ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Weather Report ─ Black Market w serwisie ArtRock.pl

Weather Report — Black Market

 
wydawnictwo: Columbia 1976
dystrybucja: Sony Music Polska
 
1. Black Market (Zawinul) [06:28]
2. Cannon Ball (Zawinul) [04:35]
3. Gibraltar (Zawinul) [07:45]
4. Elegant People (Shorter) [05:02]
5. Three Clowns (Shorter) [03:15]
6. Barbary Coast (Pastorius) [03:02]
7. Herandnu (Johnson) [06:35]
 
Całkowity czas: 36:55
skład:
Joe Zawinul – Yamaha Grand Piano, Rhodes Electric Piano, ARP 2600 Synthesizers, Oberheim Polyphonic Synthesizer. Wayne Shorter – Selmer Soprano and Tenor Saxophones, Lyricon by Computone. Alphonso Johnson – Fender Electric Bass, Charles LaBoe Electric Bass. Jaco Pastorius – Fender Electric Bass. Chester Thompson – Ludwig Drums. Alex Acuna – Congas, Percussion. Narada Michael Walden – Drums. Don Alias – Congas, Percussion.
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,15
Arcydzieło.
,16

Łącznie 32, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
02.06.2014
(Recenzent)

Weather Report — Black Market

Siedemnaście Mgnień Wiosny – odcinek VII.

Rynkowy sukces „Tale Spinnin’” – najwyższe jak dotąd (i jedno z najwyższych w historii zespołu), 31.miejsce na amerykańskich listach najlepiej sprzedawanych płyt w ogóle, 12. na listach najlepiej sprzedawanych płyt z tzw. czarną muzyką – nie oznaczał bynajmniej stabilizacji w zespole. Perkusista zmienił się już w momencie wyruszenia w trasę – za bębnami w miejsce Ndugu Chanclera zasiadł były muzyk Zappy i przyszły Genesis, Chester Thompson. Ale był to jedynie początek: jeszcze przed rozpoczęciem pracy nad kolejnym albumem odszedł perkusjonalista – Alyrio Limę zastąpił najpierw Don Alias, ten jednak – podobnie jak za pierwszym razem – nie wytrzymał zbyt długo z Zawinulem; ostatecznie instrumenty perkusyjne obsługiwał Peruwiańczyk Alejandro Acuna (*12.12.1944). Gdy sekcja perkusyjna się ustabilizowała – w stronę drzwi skierował się Alphonso Johnson, zmęczony ciągłymi roszadami wśród bębniarzy i koniecznością zgrywania się z coraz to nowymi perkusistami, do tego kuszony możliwością grania w zespole z dwoma idolami, George’em Dukem i Billym Cobhamem. Paradoksalnie, dla Zawinula odejście basisty było w pewnym sensie sytuacją wymarzoną. Od pewnego czasu bowiem utrzymywał bliskie kontakty z pewnym gitarzystą basowym, licząc, że kiedyś zagrają razem.

Pierwsze spotkanie nie wypadło za dobrze. Jak zeznawał sam Joe, stał pod klubem w Miami, zły i rozgoryczony po niezbyt udanym koncercie, rozmawiając grzecznie z dwiema paniami – promotorką i dziennikarką „Miami Herald” – gdy w rozmowę bezceremonialnie wtrącił się młody chłopak, przedstawiający się jako wielki fan Zawinula i Cannonballa Adderleya. Gdy intruz stwierdził obcesowo: Jestem najlepszym gitarzystą basowym na świecie, Joe nie wytrzymał i rzucił krótko: Spierdalaj. Nie chcąc jednak w obecności dam wyjść na kompletnego buca, grzecznie dorzucił: Wpadnij jutro do hotelu z taśmą, posłuchamy. Rzeczony osobnik rzeczywiście pojawił się następnego dnia w pokoju Zawinula, a to, co Joe usłyszał na taśmie, szefa Weather Report wręcz powaliło. I tak Zawinul i John Francis Pastorius III (*01.12.1951) rozpoczęli korespondencyjną znajomość. Gdy pod koniec sesji Johnson ostatecznie porzucił Weather Report, Jaco lub Mowgli – jak nazywali go znajomi – dołączył do zespołu: zagrał w utworze poświęconym swemu idolowi, przyniósł też jedną własną kompozycję.

Nie był to bynajmniej koniec roszad w zespole. Chester Thompson jeszcze się dobrze nie zdążył w Weather Report zadomowić, a już się dowiedział, że Zawinul i Shorter znaleźli jego następcę. Całość co prawda okazała się nieporozumieniem – jako że Thompson i Johnson bardzo się przyjaźnili, Wayne i Joe obawiali się, że na odchodne basista pociągnie za sobą perkusistę, tyle że zamiast po prostu przedyskutować sytuację z Thompsonem, bezceremonialnie zaprosili do współpracy następcę Billy’ego Cobhama w Mahavishnu Orchestra, Naradę Michaela Waldena (*23.04.1952). Co prawda nieporozumienie udało się wyjaśnić i Walden ostatecznie zdążył zagrać jedynie w paru fragmentach, ale Thompson mimo wszystko postanowił odejść. Oficjalnie – bo nie potrafił dostosować się do stylu nowego basisty, nieoficjalnie – sytuacja z Naradą i machinacje liderów Report za jego plecami mocno Chestera zabolały. Dokończył jeszcze sesje nagraniowe i przed rozpoczęciem trasy koncertowej poszedł swoją drogą; pierwszym kandydatem na jego miejsce był ponownie Walden, ale również Narada nie dawał sobie rady z dostosowaniem się do popisów Pastoriusa. Acuna zasiadł wtedy za bębnami, a perkusjonalia przejął młody Portorykańczyk Manolo Badrena (*03.1942).

