ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Voyager ─ Element V w serwisie ArtRock.pl

Voyager — Element V

 
wydawnictwo: V Music 2003
 
1.Sic Transit Gloria Mundi (2:32)
2.To The Morning Light (5:26)
3.Cosmic Armageddon Pt I (5:29)
4.Towards Uncertainty (1:14)
5.The Eleventh Meridian (5:04)
6.This Bitter Land (4:46)
7.The Ancient Labyrinth (5:24)
8.Miseria (0:37)
9.Monument (6:25)
10.The V Element (2:22)
11.Cosmic Aemageddon Pt II (6:35)
12.Kingdoms Of Control (5:27)
13.Time For Change (4:11)
14.Echoes Of Old Terra (1:31)
 
Całkowity czas: 57:05
skład:
Daniel M.Estrin - voc,key / Emanuel Rudnicki - git / Mark De Vattimo - git / Jannah Graieg - bas / Geoff Callaghan - dr
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 4, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
15.09.2003
(Recenzent)

Voyager — Element V

- Znam ten ląd tylko z mglistych mitów hm... chodzą tam głową w dół, jakby po suficie, w sumie powinni wszyscy pospadać...słuchaj Dobistofelesie, wiem że jesteś pierdolnięty, ale z takim dziwadłem jeszcze do mnie nie przyszedłeś.
Uśmiechnąłem się chytrze przestępując z nogi na nogę aż zachrzęściły monety ubite w dwóch pokaźnych mieszkach schowanych w fałdach togi. Cycero od razu błysnął oczyma - okres jego konsulatu i glorii w jakiej chodził po zdławieniu tzw. spisku Katyliny (swoją drogą nieszczęsny Lucjusz Sergiusz był postacią znacznie bardziej czarującą od drugiego z wielkich synów Arpinum) skończył się. Cycero szczuty przez Klodiusza coraz częściej myślał o opuszczeniu Rzymu - a do wygodnego urządzenia się w Grecji każdy aureus stanowi łakomy kąsek.
- No dobrze - westchnął - sprawa może być ciekawa. Kto będzie oskarżycielem?
Czasami wyciągnięcie asa z rękawa może przybrać postać jednego zdania:
- Syn Appiusza Klaudiusza, obecnie znany jako Klodiusz.
Przez chwilę myślałem, że Cycero dostanie spazmów lub ataku padaczki nie mówiąc już o niekontrolowanej biegunce, która to przypadłość ciążyła mu coraz bardziej wraz z brzemieniem przeżytych wiosen.
- Kurwa! Ja pierdolę! (jego też w końcu zmusiłem do obejrzenia Dnia Świra), biorę to! Niemniej...niemniej... dlaczego przyszedłeś z tym do mnie, zwykle to ja ci płacę a nie odwrót...?
Zastanawiałem się przez krótki momencik.
- To sprawa honorowa. Nie wnikaj.
Dla pewności raz jeszcze przestąpiłem z nogi na nogę.

