ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Linkin Park  ─ A Thousand Suns w serwisie ArtRock.pl

Linkin Park — A Thousand Suns

 
wydawnictwo: Warner Music 2010
 
1. The Requiem [2:01]
2. The Radiance [0:57]
3. Burning In The Skies [4:13]
4. Empty Spaces [0:18]
5. When They Come For Me [4:55]
6. Robot Boy [4:29]
7. Jornada Del Muerto [1:34]
8. Waiting For The End [3:51]
9. Blackout [4:39]
10. Wrectches And Kings [4:15]
11. Wisdom, Justice, And Love [1:38]
12. Iridescent [4:56]
13. Fallout [1:23]
14. The Catalyst [5:39]
15. The Messenger [3:01]
 
Całkowity czas: 47:56
skład:
Chester Bennington – vocals / Brad Delson – lead guitar, keyboard, backing vocals / Mike Shinoda – vocals, keyboard, rhythm guitar / Dave "Phoenix" Farrell – bass guitar, backing vocals / Joe Hahn – turntables, synthesizer, samples, backing vocals / Rob Bourdon – drums, percussions
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,13
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,3
Album słaby, nie broni się jako całość.
,3
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,2
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,3
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,6
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,5
Arcydzieło.
,1

Łącznie 40, ocena: Album jakich wiele, poprawny.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 3 Album słaby, nie broni się jako całość.
10.11.2010
(Gość)

Linkin Park — A Thousand Suns

Chcieli zrobić krok do przodu, pójść w stronę innych brzmień, które do tej pory były im obce. Na „A Thousand Suns” obrali sobie kierunek bardziej elektroniczny niż metalowy. Jak to wyszło? Momentami otrzymujemy kompozycje zakrawające o naprawdę ostry kicz, z naciąganymi wręcz emocjami oraz melancholią kojarzącą się z końcówkami tanich, słabych filmów amerykańskich. Mimo że niektóre melodie są nie najgorsze i w jakiś sposób nawet chwytliwe, to przesłodzone są do granic ludzkich przyzwoitości.

Wydaje mi się, że fani takich płyt, jak „Hybrid Theory” i „Meteora” będą najnowszym dokonaniem zespołu niezwykle zawiedzeni… i będą mieli do tego pełne prawo. Linkin Park wyraźnie zapomniał, że kiedyś tworzył kawałki o tytułach „One Step Closer”, „In The End”, „Somewhere I Belong” i wiele innych. Teraz dostajemy „Robot Boy”. Co za tytuł? Normalnie żenada roku. Oczywiście „A Thousand Suns” nie jest albumem całkowicie tragicznym, gdyż ma i lepsze chwile, których jednak niestety jest jak na lekarstwo.

Zaczyna się nawet nie najgorzej, tylko nie rozumiem, po co płyta ma aż dwa intra? „Burning In The Skies” – pierwsza typowa kompozycja (choć w przypadku Linkinów nie wiem, czy można tu mówić o jakiejkolwiek typowej dla nich kompozycji), wypada całkiem nieźle. O wiele słabiej jest już w „When They Come For Me” poprzedzonym trwającym osiemnaście sekund (niezwykle potrzebnym i niezbędnym dla tego albumu…) „Empty Spaces”. „When They Come For Me” ma za to niezłą końcówkę, jednak w całości utwór jest bardzo średni. I tak właśnie jest na tym wydawnictwie. Wszystko co dobre jest chwilowe, w kawałkach i pojedynczych motywach. Jedyny naprawdę dobry w całości utwór to „The Catalyst” – najdłuższy na płycie, do tego singiel. „A Thousand Suns” kończy się za sprawą „The Messenger”, który niejako ten album podsumowuje. Przesłodzony, nudny, z niezłymi momentami.
 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.