ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Toto ─ 35th Anniversary - Live in Poland w serwisie ArtRock.pl

Toto — 35th Anniversary - Live in Poland

 
wydawnictwo: Eagle Records 2014
 
Disc 1
1. Intro 13
2. Medley: On The Run/Child’s Anthem/Goodbye Elenore
3. Goin’ Home
4. Hydra
5. St George And The Dragon
6. I’ll Be Over You
7. It’s A Feeling
8. Rosanna
9. Wings Of Time
10. Falling In Between
11. I Won’t Hold You Back
12. Pamela
Disc 2
13. 99
14. The Muse
15. White Sister
16. Better World
17. Africa
18. How Many Times
19. Stop Loving You
20. Hold The Line
21. Home Of The Brave
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,1

Łącznie 3, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
03.07.2014
(Recenzent)

Toto — 35th Anniversary - Live in Poland

 Dokształt koncertowy – semestr trzeci.

 Wykład pierwszy.

 Tak kochane kursanty. Już wakacje, znaczy że trzeba brać się do nauki, bo zaczynamy trzeci semestr  Dokształtu Koncertowego. Na pewno pod każdą recenzją będą pytania konkursowe. A czy będą nagrody? Któż to wie? Wydaje się, że kolega Strzyżu przecenił możliwości miejscowego katotalibanu, bo po opublikowaniu recenzji Birth Control nie działo się absolutnie nic. Jednak  żeby jego znajomi kibole się nie nudzili, to postanowił, że weźmie kilku i w pełnym rynsztunku żołnierzy jednostek szturmowych SS obskoczy kilka znajomych firm płytowych co by jakie nagrody ufundowali. Dlatego Wy tam uczta się pilnie, a my Wam za to nie bójta się.

 Ten semestr nieco inny od poprzednich. Podstawowym założeniem wcześniejszych dokształtów było, że nie pisałem o płytach prog-rockowych i hard’n’heavy. Tym razem nieco odstąpię od tej reguły, będzie kilka koncertów progresywnych. A to dlatego, że moi redakcyjni koledzy postanowili odkurzyć mój cykl sprzed dwóch lat „Prog z Kapustą” (bez mojej wiedzy i bez wniesienia stosownych opłat licencyjnych – my sobie jeszcze pogadamy), a ja postanowiłem, że też dorzucę do tego swoje trzy grosze, a dokładnie trzy płyty i będą to płyty koncertowe, zespołów jak najbardziej prog-rockowych. Jednak z powodu różnych innych obowiązków – czyli cyklu o Vangelisie – postanowiłem, że upiekę dwie pieczenie przy jednym ogniu – wspomogę kolegów, a przy okazji będę miał  ekstra trzy wykłady dokształtowe. Wykładów w ogóle będzie w tym semestrze mniej. Powód – cykl o Vangelisie. Gdyby Naczelny płacił lepiej, to byłby czas ogarnąć i jedno i drugie w trybie pełnowymiarowym. Ale płaci tak fatalnie, że gdyby nie dodatkowe zajęcia, to by człowiek wpierdzielał szczaw i mirabelki. Czas trwania dokształtu – standardowo, do końca września, czyli do końca studenckich wakacji.

