ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Roxy Music ─ Viva! w serwisie ArtRock.pl

Roxy Music — Viva!

 
wydawnictwo: Island 1976
 
All songs written by Bryan Ferry except as indicated.
Side one
"Out of the Blue" (Ferry, Phil Manzanera) – 4:44
"Pyjamarama" – 3:36
"The Bogus Man" – 7:05
"Chance Meeting" – 2:58
"Both Ends Burning" – 4:46
Side two
"If There Is Something" – 10:37
"In Every Dream Home a Heartache" – 8:23
"Do the Strand" – 4:00
 
Całkowity czas: 46:15
skład:
Personnel
Bryan Ferry - vocals, keyboards; Eddie Jobson - strings, synthesizer, keyboards; Andy Mackay - oboe, saxophone; Phil Manzanera - electric guitar; Paul Thompson - drums

Additional personnel
John Gustafson - bass on "Both Ends Burning"; John Wetton - bass on "Out of the Blue," "The Bogus Man," "If There Is Something," "In Every Dream Home a Heartache," and "Do The Strand"; Sal Maida - bass on "Pyjamarama" and "Chance Meeting"; The Sirens - background vocals on "Both Ends Burning"
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,3
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,2

Łącznie 8, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
02.08.2011
(Recenzent)

Roxy Music — Viva!

Z różnych powodów nie jest to typowy album koncertowy. Taki "normalny" album koncertowy  przyrządza się według pewnych ustalonych reguł: albo jest to podsumowanie pewnego okresu działalności, zawierające co bardziej znane utwory z repertuaru, zagrane w jakichś super efektownych wersjach, albo  dokumentacja jakiejś bardzo udanej trasy koncertowej, albo czasami, najrzadziej - koncert z materiałem premierowym, na przykład "Obrazki z Wystawy" ELP, lub "Kolekcja Antyków" Truskaw. Pod tym względem "Viva!" ma się do tych założeń nijak. Ominięto wszystkie największe przeboje grupy  -  nie ma "Virginia Plain", "Love Is A Drug", "Street Life", jest tylko "Both Ends Burning". Jest i co prawda "Do The Strand", też wydane na singlu, ale żadnej kariery w tej wersji nie zrobiło. Dlaczego w pierwszej kolejności o singlach wspominam? Bo Roxy Music był to zespół z list przebojów, popularny jak jasna cholera i po kim jak po kim, ale po nich najbardziej można było spodziewać się wydawnictwa typu "The Best ino na żywo". A tu nic z tych rzeczy.

 Jest tak - mamy małego Jasia, który koniecznie chce poznać Roxy Music. Coś tam poczytał, coś mu starsi opowiedzieli, oglądnął kilka klipów na Youtubie, chce więcej i wpada mu w jego małe, pulchne łapki "Viva!". Pakuje krążek do odtwarzacza i... co jest do kizi mizi - miała być grupa grająca "pod" listy przebojów, pop-rocka, a tu mamy nową falę, momentami rockową awangardę, a miejscami i prog rocka. Bębniarz łupie równo po punkowemu na 4/4, basmen też nie kombinuje tylko jedzie równo do przodu, do tego jakiś nawiedzony skrzypek, swingująco jazzujący sax, a wokalista to już zupełnie od czapy,  jakby się z knajpy urwał. Gitarzysta wydaje się  najbardziej normalny, ale też nie do końca z tej parafii, bo wycina  po rockowemu. Czy ktoś mnie nie robi w bambuko? - myśli sobie mały Jasio. Nie robi. Faktycznie  tak na koncertach grali - mocno i z przytupem. Co dodatkowo potwierdza DVD „Musicladen”.

 Bo prawdę mówiąc pop-rockowść wczesnego Roxy Music to trochę dorabianie gęby. W tym co na początku swojej kariery robili Roxys była pewna dwoistość. Z jednej strony przebojowe single, z drugiej całkiem inne duże płyty. To raczej nie przypadek, że dwa bardzo duże hity zespołu - "Virginia Plain" i "Pyjamarama" nie znalazły się na dużych płytach ("Virginia Plain" dopiero na kompaktowej reedycji debiutu). Bryan Eno zawsze przyznawał się do sympatii do Velvet Underground i to na dwóch pierwszych albumach słychać. Z Jobsonem nie było już tak awangardowo, ale jego skrzypce też dużo wniosły do muzyki Roxy Music - wystarczy sięgnąć po "Country Life".

 "Viva" ukazała się w momencie, kiedy grupa właśnie zawiesiła działalność (a nawet mówiło się o jej zakończeniu). W takich wypadkach zwykle firmy płytowe jeszcze próbują zarobić coś na "nieboszczykach" wydając zwykle jakieś koncertówki, czy składaki. Tak było w przypadku Deep Purple i "Made in Europe" i Marillion i "The Thieving Magpie" (a miał ktoś gwarancję, ze zespół się po odejściu Fisha nie  rozpadnie?), ale co do Roxys taki pewny nie jestem - między ówczesnym zakończeniem działalności, a wydaniem płyty okres był bardzo krótki - najpewniej płyta była już przygotowana do wydania wcześniej,  zanim postanowili od siebie odpocząć. I zestawienie utworów może sugerować, że to jednak robota zespołu. Wytwórnia sama z siebie by czegoś takiego nie wydała.

 To nie jest płyta dla tych, co maja dopiero zamiar poznawać Roxy Music.  To jest rzecz dla fanów,  już zaznajomionych z tematem. Wszystkie utwory, które znajdziemy na "Vivie" cieszyły sie sporą popularnością właśnie na koncertach, jak chociażby "In Every Dream Home a Heartache" - tutaj w znakomitej, wydłużonej wersji, z piorunującym solem gitarowym w finale. Leszcze bardziej  "wyciągnięto", bo na ponad 10 minut "If There Is Something", które oryginalnie trwało  ponad sześć i zrobiono to naprawdę rewelacyjnie. Za to nieco skrócono  "Bogus Man", ale zachowało swój niesamowity klimat rodem z horroru, kreowany głównie przez cudownie minimalistyczną partię oboju Andy Mackaya.  Każdy z tych trzech utworów po osiem, dziesięć minut – to takie progresywne czasy. Ale jak wspomniałem, rockowego wygrzewu też trochę jest - przede wszystkim bardzo dobre, dynamiczne wersje "Do The Strand" i "Out of The Blue" (skrzypce Jobsona rządzą) na początek i koniec, a jeszcze "Both Ends Burning" w środku. Ten krążek to kawał znakomitego grania na żywo i nie ma większego znaczenia, że to nagrania zebrane z kilku lat, bo wypada to zaskakująco spójnie.

 "Viva" nie tyle podsumowuje, co uzupełnienie pierwszy okres działalności Roxy Music. Pokazuje jako zespół rockowy, grający głośno, dynamicznie, z wykopem, do tego o znacznie większych ambicjach, niż mogłoby się to wydawać. Wydaje mi się, że jest to też jeden z ciekawszych albumów koncertowych tamtych lat. Tyle, że trzeba go trochę dłużej posłuchać, żeby się o tym przekonać. To też koniec pewnej stylistycznej epoki w karierze Roxys. Po reaktywacji w 1979 roku grupa wróciła bardzo słabą płytą "Manifesto", ale która dawała pewne rozeznanie co do dalszej przyszłości grupy - to co się zaczęło na "Siren" miało swój ciąg dalszy właśnie na "Manifesto" - czyli faktyczny zwrot ku lżejszej muzyce.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.