Niezwykle zadowoleni musieli być fani brytyjskiej formacji Archive, kiedy to zaraz po wydaniu trzyczęściowego albumu „Controlling Crowds”, okazało się, że zespół przygotował tak dużą ilość materiału, iż zostanie wydana czwarta część będąca jego dopełnieniem. Muzycy z zespołu zapowiadali, że nie będzie ona składała się z odrzutów po sesji do „CC:I-III”. Jak więc podejść do tego albumu? Potraktować go jedynie jako dopełnienie pierwszych trzech części? Czy może jednak jako osobną część i odzielną płytę w dyskografii zespołu? Każdy fan Archive zrobi jak mu wygodniej, bo w sumie… czy to ważne? Najważniejsze, aby móc zachwycać się muzyką, a w tym przypadku na pewno jest czym.
Na początek „Pills” i „The Empty Bottle”, czyli kompozycje, które były znane już wcześniej. Pierwsza z nich w sposób fenomenalny otwiera album. „Pills” to utwór niezwykle klimatyczny, ze wspaniałym śpiewem Marii, której niestety nie mamy okazji słyszeć za dużo na „CC:Part IV”. Swoją rolę spełnia jednak znakomicie. „The Empty Bottle” natomiast możemy już zdecydowanie zaliczyć do czołówki „Part IV”. Utwór wydany na singlu promującym album, sprawdza się wprost znakomicie. Niezwykle wciągający trans i piękno, które towarzyszy nam zresztą podczas całego albumu. Pomiędzy tymi dwiema kompozycjami mamy „Lines”. Tu po raz pierwszy
usłyszymy Rosko Johna. Świetny numer z genialnym wokalem Pollarda Berriera w refrenie, który zresztą nie raz już udowadniał, że potrafi swoim głosem wzbudzać nieprawdopodobne emocje, powalając przy tym na kolana. Co do Rosko Johna - nigdy nie przepadałem za rapem, jednak w przypadku Archive jest zupełnie inaczej. Uważam, że rap Rosko w połączeniu z cudowną grą Keelera i spółki tworzy coś, co jeszcze bardziej wzbogaca muzykę tego zespołu. Jego rap usłyszymy jeszcze raz, w równie dobrym „Thought Conditioning”.
Myślę, że na „CC:Part IV” niejednokrotnie warto zwrócić uwagę na zakończenia utworów. Niezwykle mroczne zakończenia „Pills”, czy „Come On Get High” to naprawdę kolejne wielkie zalety tego albumu. Warto również wsłuchać się pod koniec „Thought Conditioning”, gdyż można wychwycić pewien motyw z tytułowego utworu „Controlling Crowds”. Motyw ten powtórzył się również w „Razed To The Ground” będącego środkiem trzeciej części „CC”. Jednak jeśli już mowa o zakończeniach, to nie sposób nie wspomnieć o kompozycji zatytułowanej „Remove”. Utwór niezwykle smutny, wręcz przybijający za sprawą śpiewu Pollarda. Pod koniec jednak klimat się zmienia. Smutek przeistacza się w strach. To prawdziwy horror. Te dźwięki i jakieś słowa w tle sprawiają, że klimat robi się niezwykle tajemniczy, a można by wręcz rzec – po prostu koszmarny.
Każdy utwór na czwartej części „Controlling Crowds” jest plusem i zaletą tego wydawnictwa. Będąc wrażliwym na muzykę tego zespołu trzeba ten album po prostu pokochać. Album, który jest bardzo melancholijny, smutny i niezwykle kojarzący się z porą roku w jakiej zostaje wydany, czyli z jesienią. Jedyną wadą tej płyty jest dla mnie to, że brakuje mi tu choćby jednej dłuższej kompozycji. Siedmiominutowy „The Empty Bottle” mija w mgnieniu oka, jak zresztą cała płyta. Może jednak właśnie dlatego tak często warto do niej powracać. Aby znów od początku do końca móc wysłuchać czegoś tak pięknego, tak prawdziwego i niepowtarzalnego.
Byłem niezwykle ciekaw w jaki sposób zakończy się ostatnia część „Controlling Crowds”. I temu właśnie postanowiłem poświęcić ostatni akapit. Całość rozpoczynała kompozycja tytułowa (mowa o części pierwszej), będąca moim ulubionym utworem z poprzedniego albumu. Wszystko natomiast kończy się moim ulubionym kawałkiem z części czwartej, gdyż „Lunar Bender”, choć początkowo wydawał mi się utworem średnim, z czasem stał się moim faworytem. To idealne zakończenie całości „Controlling Crowds”. Tak więc potraktujmy „Part IV” jako czwartą część albumu „CC”, ale wcale nie tę gorszą, gdyż obie można według mnie postawić na równi..., a najlepiej słuchać całości, od „Controlling Crowds” do „Lunar Bender”, bo przecież dobrej muzyki nigdy za wiele.