ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Believe ─ Live At The 1st Oskar Art Rock Festival 2006 w serwisie ArtRock.pl

Believe — Live At The 1st Oskar Art Rock Festival 2006

 
wydawnictwo: Oskar 2009
dystrybucja: Oskar
 
1. What Is Love [8:15]
2. Needles In My Brian [5:37]
3. Liar [7:34]
4. Pain [6:23]
5. Seven Days [6:08]
6. Beggar [4:05]
7. Don’t Tell Me [6:23]
8. Coming Down [7:28]
9. Hope To See Another Day [12:49]
10. Beggar + Coming Down [14:37]
 
Całkowity czas: 79:21
skład:
Mirek Gil - guitars / Tomek Różycki - vocals and guitars / Adam Miłosz - keyboards / Przemek Zawadzki - bass guitars / Vlodi Tafel – drums / Satomi - violins
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,4

Łącznie 8, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
11.06.2009
(Recenzent)

Believe — Live At The 1st Oskar Art Rock Festival 2006

Naczelny podał mi jakąś  płytę. Koncert Believe! O, fajnie! Nowowydany, ale nagrany jeszcze w jesieni 2006 roku, niedługo po  „Hope to See Another Day”. Wziąłem do ręki, pooglądałem, przeczytałem spis utworów – Siedem gwiazdek to mają u mnie z założenia – stwierdziłem.

 - Chcesz oceniać płyty bez słuchania? – zdziwił się Naczelny
 - A bo to pierwszy raz? – odparłem – zresztą jeżeli masz  dobry materiał zagrany przez dobry zespół, to musi być dobrze. No chyba, że coś okrutnie schrzanią.
Wrzuciłem płytę do torby i poszedłem na przystanek 107. Niedługo mecz Chelsea – Barcelona, trzeba zdążyć do domu.
 
Pierwszy odsłuch odbył się na drugi dzień. Był to tzw. odsłuch na kodowanie – czyli płyta sobie leci, a ja niekoniecznie jej słucham bardzo uważnie, raczej bardzo nieuważnie, bo stanowi tło dla różnych prozaicznych czynności życiowych typu czytanie, sprzątanie, jedzenie i temu podobne. Jeżeli w takich niesprzyjających okolicznościach przyrody coś  z takiego krążka do mnie dotrze, to wiadomo, że rzecz jest godna uwagi.
 
W przypadku Believe była to połowa jego zawartości – wynik bardzo dobry. Czyli od razu potwierdziły się moje przypuszczenia, ze będzie na czym ucho zawiesić.
 

Nowy (?) album koncertowy Believe ma charakter nieco bootlegowy – czyli nagrania pochodzą z jednego konkretnego koncertu, jakość techniczna nagrań nie powala – prosto z konsolety na płytę. Nikt tego nie poprawiał, nikt tego nie fastrygował w studiu. Co poszło krzywo, to poszło. Trudno. Ma to swoje plusy – dla słuchaczy głownie, szczególnie dla tej części, która lubi takie „surowe mięcho”, a nie przepada za wydawnictwami koncertowymi „podkręconymi” w studiu. Ma to swoje minusy – dla wykonawców głównie. Nie zawsze wszystko pójdzie na scenie tak jak się zaplanowało. Jakieś drobne wpadki, których kilkanaście sekund później już nikt nie pamięta, a tak na płycie pozostają uwiecznione for ever. Nie zawsze każdy muzyk ma w danym momencie swój dzień. Wtedy taki nie najlepszy dzień miał Tomek Różycki, dość długo „wchodził” w koncert. Na początku trochę chrypiał, słychać było, że niedostatki głosowe tego wieczoru nadrabia siłą woli i warsztatem. Po drodze też zdarzyło mu się i w tonację nie bardzo trafić. Dopiero od „Seven Days” zaczął śpiewać jak trzeba.

Koncert zaczyna się mocno, od „What Is Love”, potem wyciszenie w „Needles In Brain”. I wyciszyli się za bardzo, bo o „Liar” można powiedzieć tyle tylko, że się odbył. Moc wraca wraz solówkami gitarowymi w „Pain”, a Tomkowi Różyckiemu głos w „Seven Days”. A potem jest już bardzo dobry koncert – już do końca. Ma swoją dramaturgię i trzyma w napięciu. Co ciekawe koncertowe brzmienie Believe wydaje się nieco łagodniejsze, niż studyjne. Ciekawostka, prawda? Pewnie Mirek Gil miał dosyć porównań do grunge’u i Guns N’Roses :D.

 
Co bardziej spostrzegawczy zauważą, że studyjnemu „Hope to See Another Day” dałem osiem gwiazdek, a tym samym nagraniom w wersji koncertowej – siedem. Uściślijmy – jest to siedem z plusem. Bo to jest tak – nagrania studyjne, to nagrania studyjne. Na koncercie liczy się też wartość za ogólne wrażenie artystyczne, czyli jak sobie zespół radzi na scenie. Tu mamy nieco „puszczony” początek koncertu i wokalistę, który ładną chwilę „szuka” swego głosu. Co prawda dalsza część koncertu dobrze rekompensuje te początkowe mankamenty, ale jako całość ten koncert nie jest na „bardzo dobry”, tylko na „lepiej niż dobry” – czyli właśnie siedem z plusem. Oczywiście jest to ocena samej „blaszki”, bez tego aspektu „byłem, widziałem”. Pod tym względem znacznie łatwiej było pisać  Mariuszowi Danielakowi. No, ale co się ma, o tym się pisze.
 
Warto ten album mieć, bo to  kawał soczystego rocka na żywo.
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.