Piątek z Bossem – odcinek 2.
„Greetings From Asbury Park NJ” zostało ciepło przyjęte przez krytykę, gorzej przez publiczność (25 tysięcy egzemplarzy i raptem 60. miejsce na liście Billboardu). Boss jednak nie zwalniał tempa: już w maju zaczął nagrywanie kolejnej płyty, a 11 września 1973, osiem miesięcy po debiucie, „The Wild The Innocent And The E Street Shuffle” trafiło na rynek.
Na swojej drugiej płycie Bruce Springsteen zaprezentował się jako twórca bardziej dojrzały, bardziej pewny siebie i tego, co chce słuchaczom zaproponować. Utwory zyskały bogatsze brzmienie, więcej miejsca dla siebie dostały energiczne, rozpychające się, należycie eksponowane partie saksofonów czy organów elektrycznych. Także kompozytorsko Boss wyraźnie ewoluował: utwory stały się bogatsze, bardziej złożone formalnie, a elementy rocka, rock’n’rolla, rhythm’n’bluesa, jazzu, folku i soulu układają się tu już we własny, oryginalny, homogeniczny styl.
Zmianę – czy może raczej: ewolucję – słychać już od początku, od pierwszych dźwięków. „The E Street Shuffle” stoi funkiem, pulsuje dynamicznym rytmem, stylowo wzbogacanym przez saksofony i gitarę. Springsteen nie zapomina też o folku – taki rodowód ma „4th Of July Asbury Park (Sandy)”, ale to kompozycja formalnie dość złożona: akustyczny wstęp z country’owymi dodatkami rozwija się w balladowy, minorowy w klimacie utwór ciekawie wzbogacany to klawiszowymi partiami, to akordeonem, to subtelną gitarą. „Kitty’s Back” z kolei wywodzi się z rhythm’n’bluesa: taki jest ostry gitarowy riff na otwarcie, taka jest rytmika, nieco zachrypnięty, stylowy śpiew Bossa i wszechobecne partie elektrycznych organów; do tego Springsteen dorzuca co nieco formalnych urozmaiceń – choćby zmieniającą się dynamikę, rytm jest to powolny, kroczący, to wchodzi na obroty bliskie boogie, a oprócz gitar i organów znów pojawiają się saksofony. Dla odmiany „Wild Billy’s Circus Story” jest od strony formalnej chyba najprostszym utworem na płycie: akustyczna, folkowa ballada, stanowiąca chwilę przerwy, wyciszenia przed drugą stroną albumu.
A tą stanowią raptem trzy kompozycje „Incident On 57th Street”, rozpoczęty fortepianowym wstępem, stopniowo nabiera mocy i gęstości brzmienia, znów pojawiają się wyeksponowane organy; po krótkiej chwili wyciszenia, muzyka znów się rozwija, narasta aż do efektownej gitarowej kulminacji, by na finał znów powrócił łagodny fortepian. W „Rosalita (Come Out Tonight)” – przez lata ulubionym finałem koncertów Bossa – wracają saksofony, wdające się w szalone pojedynki z gitarą i organami. „New York City Serenade” ma długi, rozbudowany wstęp fortepianu, do którego po paru minutach dołącza gitara akustyczna i skromne perkusjonalia, potem organy, saksofony i smyczki, prowadząc całość do mocnego, efektownego finału.
Tekstowo Bruce proponuje tu słuchaczowi wycieczkę po ulicach tak miast New Jersey, jak i Nowego Jorku: głównymi bohaterami są tu zwykli ludzie, nastolatkowie szukający chwili wieczornego szaleństwa (Uczniaki tracą wszelkie hamulce w piątkową noc/nastoletni włóczędzy w obcisłych spodniach odstawiają swój taniec z E Street i wszystko gra – to z „The E Street Shuffle”; Chłopaki z kasyna tańczą na brzegu z rozchełstanymi koszulami niczym latynoscy kochankowie/Ganiają na potęgę głupiutkie dziewice z Nowego Jorku – „4th Of July Asbury Park”), opowiada o chłopaku rozdartym między miłością do swojej Jane a przyjaciółmi z ulicznego gangu („Incident On 57th Street”) albo o nastolatku pragnącym wyrwać swoją dziewczynę tak spod skrzydeł nadopiekuńczych rodziców, jak i z prowincjonalnego New Jersey („Rosalita”). Jedynym tekstowym wyjątkiem na płycie jest „Wild Billy’s Circus Story” – nieco surrealistyczna opowieść o wędrownym cyrku, jakby zaczerpnięta wprost z filmów Davida Lyncha.
Podobnie jak poprzedniczka, druga płyta Springsteena znów spotkała się z ciepłym przyjęciem krytyki i dość obojętnym publiczności. Szkoda – bo „The Wild The Innocent And The E Street Shuffle” to płyta znakomita, bez jednego zbędnego dźwięku, porywająca od początku do końca: wszelkie eksperymenty tak z brzmieniem, jak i z konstrukcją utworów wypaliły w stu procentach i Bossowi już na drugiej płycie udało się stworzyć arcydzieło. A co najlepsze – udało mu się jeszcze przeskoczyć ten sukces: kolejny album był nie tylko równie znakomity, przyniósł także długo wyczekiwany wielki sukces komercyjny.