ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Blindead ─ Absence w serwisie ArtRock.pl

Blindead — Absence

 
wydawnictwo: Mystic 2013
 
01. a3 [06:03]
02. b6 [06:28]
03. s1 [08:48]
04. e5 [05:56]
05. n4 [06:30]
06. c7 [06:32]
07. e2 [05:59]
08. a7bsence [09:57]
 
skład:
Patryk Zwoliński (wokal), Mateusz Śmierzchalski (gitary), Marek Zieliński (gitara), Konrad Ciesielski (perkusja), Bartosz Hervy (sample), Matteo Bassoli (bas, wokal wspierający), Jerzy Mazzoll (klarnet basowy w n4), Rafał Waszkiewicz (saksofon w c7), Daniel Sobiesiak (wiolonczela a3, b6, s1), Dorota Górawska (skrzypce w s1)
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,5
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,7
Arcydzieło.
,9

Łącznie 23, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
25.03.2014
(Recenzent)

Blindead — Absence

Mówi się, że największym cudem z jakim możemy się spotkać na tym padole łez, jest cud narodzin. Trudno się nie zgodzić z takim stwierdzeniem, ale warto pamiętać o innej, jeszcze większej zagadce związanej z życiem – śmierci. To właśnie ona na przestrzeni wieków inspirowała artystów, zmuszała do rozmyślań i porywała do tańca zlęknione dusze. Wspomniany taniec nie jest jednak wyłącznie średniowiecznym przymiotem, a Śmierć rozkołysanym krokiem sunie dalej, stając się przedmiotem rozważań także współczesnych twórców. Owocem studium nad śmiercią i wynikającą z niej nieobecnością jest kolejny album formacji Blindead.  
 
Absence to kolejny w dorobku Blindead album, który stanowi spójną opowieść. W historii muzyki pojawiło się mnóstwo tzw. koncept albumów, czyli opowieści przełożonych na dźwięki. Tego typu rozwiązania przez lata stały się elementem charakterystycznym rocka progresywnego, ale były też mniej lub bardziej szczęśliwie adaptowane na innych poletkach gatunkowych. Wśród tych historii pojawiło się dużo świetnych krążków, które - podobnie jak album Blindead - traktowały o nieobecności. Wśród nich warto wspomnieć o rewelacyjnym Wish You Were Here od Pink Floyd, czy rodzimym Alone Together formacji Quidam. Mimo niemałej konkurencji Blindead ponownie pokazał ogromną dojrzałość oraz jakość, którą zdecydowanie wybija się ponad przeciętność.
 
Wyobraźmy sobie sytuację, w której otrzymujemy listy z przemyśleniami naszych bliskich. Pojawiają się w nich mniej lub bardziej osobiste kwestie z przeszłości, tematy nie zawsze łatwe do przyswojenia, czy zaakceptowania. Okoliczności wydawałyby się relatywnie normalne, gdyby nie to, że autorzy tych listów nie przebywają już w świecie żywych. Zamysł już w tym momencie można uznać za ciekawy, a kiedy do tej historii dorzuci się jeszcze tonę ukrytych w niej smaczków, to już naprawdę trudno się pozbierać. Poszczególne kompozycje opatrzono specyficznymi nazwami, które odzwierciedlają lokalizację kwater na cmentarzu, a ostatecznie układają się w nazwę albumu. Przynajmniej nazwę oficjalną, bo przy wertowaniu książeczki z tekstami można natknąć się na podpowiedzi, jak krążek mógł się nazywać. Kompozycje zostały też wzbogacone w twórczość innych artystów. Można w nich znaleźć fragmenty Poego, Tołstoja, czy Kochanowskiego i o ile wybór Kruka nikogo tutaj nie dziwi, to Tren IV choć pasuje idealnie, to może zaskoczyć. Każdy z cytatów jest swoistym epitafium, które stanowi podsumowanie konkretnego listu. Niezwykły koncept kończy utwór a7bsence, który niby od niechcenia, zasiewa w odbiorcy ziarenko niepokoju, które nie daje ostatecznej odpowiedzi, ale nabrzmiewa, rośnie i ostatecznie może wywrócić do góry nogami odbiór całej historii.
 
Absence to także efekt kilku zmian w samej formacji i jej podejściu do tworzenia. Po odejściu dotychczasowego basisty, skład zespołu uzupełnił Matteo Bassoli, znany z występów we włoskim At the Soundown. Muzyk oprócz sekcji rytmicznej stanowi także wsparcie wokalne, z czego Blindead niezwłocznie skorzystał (n4, s1). W odstawkę poszły rozwiązania kompozycyjne znane z Autoscopii, czy Affliction. Niemal zupełnie zrezygnowano z wzmocnień wokalnych, a muzyka zdaje się bardziej przystępna dla szerszego grona odbiorców. Klimat albumu przestał ciągnąć się jak mroczna melasa i choć krążek stanowi przewrotną historię o śmierci i nieobecności, to więcej w nim szarości niż mroku. Duży wpływ na element twórczy miały próby akustyczne i współpraca z Tides From Nebula, co przekłada się bezpośrednio na większą przestrzeń w kompozycjach i otwartość na eksperymenty. Absence obfituje w potężne ilości nietypowych dźwięków i wcześniej sporadycznie używanych przez Blindead rozwiązań: skrzypnięć, odgłosów kroków na śniegu, szumów i trzasków, gitary akustycznej (a3), klarnetu (n4), saksofonu (c7) i instrumentów smyczkowych (s1, a3, b6). Warto oczywiście pochwalić dobrze wykorzystane elementy elektronicznie, bardzo dobrze brzmiącą sekcję rytmiczną, ciekawie operujące gitary i jak zwykle niezawodna ekspresję wokalną.
 
Konstrukcje poszczególnych utworów, choć obdarte z charakterystycznej dla Blindead mocy, nadal urzekają i nadają albumowi specyficznego, nostalgicznego uroku, który potęguje ukryta pomiędzy dźwiękami historia. Tęsknię za rozwiązaniami z Autoscopii, za gęstym, mrocznym klimatem, za polskim Neurosis, ale niezależnie od tego zapadłem się w Absence, które jest kolejnym, kompletnym, idealnie wyważonym dziełem Blindead. W takiej sytuacji nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić was do tańca.
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.