Dokształt koncertowy.
Semestr czwarty – wykład czternasty.
Mało jest zespołów takiego formatu, o takim dorobku i takich zasługach, które swoich pierwszych wydawnictw koncertowych dorabiają się dopiero po prawie czterdziestu latach działalności. Powinienem powiedzieć – oficjalnych wydawnictw, bo kilka lat przed „Minmum – Maximum” nakładem Renaissance Records ukazała się płyta z serii „Concert Classics” (ta sama w której ukazało się recenzowane niedawno nagrania UK) – pamiętam, że mi się to nie podobało. Jednak, że sama grupa pewnie nie miała z wydaniem tej płyty nic wspólnego, to właśnie „Minimum – Maximum” jest jak na razie pierwszym i jedynym pełnoprawnym „żywcem” Kraftwerk.
W kwestii formalnej – są trzy różne wydania „M-M” – dwa CD, dwa DVD i „Notebook”, czyli dwa CD, 2 DVD i kilkudziesięciostronicowa książka. Ta ostatnia wersja nie jest specjalnie trudno osiągalna, ale ceny zaczynają się od 250 juro. Tak, że chyba lepiej zaopatrzyć się w dwa CD i dwa DVD osobno, a książeczkę już sobie odpuścić, albo gdzieś w internecie poszukać. Właśnie – jeżeli już mieć, to najlepiej i CD i DVD, bo na dwóch CD znajdziemy więcej muzyki, niż jest na dwóch DVD – tak trochę nietypowo, bo zwykle bywa odwrotnie, a DVD zapewnia naprawdę ciekawe doznania wizualne. Właściwie sam koncert Kraftwerk to czterech facetów w garniturach stojących przy laptopach. Cały czas. No to co w takim razie może być interesującego w tak statycznym show? Obrazki za ich plecami. Sam w sobie taki występ nie ma nic wspólnego z widowiskowością i podparcie się filmami jest posunięciem jak najbardziej uzasadnionym, logicznym i potrzebnym. Szczególnie, że poszczególne projekcje są bardzo ciekawe i oczywiście nawet nie ma co wspominać, że idealnie pasują do odpowiednich utworów. W przypadku „Planet of Visions” (wcześniej znanego jako „Expo 2000”), czy „The Model” są to po prostu promocyjne klipy, ale wiele powstało specjalnie na potrzeby koncertów. I jeżeli początkowo wydaje się, że „M-M” w wersji z obrazkami jest rzeczą do jednokrotnego obejrzenia, to jednak nie – te filmiki są bardzo fajne, warto do nich wracać, jeżeli nie do całości, to przynajmniej do niektórych.
Można się zastanawiać po kiego grzyba koncert, który trwa nieco ponad dwie godziny dzielić na dwa DVD? Ale jeśli już pooglądamy całość, to powinniśmy zauważyć, że pierwszy krążek jest czymś w rodzaju zestawu The Best of, na nim mamy co najbardziej popularne utwory grupy, a drugi to Kraftwerk w wersji bardziej techno. Poza tym na tym drugim trochę więcej się dzieje na scenie, bo panom zaczynają świecić krawaty i ubranka (trochę tak jak na TRONie – ale tym pierwszym), poza tym w „The Robots” na scenie pojawiają się mechaniczne wersje muzyków – takie jak na okładce „The Mix”. I rozdzielenie tego na dwa krążki jest jak najbardziej uzasadnione, a przy okazji zmusza nas do pewnego świadomego działania – podejść do odtwarzacza i wrzucić do niego następny dysk. A może nie? Skończyć na pierwszym?
Wrażenia muzyczne – o tych też coś trzeba napisać, bo to przecież koncert, a ja tu cały czas o tym co widać. Jak wiadomo, taka muzyka, jaką wykonują Niemcy, jest niespecjalnie koncertowa – tutaj nie mam mowy, żeby któryś z muzyków zaskoczył nas jakąś nieziemską solówką, nie możemy też liczyć na zupełnie odpałową wersję jakiegoś kawałka, która się wykluła ad hoc, na scenie. Tu wszystko jest wcześniej przygotowane i odmierzone – tak można to określić. No bo nie ma innego wyjścia. Ale im lepiej jest to przygotowane i odmierzone wcześniej, tym lepszy efekt końcowy. I trzeba przyznać, że jest on co najmniej zadowalający. A nawet lepiej. Może jedynie wolałbym zamiast „Planet of Vision” oryginalną wersję „Expo 2000”, a „Trans Europe Express” i „Autobahn” mogły by być nieco dłuższe. Ale to tylko niuanse. „M-M” to widowisko gdzie wszystko jest ważne – muzyka i obraz. I jako takie przedstawienie twórczości Kratwerk na żywo jest absolutnie idealne.
Nie wiem jaki innym, ale mnie „M-M” bardzo się podoba – od samej koncepcji wydania tego na dwóch krążkach, poprzez oprawę wizualna, do samej muzyki. Tyle, że ja jestem fanem Kraftwerk „od zawsze”.
Pytania:
- Kraftwerk tak opisał swoje spotkanie z pewnym zespołem po jednym z koncertów w Wielkiej Brytanii jeszcze w latach 70-tych: „Po koncercie przyszło do nas kilku chłopaków, powiedzieli, że nazywają się (…) i że zmieniliśmy ich życie”. Jaki to był zespół? (5 pkt.)
- Jeden z muzyków grupy ma pewne hobby, które niemal życiem przypłacił. Kto i jakie to hobby? (3 pkt.)
14.11.2015
PS. To ostatnia płyta w tegorocznym dokształcie. Miała być jeszcze jedna, ale będzie później i poza dokształtem. W najbliższym czasie proszę się spodziewać oficjanego ogłoszenia termniu kolokwium zaliczeniowego.