ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Rush ─ A Show of Hands w serwisie ArtRock.pl

Rush — A Show of Hands

 
wydawnictwo: Anthem Records 1989
 
1. "Intro" 0:53
2. "The Big Money" 5:59
3. "Subdivisions" 5:22
4. "Marathon" 6:39
5. "Turn the Page" 4:41
6. "Manhattan Project" 5:18
7. "Mission" 5:46
8. "Distant Early Warning" 5:15
9. "Mystic Rhythms" 5:32
10. "Witch Hunt" (Pt. III of "Fear") 4:00
11. "The Rhythm Method" 4:37
12. "Force Ten" 4:55
13. "Time Stand Still" 5:13
14. "Red Sector A" 5:18
15. "Closer to the Heart" (Lifeson, Lee, Peart, Peter Talbot) 4:54
 
Całkowity czas: 74:22
skład:
Geddy Lee – bass guitar, synthesizers, vocals/ Alex Lifeson – electric and acoustic guitars, synthesizers/ Neil Peart – drums, percussion
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,5
Arcydzieło.
,13

Łącznie 20, ocena: Arcydzieło.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
07.09.2014
(Recenzent)

Rush — A Show of Hands

Ćwiara Minęłą AD 1989! & Koncertowy Dokształt semestr trzeci - wykład szósty.

Ewentualni zainteresowani cyklem z pewnością zauważyli, że tegoroczna Ćwiara marna i biedna. No cóż - jaki rocznik, taka Ćwiara. Nie da się ukryć, że koniec lat osiemdziesiątych był marny i biedny.  Ogólny marazm i plastik, który niby już bardziej zaawansowany technologicznie, ale już jakoś do cna wyeksploatowany. Oczywiście trochę dobrych płyt się ukazywało, ale nie w takich ilościach, jak na początku dekady, czy w 1987, który zaskakująco obrodził w płyty wybitne i znaczne. Dwa lata później połów był juz dużo skromniejszy, a kilka co bardziej wartościowych krążków zdążyłem juz wcześniej zrecenzować i wiele już nie zostało.

Trzeci koncertowy album naszych ulubionych niedźwiadków z Rush jak najbardziej miał być w Ćwiarze, ale raczej nie miał być w dokształcie. Jednak tegoroczny dokształt jest na wyjątkowo wariackich papierach i wszelkie dotyczące go założenia programowe lekko wzięły w łeb - znaczy się są płyty progowe i hard'n'heavy. W przypadku Rush  na dobrą sprawę jest to i to – i fani proga, i hard’n’heavy uważają ich za swoich. Poza tym staram się z różnych powodów (głównie prozaiczny brak czasu), jeśli tylko się da, piec dwie pieczenie przy jednym ogniu i wybierać płyty, które z powodzeniem mogą znaleźć się w różnych cyklach - był już Pudel z Ćwiarą, Dokszatłt z Pudlem, Dokształt z Progiem z Kapustą, a dzisiaj jest Ćwiara z Dokształtem. Ideałem była by płyta, która można by było przypasować od razu do trzech, a nawet czterech cykli.

Za swoich najlepszych i najbardziej aktywnych czasów niedźwiadki miały swój specyficzny cykl wydawania płyt - cztery studyjne - jeden koncert, potem znowu cztery studyjne i następny koncert. I tak stuknęło piętnaście płyt w latach 1974-1989. A byłbym zapomniał - w 1989 roku była jeszcze kolejna płyta studyjna - "Presto". Ale to zupełnie inna historia. I to niespecjalnie wesoła.

W każdym razie, żeby tradycji stało się zadość, półtorej roku po "Hold Your Fire", pojawiła się kolejna koncertówka Rush zatytułowana "A Show of Hands". Oj to było... Pamiętam - późny, niedzielny wieczór, Wieczór Płytowy, albo Wieczór z Płytą Kompaktową, słuchaweczki na uszach, volume na full, krótkie, nieco slapstickowe  „Intro”, a potem "The Big Money" - z pełnym łoskotem tej największej na świecie trzyosobowej orkiestry. A potem było już tylko lepiej - co fajniejsze kawałki z "Power Windows", "Hold Your Fire", czy "Grace Under Pressure". A jeszcze "Witch Hunt" się trafiło, chociaż "Moving Pictures" ogrywano bardziej na "Exit.. Stage Left". I  w charakterze wisienki „Closer to The Heart”. Jeżeli wydarzy się kiedyś taki cud i Rush wreszcie do nas zawita, to napiszę maila do zespołu, że ja sobie życzę ten kawałek wysłuchać na żywo, bo już byłem na ich dwóch koncertach, a „Closer…” nie było, a ja bardzo chcę.  Uchahany od ucha do ucha, lekko ogłuszony, próbowałem zasnąć, ale adrenalina jeszcze mnie dosyć długo po zakończeniu płyty trzymała z dala od objęć Morfeusza. Dlatego, kiedy wreszcie kupiłem sobie odtwarzacz CD, ten krążek znalazł bardzo wysoko na liście moich zakupowych priorytetów. No i bardzo szybko został nabyty – na giełdzie w Hybrydach, za nawet niespecjalnie duże pieniądze. Mam go już ponad dwadzieścia lat, słucham dosyć często. Z  ich koncertów, które mam, najczęściej, bo to mój ulubiony koncert Rush. Wiem, że dla starych, to znaczy starszych ode mnie fanów zespołu może nie być to nic specjalnego, ale dla mnie, zaczynającego przygodę z Kanadyjczykami od „Grace Under Pressure”, a  „A Show of Hands” był pierwszym ich „żywcem”, który poznałem, to będzie zawsze bardzo szczególna płyta.

Jak większość wydawnictw koncertowych z tamtego okresu, jest to składak – dwie trasy, z 1986 i 1988 roku, pięć lokalizacji (najwięcej utworów z Birmingham z 1988 roku). Na szczęście zmiksowano to bardzo sprytnie i żadnych szwów nie słychać, co na pewno w odbiorze pomaga. Słucha się tego bardzo dobrze i bardzo szybko – nie wiadomo, kiedy te siedemdziesiąt kilka minut zlatuje. Pamiętam, że człowiek, który recenzował to wtedy w „Non Stopie”, napisał, że zwykle do pracy jedzie około czterdzieści minut, a kiedy tego słuchał, przyjechał w dwadzieścia. Coś w tym jest, bo to bardzo dynamiczny i żywy album, taki w jednym mocnym tempie od początku do końca.  Jedynym pewnym nieporozumieniem jest „The Rhythm Method”, czyli perkusyjne solo Neila Pearta. O ile na koncercie ogląda się to i słucha całkiem fajnie, bo Part to perkusista nad perkusistami, do tego na scenie pokazuje różne sztuki, to sam zapis audio jest po prostu nudny i zawsze wtedy robię „play next”.

 

A teraz pytania – dwa i to dość trudne to po 5 punktów:

  1. W jednym wywiadów (bodajże jeszcze z lat 70-tych) członkowie Rush powoływali się na twórczość pewnej pisarki, jako ważną inspirację dla nich samych. Nieco opacznie zrozumiani przez tępawą dziennikarkę, zostali przez nią potem obsmarowani jako kryptofaszyści. (Żyd Geddy, z rodzicami ocalałymi z Holocaustu jako faszysta – joj!!). O jaka pisarkę chodzi?
  2. Rush nigdy nie koncertowali w Polsce i nie wiadomo, czy to kiedykolwiek nastąpi, ale dwaj członkowie grupy w Polsce byli. Którzy i z jakiej okazji?
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
Mgławica Koński Łeb - Barnard 33 by Naczelny
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.