ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Judas Priest ─ Angel of Retribution w serwisie ArtRock.pl

Judas Priest — Angel of Retribution

 
wydawnictwo: Sony BMG 2005
 
1.Judas Rising/ 2.Deal With The Devil/ 3.Revolution/ 4.Worth Fighting For/ 5.Demonizer/ 6.Wheels Of Fire/ 7.Angel/ 8.Hellrider/ 9.Eulogy/ 10.Lochness
DVD(video):
1.Live Documentary from 'Reunited'Tour Summer 2004/ 2.Breaking the Law/ 3.Metal Gods/ 4.Touch of Evil/ 5.Hell Bent for Leather/ 6.Hellion/Electric Eye/ 7.Diamonds & Rust/ 8.Living After Midnight
 
Całkowity czas: 51:46
skład:
Rob Halford – wokal/ Glenn Tipton – gitara/ K.K. Dowing – gitara/ Ian Hill – bass/ Scott Travis – perkusja
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,2
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Dobra, godna uwagi produkcja.
,7
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,16
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,19
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,3
Arcydzieło.
,17

Łącznie 68, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 6 Dobra, godna uwagi produkcja.
15.12.2005
(Gość)

Judas Priest — Angel of Retribution

Brytyjski zespół Judas Priest to żywa legenda heavy metalu, której przedstawiać chyba nie trzeba. Na Judaszu wzorują się hordy młodych kapel, gromady wokalistów chcą śpiewać falsetem a la Halford, mrowia gitarzystów pragną dogonić solówki Glenna Tiptona i K.K. Dowinga. Niewątpliwie największym osiągnięciem Judasza jest album „Painkiller”(1990). Jednak Rob Halford wkrótce potem odszedł z szeregów zespołu, by zająć się wojażami solowymi. Jego miejsce zajął Ripper Owens (obecnie zdzierający gardło w Iced Earth), lecz po kilku latach opuścił zespół, a etat śpiewaka ponownie zajął Halford. Wyczekiwano powrotu na miarę Iron Maiden z płytą „Brave New World”, lub Anthrax z „We’ve Come For You All”. Judasi sami podsycali ciekawość gawiedzi, zapowiadając totalną rewolucję heavy metalową. Pojawił się singiel „Revolution”, spodziewano się albumu na miarę Painkiller”, lub nawet lepszego, ale płonne to były nadzieje, gdyż zazwyczaj daleko jest od słów, do czynów, a sam powrót Halforda rewolucji nie uczyni. Nie czyni jej też fakt, że płyta dostępna jest w dwóch wersjach: CD i CD+DVD z 40-minutowym materiałem dokumentalnym o zespole i 7 utworami live (30 min.).

 „Angel of Retribution”, najnowsze dzieło weteranów z Birmingham, to kolejna dobra płyta w dorobku Judasza, ale nie przeskakuje poprzeczki ustawionej przez „Painkiller”, „Sad Wing Of Destiny”, „Defenders Of Faith”, czy „British Steel”. Materiał premierowy to dobrze znany Judas Priest, czyli klasyczny heavy metal wymieszany z rock.’n’rollem i riffami spod znaku Black Sabbath. Jednak na nowym krążku pojawia się kilka eksperymentów, budzących mieszane uczucia. Mowa tu o figlach brzmieniowych i balladach, nie przynoszących zespołowi chluby („Eulogy”, „Angel”). Spora część materiału nie ma mocy na miarę klasycznych dokonań Judasza, choć nie brak jej werwy i polotu. Brak jest wybitnych riffów i melodii, gitarowe solówki nie porażają, a Rob Halford chyba za często rezygnuje z falsetu. Dobrze, że chociaż Scott Travis w pełni pokazuje swój kunszt perkusyjny, udowadniając, jak łatwo przychodzi mu granie dwiema stopami. Szkoda  tylko, że brzmienie perkusji miejscami woła o pomstę do nieba (zespół zachwala nowoczesną produkcję Roya Z na Protoolsach). Honoru albumu bronią typowo Judaszowe „Hellrider”, „Demonizer”, „Deal With The Devil” i „Judas Is Rising”.  Klasycznie rock’n’rollowy „Revolution” i nieco pompatyczny, zalatujący metalem progresywnym „Lochness” (najdłuższa kompozycja w historii zespołu) również mogą przypaść gawiedzi do gustu, ale skrajnej euforii nie wywołają. Może krążek z czasem zyska na wartości, a na razie jest Judaszowym „średniakiem”. Pozostawia jednak w dalekim tyle większość współczesnego heavy metalu i armie grajków próbujących wynieść swój „hewi” na wyżyny. Być może kolejny krążek Judasza pokaże w pełni jego moc, panowie wyciągną wnioski z „Anioła Zadośćuczynienia” i nagrają album na miarę „Painkiller”, lub nawet lepszy. Trzymajmy za to kciuki, a razie możemy doszukiwać się wartości w nowej płycie, która z każdym dniem nabiera uroku. 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.