ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Springsteen, Bruce ─ Greetings From Asbury Park NJ w serwisie ArtRock.pl

Springsteen, Bruce — Greetings From Asbury Park NJ

 
wydawnictwo: Columbia 1973
dystrybucja: Sony Music Polska
 
1. Blinded By The Light (Springsteen) [05:08]
2. Growin’ Up (Springsteen) [03:05]
3. Mary Queen Of Arkansas (Springsteen) [05:21]
4. Does This Bus Stop At 82nd Street (Springsteen) [02:08]
5. Lost In The Flood (Springsteen) [05:17]
6. The Angel (Springsteen) [03:23]
7. For You (Springsteen) [04:39]
8. Spirit In The Night (Springsteen) [05:00]
9. It’s Hard To Be A Saint In This City (Springsteen) [03:21]
 
Całkowity czas: 37:37
skład:
Bruce Springsteen – Acoustic Guitar, Electric Guitar, Bass Guitar, Piano, Keyboards, Harmonica, Congas, Clapping, Vocals. David Sancious – Keyboards, Organ, Piano. Clarence Clemmons – Saxophone, Clapping, Vocals. Garry Tallent – Bass Guitar. Vini ‘Mad Dog’ Lopez – Drums, Clapping, Vocals. Additional Musicians: Richard Davis – Upright Double Bass. Harold Wheeler – Piano. Steven Van Zandt – Sound Effects.
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,1

Łącznie 1, ocena: Arcydzieło.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
28.11.2014
(Recenzent)

Springsteen, Bruce — Greetings From Asbury Park NJ

Piątek z Bossem – odcinek 1.

“To poprzestawiało wszystko, było takie inne. Czterech facetów, grających, śpiewających, piszących swoje piosenki… Do mojego domu wtargnął rock ‘n’ roll, nie było przed nim ucieczki.”

To było jak uderzenie. Najpierw wyzywający, kusząco potrząsający biodrami, jak na lata 50. wręcz eksplodujący erotyzmem Elvis, w dekadę później czterech chłopców z Liverpoolu. I ruszyła lawina: co i rusz kolejni młodzi ludzie chwytali za gitary i rozgryzali akordy, harmonie, próbowali tworzyć własne piosenki. Pewien piętnastolatek, który chwycił za gitarę pod wpływem Presleya, po zobaczeniu w telewizji Beatlesów w show Eda Sullivana odważył się wystąpić publicznie. Do tego zaprezentował własne piosenki. Co prawda widownia była niewielka, miejsca też mało prestiżowe (kluby młodzieżowe, dzielnica przyczep mieszkalnych w dość prowincjonalnym New Jersey), ale młody chłopak z gitarą głęboko wierzył, że mu się uda.

Bruce Joseph Frederick Springsteen urodził się w Long Branch w New Jersey 23 września 1949. Od młodych lat wykazywał niechęć do odgórnie narzucanych norm i establishmentu: na razie co prawda polegało to na sprzeciwianiu się surowym zakonnicom w katolickiej szkole Świętej Róży w rodzinnym Freehold Borough, ale Bruce wykazywał w swej postawie żelazną konsekwencję. Gdy w wieku siedmiu lat zobaczył w telewizji Elvisa, dla młodego Springsteena liczyła się już tylko muzyka. Gdy miał 13 lat, dostał pierwszą gitarę. Szkoły średniej nie ukończył, poświęcając się graniu – na razie dla siebie, pisał też pierwsze własne piosenki. Potem miejscowe małżeństwo, chętnie sponsorujące młode talenty, poznało Bruce’a z debiutującym zespołem The Castiles. To był mały krok do przodu, bo po The Castiles zostało parę zarejestrowanych w profesjonalnym studio nagrań, zagrali też nieco koncertów. Potem przyszło powołanie do wojska, ale Springsteen uniknął wcielenia do armii, w czym pomogły mu doznane w wieku lat 17 obrażenia w wypadku motocyklowym. Mając Wietnam z głowy, udzielał się w power trio Earth, koncertującym po całym New Jersey. Jako że Springsteen podjął się zbierania i podziału kasy za występy, pozostali muzycy nadali mu ksywkę „The Boss” (której szczerze nienawidził, ale w końcu się z nią pogodził).

Po Earth była grupa Steel Mill. To był kolejny krok do przodu, bo Steel Mill koncertowało po całym kraju, głównie na Wschodnim Wybrzeżu, ale też w Kalifornii, gdzie zbierali gorące recenzje dziennikarzy (chwalących głównie Bruce’a jako kompozytora i wykonawcę). I na początku lat 70. Springsteen zaczął Steel Mill przekształcać we własny zespół, w którym byłby liderem i głównym twórcą repertuaru: Dr Zoom And The Sonic Boom, Sundance Blues Band, wreszcie po prostu Bruce Springsteen Band. Na jeden z koncertów trafił menedżer Mike Apfel; mieszanina rocka, soulu, rock ‘n’ rolla, bluesa i jazzu zrobiła na nim takie wrażenie, że szybko przedstawił Springsteena Johnowi Hammondowi, łowcy talentów firmy Columbia i odkrywcy mnóstwa cenionych artystów. W maju 1972 Bruce podpisał swój pierwszy zawodowy kontrakt.

