„Pussy”. Właśnie tak nazywa się singiel promujący najnowsze muzyczne wydawnictwo niemieckiego zespołu Rammstein. Dlaczego piszę o tym już na początku tej recenzji? No cóż. Videoclip, który został nakręcony do tego singla wzbudził ogromne kontrowersje. Zresztą nie ma w tym nic dziwnego. Dziwi jednak fakt, iż niektórzy uważają, że zespół zrobił to tylko i wyłącznie po to, aby zrobić wokół siebie szum medialny, który sprawi, że album będzie się rozchodził o wiele lepiej niż powinien. „Komercja, komercja” - słyszę to ciągle. Ale czym byłby artysta, gdyby nie wystawiał swego produktu na sprzedaż? Nie oszukujmy się. Muzyka ma za zadanie się sprzedać i nikt nie tworzy jej tylko dla własnej satysfakcji. Co innego, że istnieją również granice przyzwoitości i dobrego smaku. Czy w tym przypadku zostały one przekroczone? Zdania zawsze będą podzielone.
Rammstein to marka sama w sobie. Zespół ten ugruntował swą pozycję takimi albumami jak „Sehnsucht”, czy „Mutter” i obojętnie, co by teraz nagrali, to tych albumów z dyskografii nikt już im nie odbierze. Darzę więc ten zespół ogromnym szacunkiem, jednak singiel promujący „Liebe Ist Fur Alle Da” niezwykle mnie zaniepokoił. Nie chodzi mi tu o teledysk, do którego nie przywiązuję większej wagi. Utwór zatytułowany „Pussy” jest po prostu słaby pod względem muzycznym. Zapowiadało się więc, na najsłabszy album w historii tej kapeli. Na szczęście okazuje się, że „Pussy” jest zdecydowanie najgorszą kompozycją jaką Rammstein umieścił na swoim najnowszym krążku.
Płytę otwiera jeden z najlepszych kawałków na tej płycie – „Rammlied”. Refren oparty na chwytliwym riffie, składający się ze słowa „Ramm-stein” i niepokojące klawisze sprawiają, że ten kawałek szybko zapada w pamięć. Klawisze są zresztą dużym atutem tego albumu. Nie wysuwają się na pierwszy plan, jednak często tworzą tło odpowiednim kompozycjom, co sprawia, że są one jeszcze bardziej atrakcyjne. Moim zdecydowanym numerem jeden tego albumu jest „Waidmanns Heil”. Szybkie tempo,ciężki riff… i od razu przypomina mi się „Sehnsucht”. Bardzo dobrze wypadają również takie numery, jak „Mehr”, „Ich Tu Dir Weh”, czy tytułowy „Liebe Ist Fur Alle Da”. Ogólnie z albumu można by wyrzucić „Pussy”, gdyż reszta utworów trzyma dość równy, dobry poziom.
Rammstein nie zawiódł. „Liebe Ist Fur Alle Da” słucha się przyjemnie i na pewno jeszcze nieraz powrócę do tego albumu. Ma swój urok i choć może nie powala na kolana, to myślę, że fani Rammsteina powinni być zadowoleni, bo w końcu zespół wciąż jest w całkiem niezłej formie. Oby tak dalej.