Po pięciu latach milczenia, troszkę nieoczekiwanie, powraca krakowski Albion. Nieoczekiwanie, bo tak naprawdę za sprawą osoby z zewnątrz grupy – Ryszarda Kramarskiego – który namówił muzyków do powrotu i odkurzenia materiału zarejestrowanego już jakiś czas temu. Bo – jak sami artyści napisali w notce promującej ten album – trochę zapomnieli o tym, co było w ich życiu sprawą najważniejszą - o muzyce. To na swój sposób kultowa już formacja wśród fanów neoprogresywnego grania w naszym kraju. Krążki Survival Games i Albion w połowie lat dziewięćdziesiątych tworzyły u nas małą historię tego nurtu…
A jaki jest Albion dziś, w tych już nieco innych czasach? Niemalże taki sam, prawie niezmienny. I nie jest to absolutnie przytyk połączony z zarzutem artystycznej stagnacji. Fakt - wielu zaczynających swą muzyczną drogę w tamtych czasach dokonało niejednej stylistycznej wolty. Ale czy to oznacza, że ci którzy nie postawili na zmiany zostali w tyle? Być może komercyjnie tak – tłumy odbiorców nie rzucą się z pewnością na ten album, a stacje radiowe nie będą zabiegać o promocję takiej muzyki (zresztą, czy kiedykolwiek tak było?) Z drugiej strony, ileż radości i swoistej nostalgii za wspomnianymi czasami przynoszą te dźwięki. Wszak już niewielu u nas tak gra.
O muzyce Albionu praktycznie zawsze można było napisać, że jest piękna, urocza, pełna charakterystycznego smutku. I nie inaczej jest i tym razem. Sześć kompozycji zapisanych w niespełna pięćdziesięciu minutach przynosi tradycyjnie powoli rozwijające się kompozycje z żeńskim wokalem, zaaranżowane w charakterystyczny dla neoprogresywnego rocka sposób. Ciepłe, głębokie klawiszowe tła, mnóstwo melodyjnych i rozbudowanych gitarowych solówek, wyrazisty i soczysty bas oraz, co szczególnie istotne na The Indefinite State Of Matter, sporo eksperymentów z samplami i loopami.
Płytę rozpoczynają i kończą najdłuższe, dziesięciominutowe i instrumentalne zarazem kompozycje. Pierwsza z nich, Particle Of Soul, zwraca uwagę naprawdę emocjonalną partią gitary Antczaka, „krzyczącą” w starym dobrym Latimerowym stylu. Z kolei zamykający Fear z jednej strony intryguje ambientową elektroniką słyszalną już w przerażającym, chóralno – monumentalnym wstępie, z drugiej zaskakuje metalowym, mało Albionowym, gitarowym riffem. To bezwzględnie najbardziej dla nich nowatorska rzecz w zestawie. Pozostałe cztery kompozycje są już bardziej standardowe. Możemy się poprzekomarzać, które solo wspomnianego Antaczaka bardziej wpada w ucho: to w When I See The Light, Children’s Rhyme, czy Indefinite State (w tym ostatnim trzeba jeszcze zwrócić uwagę na klawiszowy popis Krzysztofa Malca na samym jego początku)? Warto zatrzymać się przy przejmującym i balladowym Airborne, z pojawiającymi się w nim oryginalnymi zapisami z samolotowych czarnych skrzynek i niezwykle ujmującą partią wokalną Sobkowicz-Malec w refrenie.
Nie jest to artystyczne mistrzostwo świata. Nie jest to też płyta, która chwyta mnie bardziej za serce, niż Broken Hopes, czy Wabiąc cienie. Nie pozostawia jednak obojętnym. A to bardzo dużo. Dla stęsknionych nowych dźwięków Albionu – rzecz obowiązkowa.