ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Toto ─ Hydra w serwisie ArtRock.pl

Toto — Hydra

 
wydawnictwo: Columbia 1979
 
All songs by David Paich, except where noted.
"Hydra" (David Hungate/Bobby Kimball/Steve Lukather/David Paich/Steve Porcaro/Jeff Porcaro) – 7:31
"St. George and the Dragon" – 4:45
"99" – 5:16
"Lorraine" – 4:46
"All Us Boys" – 5:03
"Mama" (David Paich/Bobby Kimball) – 5:14
"White Sister" (David Paich/Bobby Kimball) – 5:39
"A Secret Love" (David Paich/Bobby Kimball/Steve Porcaro) – 3:07
 
Całkowity czas: 40:23
skład:
Personnel
Bobby Kimball: lead and backing vocals/ Steve Lukather: guitars, backing vocals, lead vocals on "99"/ Steve Porcaro: keyboards, electronics, vocals/ David Paich: keyboards, backing vocals, lead vocals on "Hydra", "Lorraine" and "All Us Boys"/ David Hungate: bass guitar/ Jeff Porcaro: drums, percussion
Additional musicians
Michael Boddicker: keyboards/ Roger Linn: synthesizers/ Lenny Castro: percussion/ Marty Paich: string arrangements
Production
Produced by Tom Knox, Reggie Fisher and Toto/ Engineered and Mixed by Tom Knox and Dan Latham/ Mastered by David Donnelly
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,6

Łącznie 13, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
21.07.2011
(Recenzent)

Toto — Hydra

Na hasło “Toto” pewien mój kolega jak echo odpowiadał – “Hydra”. Sporo czasu minęło zanim dowiedziałem  się o co mu chodziło. A jak się dowiedziałem, to stwierdziłem , że miał rację. Potem co prawda przyszło „Falling In Between”, ale akurat on tego krążka nie doczekał. A do tego czasu Toto nic lepszego nie nagrało.

 

Ja zaczynałem trochę później, bo od „Afryki”, ale „Toto IV”  nie podoba mi się jako całość – tylko trzy czy cztery utwory. Za to spodobało mi się  „Isolation”, które recenzje miało takie sobie.

 Za najstarsze płyty grupy tak systematycznie zabrałem się niezbyt dawno, kiedy już w mniejszym lub większym stopniu znałem wszystko co nagrali później. Zasadniczo i te najwcześniejsze nagrania też jakoś po łebkach się znało – „99”, „I’ll Supply The Love”, „Hold The Line”, „Child’s Anthem” – to były wielkie przeboje i Trójka grała je dość często.

 No ale przyszedł czas, kiedy wreszcie „Hydra” wylądowała w moim odtwarzaczu. Tytułowa potwora i  Święty Jerzy do spółki ze Smokiem prawie mi łeb urwały, a „99” ugotował mnie na miękko. Nastrojowa „Lorraine” dopełniła dzieła zniszczenia. Nie miałem już więcej pytań. Na szczęście „All Us Boys” sprowadziło mnie na ziemię, ale dwa numery później „White Sister” ponownie wklepało mnie w podłoże. Jeszcze tylko delikatne „A Secret Love” na koniec i można płytę zacząć słuchać od początku. Co też uczyniłem.

 Co takiego jest w tej „Hydrze”, że pieję nad nią hymny pochwalne jak nad jakimś Floydem, Crimsonem, czy innym rockowym arcydziełem. No bo to też  jest rockowe arcydzieło. Zanim państwo zdziwią się i oburza taką kanonizacją płyty z muzyką zaliczaną powiedzmy do użytkowej, pozwólcie przytoczyć kilka argumentów w obronie. Po pierwsze – a dlaczego nie? Po drugie Lukather. To on i Eddie Van Halen wprowadzili gitarę rockową w lata osiemdziesiąte – przykład – solo w „White Sister”. Po trzecie – wsłuchajmy się jak ta z pozoru prosta muzyka jest zagrana. To nie tylko Lukather, to też znakomite, bogate aranżacje, to perfekcyjna i niebanalna gra sekcji rytmicznej, to same kompozycje, które niby ogólnie trzymają się pop-rockowej, czy AOR-owej konwencji, ale jednak ta muzyka balansuje od soulu, klimatów smooth-jazzowych aż po hard rocka i rocka progresywnego. I to wszystko zagrane jest jakoś tak lekko, bez wysiłku, swobodnie i błyskotliwie. A nie od dziś wiadomo, że jeżeli coś sprawia takie wrażenie, to zwykle ci, co to sprokurowali włożyli niemało wysiłku w to, żeby właśnie takie wrażenie sprawiało. Wyszło tak, że nie ma przebacz. Jest to album absolutnie nie do ruszenia, z żadnej strony, po prostu znakomity.

 A  po dwóch latach przerwy zespół  znowu istnieje!

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.