Nagrania do debiutanckiej płyty odbyły się latem 1972 w Nowym Jorku. Praca nad płytą przebiegała w dość trudnej atmosferze: część nagrań Bruce zarejestrował solo, część z zespołem (przemianowanym na The E Street Band) – producenci chcieli, by na płycie znalazły się głównie utwory solowe, Springsteen chciał, by dominowały rzeczy zespołowe. Zaproponowany przez producentów kompromis – pięć utworów solo i pięć z zespołem – utrzymał się do momentu, gdy gotowy zestaw usłyszeli szefowie Columbii: ich zdaniem, całości brakowało przebojowych kompozycji, które pociągnęłyby cały album komercyjnie na singlach. Bruce szybko dopisał nowe utwory „Blinded By The Light” i „Spirit In The Night”. Jako że niektórzy muzycy The E Street Band byli niedostępni, Bruce sam musiał nagrać partie gitary basowej i fortepianu. Nowe utwory zmieniły układ płyty, odpadły trzy kompozycje i ostatecznie na albumie „Greetings From Asbury Park NJ” znalazły się jedynie dwa solowe nagrania Bruce’a i aż siedem zespołowych. Płyta ukazała się w styczniu 1973.

Po czterech dekadach „Greetings From Asbury Park NJ” jest uznawany za jedno ze Springsteenowych arcydzieł. Nie do końca słusznie: słychać na tej płycie, że The Boss to diament, ale jeszcze wymagający trochę podszlifowania i oczyszczenia. Z perspektywy późniejszych płyt słychać tu już wszystkie elementy dojrzałego stylu Springsteena, ale na tym albumie one jeszcze stapiają się w jedną wspólną całość. Bruce wie, co chce osiągnąć, co chce grać, wie, w jakim kierunku chce się ze swoją muzyką skierować – i na razie zdobywa doświadczenie, tworzy swój styl, który potem będzie doszlifowywał do ostatecznej, perfekcyjnej formy (co nie zajmie mu zbyt wiele czasu). Otwierający całość przebojowy “Blinded By The Light” zgrabnie łączy różne rzeczy, rockowe granie z elementami country, pobrzmiewa w tym też muzyka cajun, a w warstwie instrumentalnej pięknie współgrają ze sobą saksofon (dziedzictwo klasycznego rock ‘n’ rolla z lat 50.) i uzupełniająca go gitara. „Does This Bus Stop At 82nd Street” wypada dość podobnie (choć trochę brakuje saksofonu), to żywa rockowa petarda, dość nieoczekiwanie spuentowana wyciszoną, delikatną kodą. „Growin’ Up” i „Lost In The Flood” startują z pozycji fortepianowej ballady, rozwijając się w dynamiczne rockowe numery. Jest jeszcze drugi z singlowych utworów, „Spirit In The Night” – bujający, jakby wywiedziony z muzyki gospel rytm, klaskanie, saksofonowy motyw napędzający całość, i przechadzka po tyleż kalejdoskopowo kolorowym, co groźnym i tajemniczym Nowym Jorku w „It’s Hard To Be A Saint In This City” (zarazem będącym dowodem, jak mocno katolickie wychowanie odcisnęło się na twórczości Springsteena)… „For You” pięknie się rozkręca przez cztery minuty, by w finale uderzyć z całą mocą. A dla kontrastu są dwie bardzo kameralne, solowe ballady Bossa, „Mary Queen Of Arkansas”, wykonana tylko przy wtórze gitary akustycznej, nieco dylanowska w wyrazie, ale już naznaczona stylem Springsteena, i „The Angel” – nocna, delikatna, jazzująca, z ładnym fortepianem i fajnie myszkującym kontrabasem…

Bardzo efektowny to debiut: bez słabych momentów, równy i spójny, do tego zaznaczający już tereny, które miał w swojej karierze zwiedzać Boss: tzw. heartland rock – wywiedziony z folku, z klasycznych amerykańskich pieśni Woody Guthriego, Pete’a Seegera i podobnych im bardów, pomieszanych z rockiem, bluesem, elementami jazzu, rock ‘n’ rolla, stawiającego na naturalność i spontaniczność. Choć kompozycje Springsteena chwilami przypominają tu nagrania Boba Dylana (zwłaszcza pod względem zamiłowania do abstrakcyjnych gier słownych), mają już wyraźnie indywidualny rys, krystalizujący się, nabierający dojrzałości własny styl. Krytycy przyjęli płytę bardzo ciepło, publiczność nieco obojętnie: do końca roku 1973 sprzedało się raptem około 25000 egzemplarzy. Tym niemniej pierwszy wielki krok naprzód został zrobiony: teraz Bruce wziął się za przygotowywanie kolejnej płyty.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.