ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Deep Purple ─ Deep Purple w serwisie ArtRock.pl

Deep Purple — Deep Purple

 
wydawnictwo: EMI Records Ltd 1969
 
1. Chasing Shadows [5:34]
2. Blind [5:26]
3. Lalena [5:05]
4. Fault Line [1:46]
5. The Painter [3:51]
6. Why Didn't Rosemary? [5:04]
7. Bird Has Flown [5:36]
8. April [12:10]
Bonus track: 9. The Bird Has Flown (alternative version) [2:54]
10. Emmaretta (single version) [3:00]
11. Emmaretta (BBC Session) [3:09]
12. Lalena (BBC Session) [3:33]
13. The Painter (BBC Session) [2:18]
 
Całkowity czas: 59:01
skład:
Rod Evans – vocal / Ritchie Blackmore – guitar / Jon Lord – keyboards, organ, backing vocals / Nick Simper – bass guitar, backing vocals / Ian Paice – drums
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,1
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,7
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,12
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,12
Arcydzieło.
,12

Łącznie 45, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
28.08.2008
(Recenzent)

Deep Purple — Deep Purple

Miałem to szczęście przed laty, że do muzyki Deep Purple podchodziłem bez bagażu In Rock / Made In Japan. Większość osób, które swoją przygodę z muzyką Anglików zaczynała od tych właśnie płyt (można iść prawie w zakład, czy pierwsze nagranie Purpli większości fanów rocka to było Child In Time czy też Smoke On The Water), niestety później zawsze przykładała metkę tychże albumów do wydawnictw, które ukazały się w drugiej połowie lat 60-tych. A to przecież był inny czas, inny świat, inny skład. Po prostu zupełnie inny zespół.

Trzecia w dorobku grupy płyta, zatytułowana po prostu Deep Purple nagrana w składzie z Nickiem Simperem na basie i Rodem Evansem na wokalu po latach dalej zachwyca. Zaczyna się dość niezwykle, od Chasing Shadows.  Ostra galopada perkusji, jaką serwuje nam Ian Paice zapiera dech swobodą gry i warsztatem. Jest ciekawiej tym bardziej, że do tego szybkiego rytmu Evans śpiewa tekst na leniwie wlokącą się melodię. Taki misz – masz, idealnie otwarcie dla płyty. Po nim lekka zmiana klimatu – Blind. Ballada, ale taka z rockową werwą, melodyjna, do pośpiewania i potupania. W finale Jon Lord popisuje się solówką na klawesynie, co w aspekcie ogólnej tendencji nawiązywania muzyki rockowej do klasyki zupełnie nie dziwi.  No i Lalena. Cover, różnie odbierany przez fanów. Mnie się to nagranie podoba. Lubię dyskretne brzmienie organów Lorda i jeszcze bardziej delikatny śpiew Evansa. Niby nic się nie dzieje, ale to jedno z takich nagrań, które na randkę we dwoje nadają się idealnie.

Po wyciszającej zmysły i uczucia Lalenie nadchodzi czas na jedno z dwóch najciekawszych nagrań na płycie. Fault Line stanowiący tak naprawdę wstęp do utworu The Painter to już Purple w najgłębszym odcieniu purpury. Najpierw zabawa taśmami w studio, a potem świetny rockowy riff i jedna z tych solówek gitarowych Blackmore’a, jakie pamięta się do końca życia.

Kolejne na płycie nagrania - Why Didn’t Rosemary oraz Bird Has Flown to po prostu rockowe kawałki, jakich nie brakuje na każdej kolejnej płycie Deep Purple. Wypełniacze? Przeciwnie – raczej utwory potwierdzające regułę, że Deep Purple to rockowy zespół, który poniżej pewnego poziomu nie schodzi. Przynajmniej na tej płycie.  Zwłaszcza to drugie nagranie – Bird Has Flown intryguje za sprawą znakomitego jak dla mnie śpiewu Evansa – ta zabawa tonacjami, o którą nie podejrzewałbym tego wokalisty znamionuje, że jak baaaaardzo niedocenianym frontmanem był Rod Evans.

I finał. April. To już zupełnie inna bajka. O ile krótkotrwały flirt w Blind z klawesynem był jedynie ozdobnikiem nagrania, tak w przypadku zaangażowania orkiestry symfonicznej do zagrania prawie całego utworu nawiązanie do muzyki klasycznej kwiatkiem u kożucha zupełnie nie jest. Generalnie – utwór składa się z dwóch części – pierwszej bardziej symfonicznej i drugiej, w której motyw główny powtarzany jest przez grający z pełnym rockowym nerwem zespół. Absolutnie fascynujące nagranie – jeden z piękniejszych mariaży muzyki rockowej z klasyczną.

Wśród dodatków – singlowa Emmaretta. Piękne, przyjemne, rockowe, zabarwione flower – power nagranie. Idealne na imprezę w stylu lata 60 – te.

To bardzo dobra płyta. Przyjemnie się jej słucha, bo zespół nie schodzi poniżej pewnego poziomu, a w niektórych nagrania wznosi się na wyżyny. Nie ma tu co prawda krzyków Iana Gillana, ale … zupełnie ich nie brakuje. Polecam, naprawdę warto sięgnąć po ten krążek.

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.