Idy majowe okazały się zaskakująco chłodne, atmosfera za to była aż za gorąca. Niewielki, kwadratowy placyk przed Rostrą kipiał od ludzi. Akt oskarżenia odczytany przez przewodniczącego sądu był totalnie głupi: to nie jest progmetal, ta muzyka urąga bogom i deprawuje młodzież. Plus jakieś idiotyczne, krótkie uzasadnienie. Nieważne - Cycero miał się zmierzyć z mową Klodiusza, a nie tym żałosnym zwojem. Klodiusz podniósł się niespiesznie z ławy oskarżycieli i równie leniwie wspiął się schodami na Rostrum. Musiał być najwyraźniej pewny zwycięstwa - czyż Cycero, niegdyś Ojciec Ojczyzny, zaś teraz napastowany za uśmiercenie rzymskich obywateli bez sądu i wyroku - ten starzejący się odpowiednik Sulli w sferze walki oratorstwem, nie zaś orężem - czyż on potrafi dziś wykrzesać w sobie dostatecznie dużo energii? Cóż - jest takie stare porzekadło etruskie: Miłość jest ślepa i nienawiść takoż, za to zazdrość potrafi dostrzec każdą wadę. Ha! A determinacja? Ta potrafi dostrzec również każdą zaletę. Wiedziałem, że Cycero jest dziś zdeterminowany.
- Czcigodni sędziowie, wybrani członkowie Senatu - rozpoczął Klodiusz - staję tu dziś przed Wami z zadaniem ogromnie nieprzyjemnym - bo czyż przyjemną musi być powinność wygłoszenia kilku zdań smutnej i rozpaczliwej prawdy na temat sztuki, którą opiekuje się X Pieryda - sztuki muzyki progmetalowej? Niemniej jako człowiek prawa muszę, co sprawia mi szczery ból, ogłosić iż twórczość barbarzyńskiej formacji Voyager, łamiąca kanony tego szlachetnego gatunku, powinna być zabroniona w dystrybucji jako deprawująca młodzież słuchającą ją w tawernach, łaźniach czy spokoju domowego atrium.
Bla...bla...bla...Klodiusz bredził w swoim starym stylu przypominając jakie to dźwięki wiodły naszych ojców przeciw Kartagińczykom, a poźniej Cymbrom i Teutonom (zapominając, iż przy tych samych dźwiękach dostawaliśmy od owych narodów czasami niezły wpierdol).
- To w ogóle nie jest szlachetny progmetal! - ryknął w końcu - jakieś popłuczyny z obrzeża gatunku! Ci mężowie komponują i grają jakby w głowach szumiała im mieszanka porządnego wina z tym barbarzyńskim, złocistym, gazowanym napojem, po którego spożyciu hm...hm...w ilościach odpowiednich człowiek wygląda jak chodzący i sikający silos.
Tłum ryknął śmiechem, lubili Klodiusza, który potrafił nimi zręcznie manipulować. Odnalazłem wzrok Cycerona, on też się mimowolnie uśmiechnął, choć jak i ja - ironicznie - nie jest tajemnicą stawianie przed Rostrą czy miejscem przemówień w Senacie kadzi na wymioty po wypiciu zbyt dużej ilości wina - orator często wymaga stymulanta. I to jest w porządku bo jest rzymskie ha ha. Tak samo z progmetalem - pomyślałem - każdy gniot zachowujący kanony gatunku jest w porządku. Gorzej z tymi innymi, ale to już rola Marka Tuliusza by swoim przemówieniem dotarł do sędziów.
- Tolerancyjna republika znosi wszystko - kończył Klodiusz - oprócz nietolerancji tudzież anarchii, I dlatego powiemy stop! myzyce Voyager - powiemy stop! kabaretowi! powiemy stop! udziwnianiu i wypaczaniu gatunku! Powiemy stop! próbom wyjścia poza uświęcony przez Jowisza paradygmat...
- Ciekawe, kiedy nauczył się tego słowa - szepnął mi do ucha Tiro, zaufany niewolnik i sekretarz Marka.
- Pewnie wczoraj, na szczęście już kończy - odparłem równie ubawiony.
- Mamy teraz trzech opiekunów Ojczyzny, przeszlachetnych - Gajusza Juliusza Cezara, Pompejusza Wielkiego oraz Marka Licyniusza Krassusa - żaden z tych wielkich mężów nie przepada za smarkaczowską awangardą ceniąc raczej tradycję oraz przewidywalność. Zaklinam Was ludu Rzymski, wygnajcie z Waszych szlachetnych serc ułudę stworzenia czegoś nowego będącego w istocie urąganiem boskiego nakazu konserwatyzmu oraz cnoty. W progmetalu nie ma miejsca na Voyager!!!!!!!
