ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Oldfield, Mike ─ Tubular Bells III w serwisie ArtRock.pl

Oldfield, Mike — Tubular Bells III

 
wydawnictwo: Warner Music 1998
dystrybucja: Warner Music Poland
 
1. The Source Of Secrets (Oldfield) [05:36]
2. The Watchful Eye (Oldfield) [02:09]
3. Jewel In The Crown (Oldfield) [05:46]
4. Outcast (Oldfield) [03:49]
5. The Serpent Dream (Oldfield) [02:53]
6. The Inner Child (Oldfield) [04:41]
7. Man In The Rain (Oldfield) [04:03]
8. The Top Of The Morning (Oldfield) [04:26]
9. Moonwatch (Oldfield) [04:25]
10. Secrets (Oldfield) [03:20]
11. Far Above The Clouds (Oldfield) [05:30]
 
Całkowity czas: 46:39
skład:
Mike Oldfield. Cara Dillon – Vocals. Amar – Vocals. Rosa Cedron – Vocals. Clodagh Simmonds – Vocals. Heather Burnett – Vocals. Francesca Robertson – Child Voice.
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,4
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,5
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,4
Arcydzieło.
,46

Łącznie 66, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
11.12.2013
(Recenzent)

Oldfield, Mike — Tubular Bells III

W czasie, gdy na rynek trafił “Voyager”, Mike Oldfield przeniósł się z Wielkiej Brytanii w co nieco cieplejsze rejony: na Ibizę. W drugiej połowie lat 90. – swoistą mekkę fanatyków tanecznej muzyki elektronicznej. W owym czasie wielu wykonawców dało się porwać fali programowanych, tanecznych beatów, jednostajnego rytmu i wszelkich nowoczesnych elektronicznych zabawek. Mike również nie pozostał obojętny wobec nowych brzmień dance i techno. Po wyciszonym, bardzo tradycyjnym „Voyagerze” postanowił w pełni poświęcić się nowoczesnej elektronice. Prace nad płytą rozpoczęły się późną jesienią 1996; niespełna rok później, na wydanym z okazji 25-lecia udokumentowanej płytami pracy twórczej Mike’a (no dobra, 24-lecia, ale zawsze – wszak okazja do zarobienia na składance nie może się zmarnować…) ukazała się robocza wersja „Tubular Bells III”, rzeczywiście wręcz ostentacyjnie nowoczesna. Cały album ukazał się we wrześniu 1998.

Poza tytułem i okładką, niewiele łączy tą płytę z dwiema wcześniejszymi częściami cyklu „Dzwony Rurowe”. Nie ma charakterystycznego zamknięcia I części suity (zapętlona, oszczędna linia basowa, kolejno uzupełniające ją, zapowiadane przez mistrza ceremonii instrumenty i wreszcie tytułowe dzwony). Zupełnie inaczej wypada charakterystyczne, „dzwoniące” otwarcie: na początek płyty jest elektroniczna „mgiełka”, z której powoli wyłania się monotonny beat, obudowywany samplami i charakterystycznie brzmiącym, co nieco zatopionym w tle fortepianem. Dzwony rurowe pojawiają się dopiero w finałowym „Far Above The Clouds”, ciekawie uzupełniając się z elektroniką.

Podobnie jak poprzednio, Oldfield zdecydował się na formę kolażu, łącząc ze sobą wyraźnie odmienne fragmenty bez jakiejś sztywnej konstrukcyjnej ramy całości. Może nawet ze wszystkich płyt Mike’a, ta jest najbardziej kolażowa: poszczególne fragmenty mają ze sobą niewiele wspólnego, do tego bardzo wiele z nich może z powodzeniem funkcjonować samodzielnie, w oderwaniu od całości. I nie chodzi tu bynajmniej tylko o „Moonlight…” – a, pardon: „Man In The Rain” – melodyjną, ciepłą piosenkę, mającą jedną, za to poważną wadę: będącą wręcz kopią „Moonlight Shadow” właśnie (melodia jest prawie identyczna…). Są tu wszak zapowiedzi kolejnej płyty artysty: gitarowe kompozycje „Outcast” (z silnie zredukowaną elektroniką i wyeksponowanymi, ponakładanymi na siebie, ekspresyjnymi partiami gitary akustycznej o charakterystycznym oldfieldowym brzmieniu; do tego ze zsamplowaną partią bębnów z „Shadow On The Wall”) i „Serpent Dream” (akustyczne flamenco – coś jak onegdaj „Byk III”). Do tego jest tu mała perełka pt. „The Top Of The Morning” – głównie fortepianowa, ciepła, instrumentalna kompozycja i majestatyczna „The Inner Child” – jakby zaczerpnięta z jakiegoś filmu, z podniosłą wokalizą Rosy Cebron.

W pozostałych fragmentach płyty Oldfield daje upust swojej fascynacji elektroniką. Chwilami wpada na mielizny (takie „Jewel In The Crown” niby próbuje zaczarować słuchacza programowanymi rytmami, ale w sumie snuje się trochę bez celu), chwilami wychodzi mu coś całkiem interesującego („The Watchful Eye” i „Moonwatch”, taki nowoczesny new-age). Do tego przypominający otwarcie (znów sample, „dzwoniący” fortepian i przede wszystkim mocno wybity rytm) „Secrets”, wprowadzający monumentalny finał z dzwonami rurowymi.

„Tubular Bells III” na pewno nie jest płytą na poziomie dwóch pozostałych części cyklu; co nie zmienia faktem, że ma kilka naprawdę ciekawych fragmentów. Jako całość jest płytą bardzo eklektyczną: o ile poprzednie części cyklu miały pewien zarys konstrukcji, pewien logiczny układ, zgodnie z którym łączono poszczególne, bardzo różne elementy, tak tutaj trudno doszukać się jakiejś myśli przewodniej, przez większą część płyty poszczególne elementy są ze sobą zestawiane na zasadzie jak największego kontrastu (monotonna, wyciszona elektronika „Jewel…” – ściana elektrycznych gitar w „Outcast” – akustyczne, stonowane flamenco „Serpent Dream” – podniosłe, majestatyczne, wręcz filmowe „The Inner Child” – przebojowa piosenka – fortepianowe „The Top Of The Morning” – znów wyciszona elektronika w „Moonwatch”). W efekcie powstała jedna z najdziwniejszych płyt Oldfielda, jako całość niezbyt przekonująca, ale posiadająca kilka naprawdę czarownych momentów – i dla nich po „Dzwony Rurowe III” sięgnąć warto.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.