Album „Black Market”, powstały w trakcie personalnych roszad i zawirowań, miał za zadanie udźwignąć sukces poprzedniczki, tak artystyczny, jak i komercyjny – i to zadanie częściowo spełnił: wydana w marcu 1976 płyta była nieco mniejszym sukcesem komercyjnym niż „Tale Spinnin’” – 42.miejsce na listach najlepiej sprzedawanych płyt, 20. na liście jazzowych bestsellerów (czyli mniej więcej na poziomie „Mysterious Traveller”), natomiast artystycznie okazała się równie udana. Zawinul i Shorter jeszcze bardziej skondensowali tu styl Weather Report, zgrabnie łącząc spontaniczność grania z kompozytorskimi karbami, jeszcze bardziej zdyscyplinowali całość, jeszcze mocniej też wyeksponowali etniczne, pulsujące, afrykańskie rytmy. Już otwierający całość utwór tytułowy (powstany z połączenia elementów kilku nagranych na żywo w studiu wersji) pulsował swobodną, nieco transową rytmiką, kojarzącą się z rozpalonymi słońcem sawannami, zwłaszcza dzięki lekkiej, pełnej luzu, ale i precyzji grze Thompsona; w pewnym momencie połączono to z fragmentem innego wykonania, tym razem z Waldenem za perkusją, i dynamika całości uległa zmianie, przesuwając się w nieco swingujące rejony. Zarówno Wayne, jak i Joe dali tu upust swojemu zamiłowaniu do elektronicznych nowinek: Shorter grał na Lyriconie, swoistej kombinacji syntezatora z instrumentem dętym, zaś Zawinul, oprócz wygrywania melodyjnych, improwizowanych pasaży na tak lubianym przez siebie fortepianie elektrycznym, eksperymentował z dźwiękami, modyfikował brzmienie swego ukochanego syntezatora modułowego ARP 2600 – dzięki manipulacji napięciem prądu udało mu się odwrócić sekwencję klawiszy na klawiaturze: wysokość dźwięków malała z lewej do prawej strony klawiatury, tworząc swoiste lustrzane odbicie - i wiele z tych eksperymentów znalazło miejsce w muzyce Weather Report. Równie wiele przestrzeni i swobody jest w „Elegant People”, utworze – zgodnie z tytułem – zaaranżowanym z elegancją: obok elektronicznych dodatków, Zawinul chętnie wspiera się tu akustycznym fortepianem. Również na mocnym, wyeksponowanym rytmie (nieco bliższym jazz-rockowi niż Afryce, choć etniczny puls tez się pojawia) osadzony został „Gibraltar”, w którym Wayne i Joe, uzupełniając się nawzajem, chętnie zapuszczają się w krainę odjechanych, elektronicznych dźwięków. A jeszcze jest finałowe „Herandnu” – coś jak adaptacja afrykańskiej pieśni, choć pozbawiona jest partii wokalnych (które z intrygującym efektem zastępują syntezatory i saksofon), to słychać w niej religijne uniesienia, jest w tej kompozycji wiele z klimatu jakiegoś dziwnego, afrykańskiego rytuału.

Nawet gdy pojawiają się chwile spokoju i zadumy – jak w melancholijnej elegii „Cannon Ball”, poświęconej zmarłemu 8 sierpnia 1975 Julianowi „Cannonballowi” Adderleyowi, w którego zespole wyrabiał sobie onegdaj nazwisko Joe Zawinul – sekcja rytmiczna nadal dba o to, by warstwa rytmiczna wypadła niebanalnie, stara się komplikować aranżacje – zwłaszcza debiutujący w Weather Report Jaco Pastorius, prezentujący atletyczny, masywny, ekspansywny styl gry na bezprogowej gitarze basowej, ale potrafiący też pokazać się od bardziej lirycznej strony. Jaco napędza też „Barbary Coast” – swój debiut kompozytorski w barwach Report, zbudowany na funkowym rytmie i wyeksponowanej, wirtuozerskiej partii bezprogowego basu. Cały album dopełnia „Three Clowns” – tajemnicza, pozbawiona rytmu, przesycona atmosferą niesamowitości, ale i pełna przestrzeni, lekka kompozycja, brzmiąca nowocześnie (to właśnie tu Wayne korzysta w pełni z Lyriconu).

Pomimo faktu, że nagrywano ją w okresie wielkiej zawieruchy personalnej, "Black Market" jest płytą zwartą i spójną. Okazała się też być początkiem okresu pewnej stabilizacji personalnej w zespole, gdy z dwóch muszkieterów znów zrobiło się trzech. Kolejna płyta, nagrywana w nieco spokojniejszej atmosferze, okazała się być jeszcze lepsza.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.