ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Albion ─ Broken Hopes w serwisie ArtRock.pl

Albion — Broken Hopes

 
wydawnictwo: Lynx Music 2007
dystrybucja: Rock Serwis
 
1. XX
XXI [1:02]
2. The Place [11:56]
3. Once Upon A Time [5:58]
4. This Is It [2:42]
5. Angel [4:56]
6. I Am [5:44]
7. Turks Fruit [5:56]
8. This Is The Way Where We Go [8:23]
9. Near The End [3:58]
 
Całkowity czas: 50:38
skład:
Katarzyna Sobkowicz-Malec – vocal, accoustic gitar; Jerzy Antczak – gitars; Krzysztof Malec – keyboards; Rafał Paszcz - drums; Krzysztof Wyrwa - bass; Aretha Chmiel - saxophone;
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,3
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,13
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,42
Arcydzieło.
,22

Łącznie 83, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
04.11.2007
(Recenzent)

Albion — Broken Hopes

W smutnych czasach żyjemy. Czasach, w których każdy dzień jest polem walki z tym co obok nas, co drażni, irytuje i powoduje frustracje. Pełno tego wokół. Spójrzmy na ekran telewizora o obojętnie której godzinie czy po prostu wyjdźmy na ulicę…

„Pozwólcie wciągnąć się w opowieść o utraconych pragnieniach, o złudzeniach, o walce o każdy kolejny dzień, jaką toczymy szukając swojego miejsca w świecie” Takimi oto słowami, odnoszącymi się do tego co zapisałem w pierwszym akapicie, Albion zaprasza nas na swój najnowszy album. Ktoś powie – ileż to już płyt rockowych artystów poruszało temat wyobcowania, niezgody na otaczającą rzeczywistość, poszukiwania własnego ja? Pewnie wiele. I cóż z tego. Za każdym razem problem jest prawdziwy, ważny i trudno obok niego przejść obojętnie. Jeśli jeszcze dodatkowo ubrany jest w niebanalne słowa i co najważniejsze – przejmującą muzykę, warto po taką płytę sięgnąć. A tak właśnie jest z krążkiem „Broken Hopes” krakowskiego zespołu Albion.

Nie będę przytaczał zawiłej i już całkiem długiej historii tego zespołu. Wielu goszczących na tych stronach zna go doskonale. Muzyczna perełka na scenie polskiego artrocka nieśpiesznie racząca swoimi kolejnymi fonograficznymi dokonaniami. Choć z drugiej strony, ostatnimi czasy jakby coś drgnęło. W 2005 roku dostojny powrót z płytą „Wabiąc cienie”, o której recenzenci artrock.pl napisali sporo miłych słów (tam zresztą można znaleźć także wątki odnoszące się do odległych dziejów grupy) i całkiem niedawno wydany dwupłytowy „Remake” o tytule mówiącym wszystko.

Piękna to płyta. Bez dwóch zdań. Piękna jak… każda z dotychczas wydanych. Ta jednak jest jeszcze najbardziej dojrzała. Przemyślana od pierwszego do ostatniego dźwięku. Niby muzycy operują starymi kalkami muzycznych schematów ale ile w tym ulotności, wdzięku, ciepła, nastroju, a pewnie i pokory oraz szacunku dla słuchacza, który poświęci jej pięćdziesiąt minut swojego cennego czasu i przeleje w nią swoje uczucia. Napisać, że zawarte tu kompozycje mają ładne melodie, byłoby wyświechtanym banałem. Bo melodie tu zapisane są szlachetne, przejmujące i smutne. Myślę, że zaangażowany słuchacz może uronić nawet i łzę… Niewielu dziś potrafi wzruszać od pierwszego do ostatniego albumowego dźwięku. Jerzemu Antczakowi, Krzysztofowi Malcowi i Katarzynie Sobkowicz-Malec to się udało.

Jeżeli jednak myślicie, że w związku z powyższymi uwagami Albion nie pokazuje na swoim kolejnym krążku nowej twarzy, jesteście w sporym błędzie.

Po pierwsze - wszystkie kompozycje przenikają zgrabnie jedna w drugą, po wtóre – w przeciwieństwie do albumu „Wabiąc cienie” teksty śpiewane są w języku angielskim, po trzecie wreszcie – zespół odważnie flirtuje z elektroniczną nowoczesnością to przetwarzając wokal, to „wsamplowując” na floydowską modłę odgłosy ptaków, szum wody czy historyczne wypowiedzi.

