ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Judas Priest ─ Nostradamus w serwisie ArtRock.pl

Judas Priest — Nostradamus

 
wydawnictwo: Sony BMG 2008
 
CD 1: 1. Dawn Of Creation [2:32]
2. Prophecy [5:26]
3. Awakening [ 0:53]
4. Revelations [7:05]
5. The Four Horsemen [1:35]
6. War [5:04]
7. Sands Of Time [2:37]
8. Pestilence And Plague [5:09]
9. Death [7:34]
10. Peace [2:22]
11. Conquest [4:42]
12. Lost Love [4:28]
13. Persecution [6:34]
CD 2: 1. Solitude [1:23]
2. Exiled [6:33]
3. Alone [7:50]
4. Shadows in the Flame [1:10]
5. Visions [5:24]
6. Hope [2:09]
7. New Beginnings [4:57]
8. Calm Before the Storm [2:05]
9. Nostradamus [6:43]
10. Future of Mankind [8:30]
 
skład:
Rob Halford – voc; K.K. Downing – g; Glenn Tipton – g; Ian Hill – b; Scott Travis – dr

Produkcja: K.K. Downing i Glenn Tipton
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,3
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,4
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,2
Album jakich wiele, poprawny.
,5
Dobra, godna uwagi produkcja.
,7
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,13
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,26
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,23
Arcydzieło.
,39

Łącznie 123, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 2 Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
05.12.2008
(Recenzent)

Judas Priest — Nostradamus

 

Po takiej płycie można przestać być fanem Judaszy. Ale czy z powodu jednej porażki warto decydować się na taki radykalny krok? Są tacy , co uważają, że jesteś tak dobry, jak twoja ostatnia płyta. Wydaje mi się jednak, że nie ma powodu się tak radykalizować. A bo to pierwszy zasłużony zespół wypuszcza na rynek niesłuchalnego zakalca? To może się zdarzyć i zdarza każdemu. To jak niestrzelony karny – każda gwiazda piłki nożnej ma coś takiego na sumieniu. A w przypadku Judas Priest to pierwsza poważna wtopa w karierze.

 Stare chłopy, poważne metale z czterdziestoletnim prawie stażem i taki pasztet sprokurowali. Rock-opera, metalowa. Boszszsz… “Trzeba znać swoje ograniczenia” – jak powiedział Clint Eastwood, w filmie “Magnum Force” kiedy zostawił Hola Hallbrooka w jednym samochodzie z bombą. Judasze chyba przecenili swoje możliwości. Porwali się na coś jednak spoza swojego emploi i polegli – jak Krzyżacy pod Grunwaldem. Sam pomysł, żeby zrobić koncept album i zaangażować do tego orkiestrę, nie był z założenia zły. Tylko muzycy zbyt się do niego dostosowali - i do tematyki i do formy, tak że zapomnieli, że nagrywają płytę metalową, a nie dzieło muzyki klasycznej. Dostojnie, poważnie, statecznie. I tak przez całą album… A gdzie tu jest heavy metal? Gdzie podział Halford ze swoim głosem, od którego szkło pękało? On też jest dostojny i poważny. Nie, tego nie idzie wytrzymać, jeszcze to aż dwie płyty – ponad dwie godziny – żeby męki słuchania wydłużyć maksymalnie. Niektóre utwory , gdyby je słuchać oddzielnie mogłoby by jeszcze ujść. Ale en masse są nie do zniesienia – porażają patosem i dobijają nudą. Patos, pornos i kompromis – jak się wyraził magister Tarkus (co prawda chyba o Therionie, ale jak ulał pasuje do najnowszego Judas Priest). Dlaczego nie znalazł się jakiś mądry człowiek , który by im to delikatnie wyperswadował?

 Sympatia i szacunek do zespołu pozostała mi mimo wszystko, jedna płyta tego nie zmieni, ale “Nostradamusa” będę omijał szerokim łukiem. Czego i państwu życzę.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.