Kilka słów o płycie, która otarła się o moje Top 5 AD 2017, lecz ostatecznie się w nim nie znalazła. Dlaczego?
Jedynym powodem, który początkowo przyszedł mi na myśl, a mający usprawiedliwić mój taki, a nie inny wybór jest fakt, że „Walk The Earth” została następczynią „War Of Kings”.
Co by nie mówić, ale wydany w 2015 roku „War Of Kings” jest dziełem wybitnym, na pewno najlepszym krążkiem jaki Europe do tej pory wypuścili i osiągnąć ponownie taki poziom jest niezwykle ciężko. Stąd też „Walk The Earth” stało już w przedbiegach na straconej pozycji.
Jednakże lekkomyślnością byłoby stwierdzenie, że zeszłoroczny produkt ekipy Tempesta jest słaby. Nic bardziej mylnego. Płyta jest co najmniej dobra, choć poprzedniczce ustępuje (chwilami nawet dość wyraźnie) jakością.
Rewolucji tutaj też nie ma. Kwintet konsekwentnie podąża ścieżką obraną od czasu reaktywacji w 2003 roku; ścieżką cięższego, mroczniejszego i konkretniejszego grania. Decybele decybelami, ale też bez zapominania o fajnych melodiach.
Oczywiście o lukrzeniu też nie ma tutaj mowy, by nie rzecz, że na „Walk The Earth” jest jeszcze więcej soczystego rockowego mięcha; „Walk The Earth”, „The Siege” i „Kingdom United” to świetne numery z mocarnymi riffami, efekciarskim graniem i zapadającymi w pamięć motywami.
Pierwszy przerywnik to „Pictures”; urocza i lekko ckliwa balladka z ekspresyjnym wokalem Tempesta i surową partią (lekko rozklekotanego) fortepianu gdzieś w środku kompozycji.
Po chwili oddechu ponownie wracamy na rockową ucztę; „Election Day” oraz lekko pompatyczny „Wolves” znów wypadają wybornie. Niestety nieco gorzej sprawa wygląda już przy „G.T.O.” oraz „Haze”, gdyż troszkę za dużo tutaj (zwłaszcza w pierwszym z nich) takiej papki-rąbanki bez ładu i składu. Na szczęście już lepiej wypada miło rozbujany „Whenever You’re Ready”, choć szału nie ma.
Na finał mamy „Turn To Dust” – wolno snująca się, ale mocna pieśń z rewelacyjnie zbudowaną dramaturgią (choć dziwnym groteskowym zakończeniem), dla wielu zapewne będąca faworytem do tytułu najlepszego numeru na krążku. Owszem, z taką opinią mogę się zgodzić, gdyż jakby nie patrzeć, „Turn To Dust” dość skutecznie wyłamuje się z ram typowej rockowej ballady.
„Walk The Earth” nie jest płytą złą, tylko momentami nieco monotonną. Brakuje lekkiego urozmaicenia materiału, gdyż wiele utworów może niebzezpiecznie zacząć się ze sobą zlewać. Na szczęście nie brakuje naprawdę niezłych kompozycji zagranych z pazurem i zacięciem.
Dobra, ale nie rewelacyjna. Sukces, ale nie triumf. Tak można najdobitniej streścić zawartość „Walk The Earth”.