Pierwszy właściwy utwór, po rozpoczynającym całość minutowym intro „XX/XXI”, zatytułowany „The Place” zaczyna się bardzo standardowo. Można nawet powiedzieć, że charakterystyczna gitara przenosi nas w czasy „Survival Games”. Tak sobie wydumałem, że słyszalny tam trzask winylowej płyty jest jakąś sugestią ze strony zespołu aby lekko przenieść się w czasie… wstecz. „The Place” jest najdłuższą, dwunastominutową i wielowątkową pieśnią tego krążka. To w niej po delikatnym i wyciszonym początku wchodzą mocne dźwięki klawiszy i perkusji a wraz z nimi płomienne i zajadłe przemówienie Adolfa Hitlera. Jakże niesamowicie kontrastuje ono z ciepłym głosem Katarzyny Sobkowicz – Malec, który za chwilę owo przemówienie kończy. A potem dokładnie w czwartej minucie Antczak rusza z pierwszą ze swoich intrygujących, gitarowych solówek. Za chwilę wtóruje mu Krzysztof Malec na klawiszowym zestawie. Z tych dwóch popisów wyłania się najbardziej bluesrockowy moment płyty, z dominującymi hammondami i mniej wygładzoną, „postrzępioną” gitarą. Ale to nie koniec atrakcji. W przedostatniej minucie gości w naszych uszach powalające solo na saksofonie. Cudo. Jedna z najpiękniejszych kompozycji – nie boję się tego powiedzieć – w historii polskiego artrocka.

Kolejny „Once Upon A Time” w pierwszej części oparty jest na elektronicznej rytmice i plemiennych bębnach, smaku wszystkiemu dodaje wyrazisty bas no i… oczywiście wszędobylska gitara. Czwarty „This Is It” spełnia w zasadzie pośród tych wszystkich piosenek rolę swoistego interludium. Dwie i pół minuty lekko psychodelicznej gitary i szumów wody będących tłem dla męskiego monologu i cichego kobiecego zaśpiewu. „Angel” budzi nas z tego zawieszenia krakaniem ptactwa i ciężkimi jak na Albion gitarowymi riffami. Kontrastujące ze sobą mocny refren i delikatna zwrotka są podstawą kompozycji. O szóstym „I’Am” trudno mi cokolwiek napisać. Rzeknę tylko, że to jedna z moich najukochańszych tu kompozycji. Antczak czaruje tu gitarą jak Andrew Latimer na najważniejszych płytach niezapomnianego Wielbłąda. Szkoda, że tak szybko ten utwór zostaje wyciszony. Mógłby trwać i… trwać. Klimat piękna podtrzymuje następny „Turks Fruit”. W nim możemy posłuchać przez parę chwil Sobkowicz śpiewającą a capella i natknąć się na dźwięki zahaczające o psychodelię i space - rock. Przy okazji wspomnę, że klawiszowy motyw podłożony tu pod solo gitary nieodparcie kojarzy mi się ze słynnym hitem… „Hotel California” The Eagles. „This Is The Way Where We Go” może nie wnosi niczego nowego do obrazu płyty ale świetnie zbiera w swej długiej, ponad ośmiominutowej formie to co na niej najlepsze. Kończący album „Near The End” poprzez swoją akustyczność i umiejscowienie, spełnia dla mnie taką sama rolę jak „Made Again” na marillionowskim „Brave”.

Nie jest to płyta instrumentalna ale po jej wysłuchaniu takie wrażenie się odnosi. Króluje na niej muzyka a głos wydaje się tylko rzadkim dodatkiem. Dodajmy jednak, że dodatkiem szlachetnym. A skoro sam wywołałem temat wokalu… Ileż to było zamieszania jakiś czas temu, że „Katarzyna to nie Ania”. Nie te klimaty, nie ten gabaryt. Z pewnością to zupełnie dwie różne bajki i… z pewnością pani Katarzyna nie dysponuje jakąś oryginalną barwą głosu ale na tej płycie po prostu śpiewa świetnie. Może dlatego, że w tym z bardziej śpiewnych języków, może dlatego, że w rejestrach bliższych swoim warunkom głosowym. Nieważne. Słucham jej jak jednego z kilku profesjonalnie brzmiących instrumentów na tej płycie. Królem środka jest naturalnie gitara, to łkająca, innym razem szarpiąca mocniej. Za każdym razem ślicznie…

Przebogaty to rok w mocne polskie płyty. „Broken Hopes” sympatycznie tę listę wydłużył. Oj, ciężki wybór będą mieli maniacy statystyk i muzycznych podsumowań. Pytacie czy ja też? Nie…, już zarezerwowałem sobie miejsce dla tego albumu.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.