 Na początek, kursanty, rzecz bardzo świeża, raptem sprzed dwóch miesięcy – ewenement w dokształcie, bo tu zawsze było o rzeczach dosyć wiekowych. Jednak takiego wydawnictwa pominąć nie można. Po pierwsze, że zespół zasłużony, po drugie, że jubileusz, a po trzecie, że nagrano to u nas. A po czwarte miesiąc wcześniej widziałem ich w Berlinie i byłem ciekaw jak to wyglądało w Polsce. Znaczy wyglądało  - nie widziałem tego jeszcze w wersji z obrazkami, przynajmniej nie w całości, tak, że skupię się praktycznie tylko na samej muzyce. Szczerze mówiąc z tego co już zdążyłem pooglądać, ten koncert specjalnie pod względem wizualnym czymś super szczególnym nie jest – światła tak, jak najbardziej, ładnie i kolorowo, poza tym zespół se gra. Nie ponosimy jakiejś wielkiej straty powodu, że tylko słuchamy a nie widzimy. A sama muzyka – Toto to maszyna – banda świetnych instrumentalistów, uzupełniona przez świetnego wokalistę (plus równie znakomite panie w chórkach) – weterani powycierani po scenach na całym świecie. No to jak ma być? Musi być świetnie. Zresztą w tej podejrzanej tancbudzie na Kreuzbergu dali naprawdę znakomity show, dlatego w bardziej sprzyjających (chociażby akustycznie) okolicznościach musiało być jeszcze lepiej. W przypadku wydawnictw koncertowych zawsze jest taka pewna niewiadoma – czyli ile z tego co dostaliśmy na blaszce faktycznie zarejestrowano na żywo, a co dosztukowano w studiu. Dlatego jedyne prawdziwe nagrania koncertowe to są bootlegi. W innym przypadku, nawet najuczciwszego wykonawcę korci, żeby takie najbardziej ewidentne wpadki i niedoróbki jednak poprawić. Co do „Live In Poland” miałbym pewne podejrzenia, bo w Berlinie oprócz dość mocno szwankującej akustyki, niewiele mniej szwankował głos Lukatherowi – momentami ewidentnie fałszował. Tu jest znacznie lepiej. Ale może to nie tyle poprawki w studiu, a dlatego, że się po prostu słyszał, bo w Berlinie Williams też miał z tym problem. Ale jako wokalista na etacie, a nie przyuczony gitarzysta, dawał sobie z tym jakoś radę.

 Repertuar tego wydawnictwa (jaki i także berlińskiego koncertu) to nie był całkiem zestaw moich marzeń. Wolałbym więcej utworów z pierwszych trzech płyt, (zwłaszcza z debiutu i „Turn Back”, bo  akurat z „Hydry” było cztery), a „Child’s Anthem” w całości, do tego więcej z „Isolation” i „Falling In Between”. No ale każdemu nie dogodzi. Jednak co by nie było – zagrane jest to wybornie. O ile jeszcze utwory z berlińskiego koncertu byłem w stanie podzielić na te lepiej i gorzej zagrane, to te z Łodzi wszystkie są smakowite – aż trochę żal, że nie byłem właśnie na tym koncercie. Słychać, że tutaj momentami to ich nieźle niosło. Dla porządku tylko napiszę, że „99”  Lukather ozdobił bardzo ładną partią gitary akustycznej,  do tego klawisze zabrzmiały jak od Maysa i trochę zaczęło to przypominać klimatem Pat Metheny Group, a sporo utworów, jak na przykład „White Sister”, ”Africa”, „Rosanna”, czy „Stop Loving You” jest mocno rozbudowanych.

 Kilka koncertów (znaczy wydawnictw koncertowych) Toto słyszałem i widziałem, ale „Live in Poland” to chyba jeden z najlepszych – z różnych powodów – na pewno ze względu na repertuar, bo najbardziej przekrojowy. Na pewno też ze względu na skład. Bo ostatnie składy Toto przed zawieszeniem działalności (wtedy wydawało się, że nawet zakończeniem) coraz mniej Toto przypominały, a coraz bardziej imprezę objazdową pt. „Lukather & Kimball plus wynajęci ludzie grają numery Toto”. Nie dziwota, że Lukather, kiedy nawet Paich mu zrejterował już długo tego nie pociągnął i ogłosił koniec meczu. Ale ten, który grał rocznicowa trasę, to praktycznie najlepszy z możliwych – wrócili Paich i Steve Porcaro, była rewelacyjna sekcja rytmiczna East/Philips (obu już nie ma w grupie, ale wrócił stary basman – David Hurtgate) i jeszcze Williams zamiast Kimballa.

 Wyborny koncert, taki w nieco starym stylu, gdzie najważniejsza jest muzyka, gdzie się gra, a nie odgrywa.

 A teraz kursanty pytania:

  1. Toto – (…) – Vangelis (3 pkt.)
  2. Toto – (…) – Sting (5 pkt.)

Taka zabawa w łańcuszek szczęścia – w miejsce kropek trzeba wpisać odpowiednie słowo (nazwę, nazwisko, itp.), żeby się ten ciąg zgadzał. A do tego trzeba też ładnie wyjaśnić, dlaczego właśnie to słowo.

 Odpowiedzi na razie nie wysyłać nigdzie. Notować na karteczkach. Podczas ostatniego wykładu naszego wakacyjnego dokształtu koncertowego podam odpowiedni e-mail. Wygra ten, kto zgromadzi najwięcej punktów. Za miejsca na pudle też będą nagrody.

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.