Nie spodziewałem się najnowszej płyty grupy Artrosis w roku 2011 i to nawet w najśmielszych oczekiwaniach. Od dobrych 2-3 lat słyszało się pogłoski o nowopowstającym materiale – następcy Con Trust. W ostatnich wywiadach z Medeah możemy jednak przeczytać, że gdyby nie jej decyzja o zmianach w składzie (zespół opuścili: klawiszowiec - Łukasz "Migdał" Migdalski, basista Remigiusz "Remo" Mielczarek, gitarzysta - Krystian "MacKozer" i perkusista Paweł "Świcol" Świca) - Imago nigdy by nie powstało, a już na pewno nie w takiej formie. Tego typu decyzje należą do najtrudniejszych i zawsze wiąże się z nimi spora dawka niepewności, tym razem powrót do zespołu wieloletniego muzyka – Maćka Niedzielskiego okazał się absolutnym strzałem w dziesiątkę. Płyta autorstwa duetu wytrawnych kompozytorów to powrót do najdoskonalszych wspomnień dawnej wrażliwości, a zarazem powiew zupełnie nowej jakości. Imago nie jest albumem stricte gotyckim czy rockowym, a raczej industrialną wyprawą w poszukiwaniu elektronicznych dźwięków, a wszystko wzbogacone pięknymi drugoplanowymi gitarami. Za instrumenty strunowe odpowiada na krążku Artur Tabor.
Przejmując rolę producenta i czuwając nad miksem - Maciek Niedzielski już w pierwszych 2 minutach albumu ukazuje jego nowy, odważny charakter. Niewiele jest gitar, w zamian otrzymujemy sporo generowanej syntezatorowo przestrzeni i bitów jak chociażby te w utworze „Nie tamta Już”. W warstwie lirycznej przejawia się ewidentny motyw rozliczenia z przeszłością, z całą pewnością mowa o damsko-męskich uczuciach, ale czy tylko? Medeah „sama z sobą pogodzona” - pogodzona i usatysfakcjonowana faktem zmian w składzie, które ostatecznie wyszły na dobre… Tu moim zdaniem kończy się krótki pierwszy akt, w trójdzielnej muzycznej podróży. Akt drugi to cztery spokojniejsze, balladowe kompozycje - piękne wokale w „Już tylko śnij” i kapitalna gitara kończąca, to także mocny wokalnie i rytmicznie delikatny „Moje niebo”. Spokojniejszy, chłodny klimat prowadzi nas do kompozycji tytułowej, która stanowi kondensację nowatorskich pomysłów upchniętych w przestrzeni sześciu minut. „Imago” to skomplikowana linia melodyczna, różnorodność urywanych i powielanych sampli, także wokalnych. Ostateczne przeobrażenie na wzór biologicznych procesów staje się faktem i zespół przedstawia bardziej dynamiczny, mocniejszy akt trzeci. Zaczyna się potężnym bitem w utworze „Doskonała”, nie brakuje mocnych gitarowych riffów nawiązujących do dawnych czasów, jest niepokój i lęk. Podobne nastroje panują w dwóch zamykających album kompozycjach, szczególnie wymowny jest „Panta Rhei”. Po pierwsze tekst mówiący o tytułowej przemianie i o tym, że nic już nie jest takie jak było, po drugie wymowa słów ujęta w dwugłosie dorosłej kobiety i dziecka – tym bardziej zmusza do refleksji. Wreszcie sama warstwa muzyczna tej kompozycji, wstęp i zakończenie świadczące o niezwykłym wyczuciu artystycznym i potwierdzenie faktu na industrialne korzenie w jakich ta płyta jest osadzona.
Niewątpliwie wiele zmian zaszło w Artrosis, 2011 rok przyniósł nam stary dobrze znany zespół w nowej przepoczwarzonej formie rozwoju. Być może grupa starych mocno konserwatywnych fanów nie zaakceptuje zmian i nowego materiału, ale myślę że zespół pozyska spore grono nowych słuchaczy. Muzyka na Imago jest otwarta, szczera i pozbawiona schematów. Artrosis zyskało całkiem nowe, w mojej ocenie lepsze muzyczne życie. Pierwsza konfrontacja nowych przemian ze starymi ideałami nastąpi podczas trasy promującej płytę, a lista zaplanowanych koncertów jest naprawdę imponująca.
Najnowsze dzieło Artrosis potwierdza fakt o wyjątkowym producenckim smaku Niedzielskiego i nietuzinkowym wokalnym talencie wokalistki, której głos bez względu na obraną stylistykę ujawnia niezwykłą głębię wyrazu. Bardzo odważny i zdecydowany krok na muzycznej drodze! Z niecierpliwością czekam na kolejne…