Klodiusz splunął na sam koniec do kadzi podkreślając tym swój skrajnie wzgardliwy stosunek do muzyki skrytych na antypodach, daleko na południe od Słupów Herkulesa, tajemniczych muzyków. Opuścił Rostrę krokiem równie leniwym co poprzednio przyjmując za naturalne głośne owacje widowni.
- Owacje nie czynią Cię wielkim - rzekł mi kiedyś Cycero - wielkim czyni Cię pamięć ludu, czy dobra czy zła, dopóki o Tobie mówią, o Tobie myślą - jesteś wielki.
- Ty zasrane, cyniczne pokłosie Sulli - odparłem mu pijany wtedy w sztok.
Niemniej dziś Marek był w formie. Zgrabnie podwinął fałdy togi, wspiał po schodach, oparł dłonie na balustrzadzie Rostry. Odchrzaknął.
- Czcigodni Sędziowie Rzymu. Eris pluvia. Stajesz się deszczem. Stajesz się fanem określonego gatunku muzyki - zaś w w jej ramach - określonego stylu. Nasi ojcowie walczyli i wygrywali pod emblematem legionowych orłów nucąc "After we're gone the Spirit carries on". Dlaczego mówię o deszczu? Padający deszcz, woda to jeden z żywiołów. Pamiętacie spalone wioski, zgwałacone kobiety, umierające w osamotnieniu dzieci, umierające z głodu i czystej rozpaczy? Pamiętacie to wszystko synowie Rzymu? Gdyby nie Pierwszy w Rzymie - szlachetny Gnejusz Mariusz z małego Arpinum Rzymu już by nie było - padłby pod ciosami germańskich barbarzyńców z północy. Wiem, iż pomimo wszystkiego co uczyniłem dla Ojczyzny wciąż dla niektórych pozostaję człowiekiem z zewnątrz. Człowiekiem z małego Arpinum. Na Herkulesa! Kloduisz wpuszcza w Wasze dusze piekielny jad. Dla niego liczy się głównie tradycja, której umiłowania mógłby pozazdrościć mu i Kato starszy. Tylko, że Kato dałby sobie odciąć głowę za to co mówił, zaś Klodiusz nie postawiłby na szali nawet swojego maleńkiego, zwisającego ptaszka. To nie Voyager jest zarazą deprawującą rzymską młodzież, to raczej Klodiusz miesza Wam głowach swoją pseudoretoryką. Od kiedy zaczął się progmetal i czym był w istocie? Klodiusz jest laikiem, on niczego nie wie, nie ma bladego pojęcia o thrashowym majstersztyku - Energetic Disassembly by Watchtower, nie słyszał Life Cycle by Sieges Even. Angels Death, Atheist - tego typu twórczości również nie wziął pod uwagę. Teatr Marzeń, Teatr Marzeń i dla odmiany / usrania Teatr Marzeń plus jego przynajmniej kilkanaście klonów - oto kanon progmetalu wg. Klodiusza. Czcigodni Sędziowie Rzymu, nasi Obywatele! Pozwólcie, iż w tym miejscu z całą stanowczością przeciwstawię CPM (betonowy, klasyczny progmetal) muzyce stokroć wartościowszej, noszącej miano metalu progresywnego: Mastodon, Coprofago, Lethargy, FSD, Symbyosis, As The Sun Sets, Daughters, FOE, Psyopus, Satanic Ballerinas, Noism, Crom - Tech etc. Plus oczywiście Lanfear. Klodiusz raczył coś wspomnieć o smarkaczowskiej awangardzie. Jeśli muzyka Voyagera jest jakąkolwiek awangardą to Klodiuszowi wciąż staje!
Zachichotałem - co do potencjalnej awangardy Cycero miał oczywiście rację, ale co do stawania...hm....i jeden i drugi nie mieli z tym kłopotów tylko podczas stawania na Rostrum. Słuchałem dalej:
- Voyager jak cały CPM jest regresywny!.
Niezły chwyt oratorczy - pomyśłałem - Cycero tym jednym wywrzeszczanym, wręcz zdaniem, osiągnął wiele - odmówił muzyce Australijczyków cechy urągającej bogom awangardy, przełamywania szlachetnych, ustalonych granic, a jednocześnie odwołał się do tradycji - udanie, choć z sarkazmem parodiując Klodiusza. Tak się przemawia do ludu Rzymskiego.
- Przyjrzyjcie się bliżej ich muzyce - wołał dalej - to jest głównie, nieźle bo nieźle, ale li tylko odgrzany kotlet o nazwie Zero Poem by Lanfear. Pamiętacie tamtych barbarzyńców z Germanii? Pamiętacie charakterystyczne dla tamtych twórców przemieszanie normalnego śpiewu z jadowitością lemura patrzącego jak psy rozszarpują jego doczesne ciało? Nawet Sulla się tym zachwycał.
