ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Oldfield, Mike ─ Incantations w serwisie ArtRock.pl

Oldfield, Mike — Incantations

 
wydawnictwo: Virgin Records 1978
 
1. Incantations Part One (19:05)
2. Incantations Part Two (19:34)
1. Incantations Part Three (16:59)
2. Incantations Part Four (16:59)
 
Całkowity czas: 72:37
skład:
- Mike Oldfield / acoustic, classical, electric & Spanish guitars, bass, keyboards, synths, percussion

- David Bedford / strings & chorus - Sebastian Bell / flutes - Jabula / African drums - Mike Laird / trumpet - Pierre Moerlen / drums, vibraphone (4) - Sally Oldfield / vocals - Terry Oldfield / flutes - Maddy Pryor / vocals - The Queens College Girls Choir
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,6
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,16
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,22
Arcydzieło.
,10

Łącznie 55, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
12.06.2013
(Recenzent)

Oldfield, Mike — Incantations

Ile razy można rąbać jedno drzewo? No cóż, na ogół tak długo, jak długo przynosi to sensowne efekty. Mike Oldfield co prawda w połowie lat 70. eksperymentował na singlach z prostszymi formami (nie bez sukcesu – „Portsmouth” czy żartobliwe „Don Alfonso” z komicznym teledyskiem), ale głównie zajmował się tworzeniem rozbudowanych, trwających po kilkadziesiąt minut utworów. Co ciekawe, częściej wykorzystywał patenty z „Hergest Ridge” niż z „Dzwonów rurowych” – zamiast kalejdoskopowo zmieniających się motywów, opierał utwory na kilku przeplatających się wątkach muzycznych, rozbudowywanych i rozwijanych aż do oporu.

„Incantations”, czwarty album artysty, doprowadził tę koncepcję do granicy – otrzymaliśmy dzieło aż dwupłytowe, czteroczęściowe, trwające łącznie 73 minuty. Jako że ukazało się po efektownym, znakomitym albumie „Ommadawn”, nasunąć się mogły analogie z Yes – że najpierw szykowne, zwięzłe „Close To The Edge”, a potem oparte na podobnych koncepcjach muzycznych i brzmieniowych, nie pozbawione momentów wspaniałych, ale w ogólnym rozrachunku długie, chaotyczne i nudnawe „Tales From Topographic Oceans” – tyle że na dłuższą metę nie zdawały egzaminu. „Incantations” to bowiem dzieło w niczym nie ustępujące „Ommadawn”.

Pierwsze wrażenie z przesłuchania jest następujące: „Ommadawn” albo „Hergest Ridge: odtworzone o połowę wolniej. Znów mamy tu kilka prostych, minimalistycznych tematów, powoli, stopniowo się rozwijających – tym razem to rozwinięcie jest wolniejsze, bardziej dostojne. Całość opiera się na zasadzie koła kwintowego (zbiór w formie okręgu wszystkich tonacji, podzielonych na 12 części kolejnymi gamami w odstępie kwinty czystej) – kolejne motywy ulegają kolejno modulacji przez wszystkie 12 tonacji. Podobnym wariacjom ulega dość prosty motyw w ciągu trwania rozbudowanego sola gitarowego w części trzeciej. W przeciwieństwie do wcześniejszych dwóch dzieł Oldfielda, „Incantations” mają już inny klimat – mniej sielski, pastoralny, bardziej dostojny, podniosły, wręcz religijny. Wrażenie to podkreślają jeszcze partie nieziemsko brzmiącego chóru – zresztą opracowanie partii wokalnych sprawia, że wpleciona w część drugą suity „Pieśń o Hajawacie” H.W. Longfellowa czy proste powtarzanie imion trzech bogiń w części pierwszej wypadają nieomal jak psalmy. Dodajmy do tego jeszcze rozbudowane brzmienie (całość nagrywano na 96-ścieżkowym sprzęcie) i otrzymamy znów całość niezwykle efektowną i wciągającą.

„Incantations” ukazał się w roku 1978. A więc już w nieco innej muzycznej epoce, niż poprzednie płyty, w erze punku. Przyjęcie przez krytykę miał takie sobie, na listach nie przebił się do pierwszej dziesiątki najlepiej sprzedawanych płyt. Zmiana muzycznych prądów umknęła Oldfieldowi: nie zrażony spadkiem komercyjnych notowań, postanowił (po treningu osobowości pod nazwą Exegesis) zerwać z wizerunkiem odludka i wyruszyć w dużą trasę po Europie. Co doprowadziło go na skraj bankructwa. Po latach „Incantations”, ostatnia wielka płyta Oldfielda, tyleż świetnie się broni, co okazuje się pewnym ekstremum, dojściem do krawędzi: z patentów i koncepcji „Hergest Ridge” po prostu już więcej nie dałoby się wycisnąć. Tak czy siak, u schyłku dekady lat 70. Oldfield co nieco zmienił swój muzyczny anturaż. O czym będzie jeszcze okazja wspomnieć.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.