Czas przed zbliżającymi się muzycznymi podsumowaniami przypomnieć jedną z najciekawszych tegorocznych premier. Tym bardziej, że pod koniec listopada, ta marcowa premiera zyskała drugie życie. Zyskała za sprawą specjalnej edycji krążka z dodatkową płytą DVD. Wiem, że niejednego fana krew zalewa przy takich praktykach, wszak kilka miesięcy temu z wypiekami na twarzy nabywał pachnącą jednopłytową nowość i… co teraz ma zrobić? No dobra, ja tym razem miałem trochę szczęścia. Z zakupem zbytnio się nie spieszyłem, choć znając materiał „jarałem się” wszem i wobec, jaką to fajną muzę wysmażyli panowie z Europe. No i… dosłownie kilkanaście dni temu, w prezencie mikołajkowo – świątecznym, kompletnie zaskoczony, dostałem od przyjaciela to wydanie!*
Ponieważ album w podstawowej wersji był recenzowany już w naszym serwisie, zanudzać zbytnio nie będę. Powiem tylko, że War Of Kings to absolutnie jeden z najlepszych albumów w historii Europe. Album, z którym panowie powrócili do swoich prawdziwych hardrockowych korzeni. Krążek, który stylistycznie dzielą lata świetlne od ich największego przeboju The Final Countdown. Zatem, jeśli jest jeszcze ktoś, kto kojarzy i ceni ich tylko przez pryzmat tegoż numeru, War Of Kings może sobie odpuścić. Bo to kawał rasowego, hardrockowego grania podanego z wyczuciem, smakiem i stylem. No i z kapitalnymi melodiami. Zabrzmi to może jak bluźnierstwo, ale Europe na tym krążku zostawił daleko z tyłu ostatnie dokonania Deep Purple.
A tu sporo jest takiego Purplowania (choćby świetny California 405). Kłania się też wyraziście Led Zeppelin (Nothin' To Ya). Zresztą trudno tu o słabe rzeczy. Całość zaczyna utwór tytułowy z mrocznym, ciężkim, kroczącym riffem i cudnym gitarowym solo, zaraz po nim jest nośny i rozpędzony Hole In My Pocket, dodający całości niesamowitej energii. Z kolei następny Second Day ma rewelacyjny refren. I tak mógłbym wymieniać jeszcze długo, tylko po co. Generalnie królują lata siedemdziesiąte, podlane Hammondowym sosem, a całości dopełniają wyjątkowej urody ballady z Praise You (ależ kolejne solo!) i Angels (With Broken Hearts) na czele. Urzeka też nastrojem, klimatem i melodią zamykający płytę i dodany w pierwszej wersji jako bonus, instrumentalny Vasastan.
Czy w tym kontekście druga płyta – DVD – może rozczarowywać? Nie może, bowiem zarejestrowano na niej pełny koncert z 29 lipca tego roku podczas słynnego metalowego festiwalu Wacken Open Air. Artyści promowali wtedy War Of Kings i w zestawie siedemnastu kompozycji (niecałe półtorej godziny) jest aż sześć z tego krążka. Reszta jest przeglądem mniej lub bardziej odległej historii grupy i w tym koncertowym entourage’u brzmi nadspodziewanie spójnie z najnowszym, klasycznie rockowym materiałem. Muzycy są w wybornej formie (na czele z Tempestem dającym wokalnie radę), a wielka scena, światła i cała oprawa mogą imponować. Do tego tłum ludzi, może zbyt statyczny dużymi fragmentami, jednak w końcowym The Final Countdown pokazujący niesamowitą ekstazę. Bo faktycznie, ta Wackenowa wersja ich przesłodzonego klasyka, zdominowanego przez fanfarowe klawisze, tu naprawdę zaciekawia i nie wywołuje we mnie uczucia nudności. Jest surowiej, ostrzej, a wybuchające dymy dodają jej w istocie ognia.
Tym, którzy spóźnili się z zakupem albumu, polecam go gorąco w tej specjalnej wersji.
*- Dzięki Arek!