Hm... nie wiem czy to był do końca przemyślany argument, niemniej pamięć o proskrypcjach tkwiła w Rzymskim motłochu, a zwłaszcza warstwie patrycjuszowskiej wciąż głęboko. Cycero wiedział co mówi... no hm...modliłem się do Fortuny by naprawdę wiedział.
- Co więc zatem ma usprawiedliwić zarzut anarchii czy kabaretu?! Kabaret powstaje wtedy, kiedy zespół spędza życie w studiu nagraniowym wydając dokładnie to samo tyle, że pod różnymi tytułami. Rhapsody, Threshold, Vanden Plas, Spock's Beard czy The Flower Kings to jest kabaret!
Dam Ci po mordzie za to Rhapsody, Marku - zgrzytnąłem bezgłośnie zębami.
- Arena, Pendragon, Symphony X, wataha Arjena - ciągnął bezlitośnie dalej - cały CMP, nuda, kostyczność, brak pomysłów lub raczej pomysł by nie mieć pomysłu!!!
Nosz kuźwa - przemknęło mi przez myśl - to miała być mowa w obronie Voyager, to miałaby być...
- Reg! - darł się Cycero - Reg! Wszystko reg!!!
Kurwa, mówiłem tyle razy, że nie można upijać się przed przemową, zaś Cycero stawał się coraz bardziej zgryźliwym, zapijaczonym i upierdliwym tetrykiem. Za co mu zapłaciłem? Za te bzdury?!
- Niemniej jest coś szanowni Obywatele co ratuje naszych odległych braci z Voyager.
Zaczął rzygać do kadzi. Trwało to dłużą chwilę.
- Na Herkulesa tudzież jądra Numy - wychrypiał chwytając znów za dzban i pociągając tęgiego łyka - prawdziwa prawda...
Puknąłem się w czoło.
-...musi się przebijać przez pokłady niestrawności żołądka, niemniej...
Załamałem ręce.
...niemniej na albumie Voyager znajdziecie znacznie większe muzyczne bogactwo niż na dziele Lanfear - motywy orientalne (Kingdoms Of Control), pseudo-chorusowe-gotyckie inkantacje (Miseria), wyraźne wpływy Jeana Micheala Jarre'a choćby z albumu Magnetic Fields (Cosmic Armageddon Pt 1), momenty szalonej, powerowej galopady (Monument), czyste metalisco - disco (The V Element), zaś wszystko to doprawione charakterystyczną zwiewnością melodyczną tudzież duchem Samaela gdzieś tam ponad nami. Nie da się ukryć, iż Voyager może być pożytecznym, jak Lanfear, narzędziem poznania naszych wrogów wraz ich barbarzyńsko - gotyckim dialektem, może być przyczynkiem do...
Daj spokój Marku - jęknąłem w duchu - zanim dopłyniesz do Antypodów skończy Ci się zapas wina nawet na największym statku Imperium. Kim wtedy będziesz mogąc li tylko napełnić ozdobny kielich słoną wodą?
- Otaczające nas okrucieństwem godzina po godzinie, dzień po dniu, zło w postaci przewrotnych ludzi, którzy pojęcia nie mając o muzycznym gatunku głoszą się wyrocznią Delfijską lub nawet Sybillińską, otępiło nas, zdławiło wszelką litość w ludzie, który niegdyś słynął jako najmiłosierniejszy na ziemi. Nie Klodiuszu - wreszcie zwrócił się do oskarżyciela - w tej muzyce nie ma ni obrazy bogów, ni deprawowania młodzieży - jest tylko miłe panteonowi ukazanie aż tylu aspektów ułomnego życia człowieczego. Jedna naga dziewica robi większe wrażenie niż tysiąc ustawionych w rzędzie! Jeden Voygaer robi większe wrażenie niż 1000 Dt - klonów!
Zżynasz Cyceronie po większych co nadejdą po Tobie - antycypowałem - niemniej dla dobra sprawy...

Cycero wygrał proces. Aż siedemdziesięciu spośród siedemdziesięciu pięciu sędziów, włącznie z pretorem, głosowało za przywróceniem Voyager do dystrybucji. Wygraliśmy?

Zastanawiam się nad tym do dziś mając w pamięci scenę gorejącej willi Cycerona na Palatynie. Osobliwe to zjawisko obserwowaliśmy z Markiem Celiuszem stojąc na tarasie mego domostwa. Było jasno niczym w dzień. Czy Cycero, przeczuwając takie rozwiązanie li tylko pozorował obronę Voyagera dla pieniędzy? Prawdę znają wyłącznie bogowie aczkolwiek z jej definicją mogliby mieć spore kłopoty.
Tylko Jeden zna prawdę i zagadkę Katyliny.
Jedyny Bóg ukryty za welonem.
Ale to już inna historia i inna wiara.
Wielkie podźiękowania biegną dla Wojtaska i DDarka

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.