ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Artrosis ─ Odi Et Amo w serwisie ArtRock.pl

Artrosis — Odi Et Amo

 
wydawnictwo: Produkcja własna / Self-Released 2015
 
1. Sabat
2. Nasze Requiem
3. Odium
4. Nie zostało nic
5. Za późno by śnić
6. Odi Et Amo
7. W imię nocy
8. Błądzić ludzka rzecz
9. Laudanum
 
skład:
Medeah - voc; Maciej Niedzielski - keyb & programming; Grzegorz "Gregor" Piotrowski - guitars; Damian Krawczyk - drums & perc
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,1

Łącznie 5, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
11.11.2015
(Recenzent)

Artrosis — Odi Et Amo

Dzisiaj z cyklu „Polska muzyka” czas przypomnieć  i zaprezentować jedno z najciekawszych krajowych wydawnictw.  „Odi Et Amo” to już ósme studyjne wydawnictwo zielonogórskiego zespołu, którego skład zmieniał się dynamicznie na przestrzeni ostatnich 20 lat. A właśnie w tym roku Artrosis obchodzi swoje 20 lecie istnienia, i na tę okazję przygotowywano m.in. opisywane wydawnictwo.

Od ukazania się „Imago” minęły 4 lata, kiedy formacja kierowana przez Magdę Stupkiewicz powróciła z nową porcją muzycznych wrażeń, wydanych w czerwcu tego roku pod zgrabnym Katullusowym tytułem „Kocham i nienawidzę”. Album nie tylko z tytułu odnosi się do twórczości rzymskiego poety z  połowy I stulecia  p.n.e.  Choćby tytułowy „Odi Et Amo”, który podobnie jak jeden z wierszy Katullusa  dla ukochanej Lesbii, opisuje relacje uczuciowe zachodzące między ludźmi.  W słowach Magdy Stupkiewicz miłość się rodzi, eksploduje, umiera, zamienia się wzajemne oskarżenia i pragnienie wolności. Wszystko ubrane w zgrabne 9 utworów, które dla osoby zaznajomionej z dotychczasową twórczością zespołu może wydać się uboższe aranżacyjnie od poprzednich wydawnictw. Ale to chyba znak czasu – znacznie lepsza jakość utworów kosztem zbędnego patosu aranżacyjnego – a dojrzałości kompozycjom Artrosis nie można odmówić.

Pros  - głos Magdy Stupkiewicz. No nie wiem ile razy sięgam wstecz, do pierwszych albumów, ewolucja wokalna zaskakuje. Od gotyckiego po rockową divę, momentami drapieżnego niczym głos Małgorzaty Ostrowskiej z okresu współpracy z Lombard. Słychać to zwłaszcza na płytach wydanych w ciągu ostatniej dekady. I taka wersja mi najbardziej odpowiada.

Pros – dobre, dojrzałe kompozycje – nie ma smoków, duchów, rycerzy – nie ma opery. Prosto z mostu bez niepotrzebnej poetyki. Oszczędny, mimo to nic nie tracący album. Brak słabych momentów.

Pros – dwie świetne ballady: „Nie zostało nic” oraz „Błądzić ludzka rzecz”.

Pros – miłe podobieństwo stylistyczne „W Imię Nocy” do warszawskiej formacji Delate – ambitnego popu z lekką industrialną nutką. Dla osób, którym taka muzyka odpowiada – polecam. Jak dla mnie, ten kawałek jest wisienką na torcie.

Cons  - bardzo wyważony album, no brakuje mi czasami  tych zrywów klawiszowych Macieja Niedzielskiego, raczej tu ich nie usłyszymy.  Także gitara, wydaje się iż byłoby miejsce na odrobinę szaleństwa. Aczkolwiek dreamtheaterowe unisono z  basem w „Błądzić ludzka rzecz” – grajcie mi tak jeszcze!! Album jest właściwie wzorcowy, ale za spokojny. Czy to źle? Nie – absolutnie. Ale jakoś tak … słucha się tego  inaczej.

Jedno mam sobie do zarzucenia – nie udało mi się dotrzeć do Liverpoolu na żaden z koncertów Artrosis granych w ciągu ostatnich kilku lat. Ale w końcu może się uda.

Tu należą się wyjaśnienia odnośnie krążka i czasu ukazania się tej recenzji. Album ukazał się w czerwcu, ale klimat wyjątkowo listopadowy. Głębokie pianina, wyważone smyczki, liryka albumu – nie dało się skupić w okresie kanikuły. Po okresie letnim album nie opuszczał odtwarzacza, pozwalając zatopić się w dźwiękach krążka. Jesień to jest idealny moment na takie wydawnictwa. Ale nic straconego, zawsze to jest momenty aby wrócić do tego albumu. W końcu przed nami jeszcze podsumowanie roku.

Ciekawa pozycja, warta odnotowania. Dałbym spokojnie  7 gwiazdek  co jest wg naszej skali bardzo wysoką oceną.  

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.