time” – w takim łańcuchu to może i faktycznie „Face The Music” wypada jako jedno ze słabszych ogniw.

 

W takim łańcuchu też ładnie słychać, że ta płyta to taki punkt zwrotny. Jakby podsumowanie wcześniejszych trzech albumów ELO pod wodzą Jeffa Lynne’a. Swoiste skondensowanie tych najlepszych pomysłów aranżacyjnych, brzmieniowych i kompozytorskich, z którego cztery kolejne (z przeskoczeniem „Xanadu” – wszak jedynie połowa tego albumu należała do Jeffa) znamienite płyty Orkiestry czerpać będą.

 

Po ciepłej, gładkiej, dopracowanej „Eldorado” takie otwarcie płyty jak „Fire On High” musiało być niezłym szokiem. Odjechana, ocierająca się o awangardę, przedziwna kompozycja pełna psychodelicznych odgłosów i nagranych od tyłu partii, włącznie z Bevanem recytującym: Muzykę da się puścić wstecz, ale czasu nie. Dajcie sobie spokój! (taki żart – wszak „Eldorado” niektórzy fanatycy religijni zarzucali, że jest tam pełno nagranych od tyłu wypowiedzi sławiących Szatana) sprawiała wrażenie żywcem przeniesionej z którejś z pierwszych trzech, zwariowanych, surowych płyt zespołu. I był to taki cośkolwiek mylący wstęp, bo „Face The Music” to zestaw zgrabnych piosenek, wzbogaconych orkiestrowymi partiami z większym smakiem niż na „Eldorado”, należycie przebojowych. Listę evergreenów zespołu wzbogaciły w pierwszej kolejności „Evil Woman” i „Strange Magic”, w drugiej – „Nightrider” (jakby żywcem przeniesiony z „On The Third Day”, jedynie w nieco bardziej wygładzonym brzmieniu i w którym jedną ze zwrotek zaśpiewał nowy nabytek, Kelly Groucutt) oraz „Poker” (już w całości zaśpiewany przez nowego basistę Orkiestry, z dość nietypowym jak na Lynne’a tekstem o groupies). Zgrabne, przebojowe piosenki z chwytliwymi melodiami, ciekawymi aranżacjami, ładnie uzupełnione brzmieniem orkiestrowym, które tym razem już nie przytłacza brzmienia Orkiestry, jak to na poprzedniej płycie było.

 

Co jeszcze? Lekko psychodeliczny, beatlesowski „Waterfall”. Dynamiczny, podminowany niepokojącymi dźwiękami syntezatora „Down Home Town”, w którym znów za głównym mikrofonem stanął Groucutt. I delikatna, czarowna ballada na finał. I trochę zabawy – „Down Home Town” zaczyna się od refrenu „Waterfall” puszczonego od tyłu, podobnie jak partia smyczków z „Nightridera” odtworzona od końca została wykorzystana w „Evil Woman”. Zestaw zgrabnych, beatlesowskich piosenek, z lekką domieszką psychodelii i odjazdów, w tym parę singlowych przebojów – to na „Face The Music” wykrystalizował się styl Elektrycznej Orkiestry Kameralnej. Kolejne płyty – choć faktycznie lepsze – będą już na dobrą sprawę jedynie rozwijać i ulepszać patenty z „Face The Music”. Opinia opinią, ale tak wychodzi, że to tak naprawdę jedna z lepszych płyt Orkiestry. I jedna z najważniejszych.

 

A dziś Jeff Lynne obchodzi 70. urodziny. Wszystkiego najlepszego dla Jubilata.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.