W tym roku ukazała się nowa edycja albumu Interdead krakowskiej formacji Millenium. Przypomnę, że ten wydany oryginalnie w 2005 roku krążek doczekał się już jednego wznowienia. W 2008 roku pojawił się w digipacku z zupełnie inną okładką, małymi roszadami w trackliście oraz czterema dodatkowymi nagraniami. Tegoroczna edycja powraca do tradycyjnego układu utworów (bez bonusów) oraz oryginalnej okładki, chociaż ta zyskała popielaty odcień. Przypomnę też, że Interdead to album koncepcyjny będący drugą częścią trylogii o trzech braciach. Bohaterem krążka jest Adrian - młodszy brat znanego z Vocandy Daniela - informatyk uzależniony od internetu. Ciekawe jest to, że choć płyta ma już swoje lata, jej tematyka wciąż jest bardzo współczesna i aktualna.
A jak jest z muzyką? Przyznam szczerze, że fajnie jest spojrzeć na ten album z perspektywy prawie dekady i przez pryzmat czterech wydanych po nim studyjnych krążków. Dlaczego? A choćby dlatego, żeby zobaczyć, jak Millenium się zmienia i ewoluuje. Powiedzmy sobie otwarcie – nie jest to ukochany przez fanów album krakowian, choć z drugiej strony bardzo ceniony przez muzyków grupy. W dokumencie Millenium – About Myself, opublikowanym na wydanym w 2010 roku DVD Back After Years, Łukasz Gall i Piotr Płonka zaliczają go do swoich ulubionych krążków zespołu. Mało tego – pochodzące z Interdead kompozycje Gambler i Light są ulubionymi nagraniami odpowiednio dla wspomnianego Galla i Tomasza Paśko…
Co by jednak nie napisać Interdead różni się od późniejszych produkcji zespołu, takich jak Exist, Puzzles, czy Ego, stawiających na rozbudowane kompozycje, wielowątkowość formy i charakterystyczny progresywny patos. Na płycie dominują bowiem raczej zwarte, prostsze rytmicznie, niezbyt długie i chwilami piosenkowe wręcz rzeczy. Przykładem na to niech będą rozpoczynające krążek Insomnia, Gambler i Veedeeo, czy pojawiający się później Lady oparty na zadziornym rockowym riffie. Nawet najdłuższy i jeden z najciekawszych w zestawie Demon, choć rozpoczęty bardzo delikatnie i nastrojowo z ładnym akompaniamentem saksofonu i zwieńczony quasi folkową formą, w środku atakuje bujającym, niemalże funkowym basem. Po przeciwnej niejako stronie stoją bardziej stonowane Light, Destiny i Madaman. Ten ostatni jest być może najlepszą kompozycją w zestawie, z dramatycznym śpiewem Galla i gustownym solem na saksofonie Arethy Chmiel płynnie przechodzącym w gitarowy popis Piotra Płonki. Miłośnikom bardziej rozmarzonego i klasycznie neoprogresywnego Millenium warto polecić jeszcze kończący album instrumentalny Burning Part II z udanymi solowymi partiami gitary i instrumentów klawiszowych.