Millenium to chyba najpłodniejszy polski zespół kręgów progrocka. Można powiedzieć o nim że jest raczej zespołem trzeciej fali lat 90-tych niż klasyków i protoplastów gatunku, zaś albumem Reincarnation jeszcze bardziej upodabniają się do trzeciej fali tzw: neoproga.
Pierwszy utwór Hundrests Of Falling River czyli po naszemu Setki spadających rzek to w sumie spokojny milutko brzmiący z mocną partią klawiszową i pojedyńczą soczystą solówką czyli to co tygryski lubią najbardziej w temacie... IQ i Pendragon. A jakże właśnie napisałem słowo na P i to w pozytywnym niż kol. Dobas słowa znaczeniu. Bezprogowy basik w tle milutko nasuwa klimacik The World. Utworek szybko wpada w ucho, gdy podczas tego Łukaszowego "stay stay stay" dobiega spokojna niczym baretowska gitara i nolanowskie brzmienie z początków minionej dekady.
Zresztą nie tylko w tym utworze zachowano klasyczny już charakter neoproga. Choćby taki Gold Is In Your Mind … czy raczej Queen of Hearts - Pendragonem czuć tutaj niesamowicie mocno, choć to jednak gra inny zespół w innej części europy w innym tysiącleciu .. Light of Your Cigar to druga co do długości kompozycja na tym albumie. Melodyjna, pełna brzmień klawiszowo – stukałkowych, spokojna monotonnia i instrumentalizacja jakby spod palca Mike’a Oldfielda. Czasem ważniejszy od łamańców jest klimat i to się akurat potwierdza w tym utworze. Zresztą milutka jest też solóweczka towarzysząca temu utworowi – mały moog z lekka uwarstwowiony pośród gitary i basu. Szkoda tylko że utwór jest finalnie wyciszony.
Drugim takim jest w balladowej konwencji The King Of The Broken Glass. Utwór rozpoczynający się brzmieniem fortepianu ładnie eksponuje mocny i charakterystyczny głos wokalisty. Jednak później uruchamiają się kolejne puzzle dźwiękowej układanki – neoklasyczna gitara i bezprogowy bass (taki fajny że aż ciarki łażą po plecach) z obszerną plamą klawiszową.
Dość słabo wypada pośród całej tej menażerii najdłuższy na płycie The Casino Of Love - w sumie 15 i pół minuty raczej spokojnego, nie mogę napisać dynamicznego ale z mocną charakterystyką klawiszy. Nie mogę napisać aby coś wnosił do całej kompilacji, ale ogólnie przyjęło się iż dobre i długie na koniec. W tym wypadku słabe i długie na koniec, a dobre i krótkie galopują przez całą długość albumu.
Jednak na szczęście to pojedynczy utwór - czasami pośród trackami przeplatają się instrumentalne minieutiudki "Reincarnations" które faktycznie mogą przypominać serię podobnych miniaturek Crying for Help na legendarnej już kompilacji Areny Song’s from the lions cage. Ale nie samym neoprogiem płyta została udekorowana. Utwór "Higher Than Me" to a jakże … przebój. Przynajmniej tak mi się wydaje że zbudowany jest wzorem … tych wiekopomnych utworów zespołów – fabryk przebojów lat 80-tych – Level 42, Mr.Mister czy Mike and the mechanics. Podobnie zresztą z utworami Reincarnation Part II and III i He’s Hearing Me które podlane delikatną melodyką zwracają na siebie uwagę produkcji lat 80-tych które chyba każdy jeszcze pamięta ... i gdzieś tam w głębi duszy tęskni.
Album nie jest tym może czym była Vocanda, raczej to zbiór luźno dobranych utworów. Ale właśnie ten zbiór daje obraz polskiego odpowiednika takich gwiazd jak Pendragon, IQ jakim niewątpliwie jest Millenium. Kiedyś Millenium dostało od nas potężny kredyt zaufania, który wypominano nam przy byle okazji. Nie mam zamiaru tego oczywiście wypominać zespołowi ani tymbardziej zabierać ów kredyt ;) Niech tworzą dalej. Pozostali na scenie dając dobry przykład i tworząc coraz to ciekawsze kompozycje.